wtorek, 31 maja 2016

Rozdział 10


 

       Okej nie będę się rozpisywać. Tak byłą kolejna przerwa.... Ale powiem tak, kiedy będę chciała skończyć z blogiem to wtedy napiszę tutaj jakiegoś posta, coś typu " Sorry, ale kończę z tym". Jeżeli coś takiego się nie pojawi to znaczy że to jeszcze nie koniec i nie myślę żeby to skończyć na amen. Wiem czasami przerwy między rozdziałami wynoszą ponad osiem miesięcy, ale tak już mam.... Nie liczę oczywiście, że ktoś będzie tyle czekał aż napisze kolejny rozdział, niektórzy już pewnie mi podziękowali, spakowali się i wyjechali. Szczerze, nie dziwie się. Zrobiłabym to samo. Takżee, no....
Wiem trochę krótkie jak na mnie, ale jest po 3, a ja naprawdę chcę dodać ten rozdział.




                                                                                                       Kira




----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------





       On wygląda jak demon - pomyślał Mika'el. Przeszedł go dreszcz kiedy zobaczył chłód bijący z oczu chłopaka. Ten spokój i obojętność sprawiły, że białowłosy przez chwilą bał się Isaac'a. Miał wrażenie, że brunet pod tą powłoką spokoju jest dziką, bezlitosną bestią pragnącą krwi. Mika'el położył delikatnie dłoń na jego policzku, nieustannie utrzymując z nim kontakt wzrokowy, gdyż tylko z oczu mógł wyczytać prawdę. Chłopak zmrużył powieki - Isaac

       - Mika'el - na dźwięk swojego imienia zabrał rękę z chłopaka, na co ten otworzył oczy, które na powrót stawały się niebieskie i złapał głębszy oddech. Wyglądał jakby wypadł ze stanu w którym, w którym się przed chwilą znajdował - Musimy już iść - powiedział Ithan, drugi z synów Gabriela. Miał na sobie złoty kirys i naręczak na prawym ramieniu. Zresztą tak samo jak wszyscy z boskiej armii i tak samo jak Mika'el w tej chwili. Uczniowie, którzy zdawali dzisiaj egzamin również przyodziani byli w kirys i naręczak, lecz nie był on złoty tylko srebrny.

       -Wiem - westchnął z niezadowolenia, po czym spojrzał na Isaac'a. Patrzył na niego przez chwilę, bowiem nie wiedział co mu powiedzieć. Wiedział, że chłopak da rade, że jest silny, ale mimo to... Mimo to bardzo się denerwował, że coś pójdzie nie tak i jego bratu stanie się krzywda. Nie chcąc, aby jego obawy stały się widoczne dla chłopaka przeciągnął go do siebie i przytulił - Będzie dobrze. Wierzę, że dasz radę - o tak, dobrze trafił. Wiedział, że to chłopak chciał usłyszeć, bowiem tego mu zawsze brakowało. Uczucia, że ktoś w ciebie wierzy możliwe, że bardziej niż ty sam. Co daje ci siłę do działania. Mika'el ściskał go jeszcze chwilę, po czym odsunął się od niego - Muszę już iść. Ale nie martw się. Będę tam na ciebie czekał. - uśmiechnął się delikatnie, po czym zaczął się oddalać razem z Ithan'em. W końcu obaj weszli do portalu, razem z całym wojskiem. Zostali tutaj tylko sami uczniowie i nauczyciele, którzy jeszcze raz powtórzyli uczniom na co mają zwracać szczególną uwagę, jakie czeka ich niebezpieczeństwo i na koniec zadali pytanie - Czy wciąż chcecie przystąpić do egzaminu?. Nie zdziwiło ich to, że nikt nie zrezygnował, bowiem to każdy kto rozważa przyjście do tej szkoły zadaje sobie to pytanie jako pierwsze i tylko kiedy odpowiedzą - Tak. Mogą wybrać właśnie tą szkołę.

       - Jakieś pytania - Pan Ikemoto jak zawsze starał się być szorstki i obojętny. Oczywiste było, że nie ma żadnych pytań, bowiem wszystkie zostały już dawno zadane. Jednak nauczyciel miał cichą nadzieję, że uda mu się pozostać w niebie jeszcze chwilę. Gdyby miał wybór to wolałby siedzieć w bibliotece i czytać książki, albo uczyć teorii magii, bowiem nie był to jego pierwszy udział w tego typu testach. Dobrze wiedział jak wyglądają pierwsze spotkanie uczniów z tymi bestiami i że ponad 70 procent nie przeżyje tego spotkania, a kolejne 20 będzie zapewne w stanie krytycznym. Kto przeżyje, a kto nie? Czy będzie to zależało od siły danej osoby? Zapewne nie. Czy będzie to zależało od siły wroga?  Szczerze jest to bardziej prawdopodobne, ponieważ jesteś na tyle silny na ile pozwala ci przeciwnik, a demony są na tyle sprytne, że najpierw zabijają najsilniejszych, a na koniec zostawiają najsłabszych. Dlaczego tak postępują? Czy nie prawdą jest, że armia bez dowódcy jest jak drzewo bez korzeni, które jest w stanie powalić najmniejszy podmuch wiatru. Ależ oczywiście, że jest to prawda, a najlepszym przykładem na to jest Gabriel, przywódca trzydziestu siedmiu oddziałów, który podejmuje wyzwania jakich nikt inny by się nie podjął i nigdy nie przegrywa. Jest fundamentem, na którym zbudował sobie niepokonaną jak dotąd armię. Armię której obawia się sam Lucyfer. Pan Ikemoto westchnął, po czym dodał beznamiętnie - Egzamin czas zacząć.
       Isaac był ostatnim wychodzącym z portalu, który nauczyciele od razu zamknęli, bowiem wiedzieli, że kiedy bestie wyczują anioły i to anioły, które są jeszcze nieskalane krwią pojawią się tu szybciej niż zdążą policzyć do dziesięciu. Wszyscy wyszli właśnie z ciemnego zaułku, na którego końcu był portal i znajdowali się teraz na wolnej przestrzeni, no może nie do końca, bo wciąż dookoła były kilkunastu metrowe, szare, w połowie walące się budynki z powybijanymi szybami, ale plac był naprawdę duży. Isaac stąpał po piasku, gruzie i popękanym szkle. - Co to za miejsce - pomyślał. Wyglądało jak ludzkie miasto, w którym niedawno wybuchła bomba. Był już kiedyś w piekle, ale zapamiętał je trochę inaczej... Brunet zadrżał kiedy zobaczył, że wszędzie są porozrzucane kości. Dookoła panował półmrok i dało się wyczuć zapach palonej siarki. Isaac nie słyszał nic poza własnym oddechem i biciem serca, które biło coraz szybciej. Zaczął szukać wzrokiem Mika'ela, ale nigdzie nie widział ani jego, ani nikogo innego z Boskiej Armii. Poczuł, że został sam, ponieważ jako jedyny został bez swojego partnera. Zresztą wiedział, że zostanie sam na tym teście już od dawna. Mika powiedział mu, że należy do armii, więc jedyne co może zrobić to pilnować aby nic mu się nie stało, w taki sposób, że będzie go obserwował z oddali. Dołączy do walki tylko wtedy jeśli coś wymknie się z pod kontroli lub Isaac nie da sobie rady (w co raczej nie wierzył). W innym wypadku pozostanie tylko obserwatorem. Isaac czuł jakby każdy skrawek jego ciała był dotykany przez pary zimnych dłoni powodujących napinanie się wszystkich mięśni i pobudzenie wszystkich zmysłów do tego stopnia, że chłopak nie mógł ustać w miejscu. To przechylił głowę, to zaciskał pięści, przechodził z nogi na nogę i znów zaciskał zęby. Stawał się coraz bardziej niespokojny i nie chciał już słuchać tej ciszy, która wzbudzała w nim agresje. Złapał się za plecy czuł, że skrzydła chcą już wyjść. Miał wrażenie, że słyszy zgrzyt ocierających się o siebie kości. Odchylił głowę w tył. Miał drżący oddech i cały czas zamknięte oczy.

       - Ruka, czujesz to. Nadchodzą - powiedział cicho jakiś chłopak. Isaac już dawno o tym wiedział, właściwie od samego początku, kiedy się tu znalazł czuł, że się zbliżają. Zapach ich brudnej krwi nie dawał mu spokoju i wzbudzał w nim żądzę zabijania. Do tego to miejsce, w którym się znajdował, całe przesiąknięte było demoniczną aurą, bólem i cierpieniem. To miejsce przypominało ludzkie dzielnice nędzy w dużych miastach, dzielnice w których działy się straszne rzeczy, rzeczy które nigdy nie wychodziły na światło dzienne, a po czasie odchodziły w zapomnienie. Isaac dobył miecz, czuł że to co się zaraz zdarzy będzie jego najtrudniejszym starciem, a właściwie będzie jego pierwszym starciem o życie. Czuł strach, chociaż sam nie wiedział z jakiego powodu, nie bał się demonów, wierzył w swoją siłę i spryt w walce, nie bał się, że zginie, właściwie nie wierzył w to. Więc czego się bał? Nie był w stanie sobie na to odpowiedzieć. W pewnym momencie miał wrażenie, że świat w okół niego zwalnia, był w stanie zobaczyć najdrobniejsze szczegóły. Czuł delikatne drżenie ziemi, słyszał najcichsze szelesty gdzieś w oddali i był w stanie wyczytać wszelkie emocje które go otaczały, strach, niepewność czy zawahanie, w tej chwili każdy stojący obok czuł co najmniej jedno z nich. Brunet poczuł jak spięte do tej pory mięśnie w jednej chwili rozluźniły się, dając mu tym samym uczucie swobody i lekkości. Przymknął oczy, oddychając głęboko. Poczuł spokój, wiedział że zdenerwowany nic nie będzie w stanie zrobić. W dodatku czuł TO wewnątrz uspokaja się i łączy razem z nim, czuł jego siłę i podniecenie walką, przez co sam czuł ekscytację. - Już są - pomyślał. Otworzył oczy, które były krwisto czerwone i nie wyrażały żadnych emocji. Beznamiętnie spoglądał na demony, większość z nich miała ludzką postać, niektórzy bardzo przypominali ludzi, jednak posiadali coś dodatkowego, były to na przykład różnego rodzaju i wielkości rogi, ogony, szpony, łuski a nawet byli pokryci w różnym stopniu sierścią. Były też demony, które przypominały jakieś zdeformowane stwory, były wielkie lub bardzo małe, masywne albo wręcz przypominały kościotrupy, miały kilka par skrzydeł, kilka par oczu, po prostu nie dało się ich określić, były nie kimś a czymś...
   






                                                                                    ***






       Gabriel siedział na kamiennej barierce na szczycie wieży (wieża), zaraz obok posągu trzymającego w ręce złoty krzyż, obok niego stali Metatron, Uriel, Malakim, Rafael i Michał . Spoglądał w dół na walczące anioły, jednak nie spuszczał Isaac'a z oczu. Chłopak nieźle sobie radził, poruszał się płynnie, bez najmniejszego zastanowienia, był do tego stworzony.Gabriel wypuścił powietrze z płuc, po czym zaczął rozglądać się dookoła. Po chwili na dachu jednego z budynków zobaczył kogoś kogo się nie spodziewał, to był Lucyfer, który wpatrywał się w Gabriela z delikatnym uśmiechem. Białowłosy odwrócił wzrok i nie zwracał na niego uwagi. Obserwował teraz Mikael'a, który nie potrafił ustać w miejscu, był poddenerwowany i sfrustrowany, że może tylko patrzeć jak Isaac walczy i nie może mu pomóc. Gabriel wiedział, że istniała taka możliwość iż Mika go nie posłucha i kiedy tylko Isaac napotka jakiś problem, ten ruszy mu z pomocą. Dlatego własnie kazał pozostałej dwunastce braci go pilnować. 
       Z każdą chwilą było coraz więcej poległych, a przez ulicę płynęły strumienie krwi. Ta część podziemi w tym momencie była ruiną. Demony były nadzwyczaj silne i rzucały aniołami w budynki. Robiły to tak mocno, że te swoim ciałem przeszywały budowle na wylot, niektóre z nich były tak zniszczone, że najzwyczajniej w świecie zawalały się.
       Gabriel musiał podjąć decyzję. Wiedział, że jak tak dalej pójdzie to pierwszy raz w historii nikt nie wróci z egzaminu, nawet jego syn... Isaac radził sobie, ale kiedy aniołów było coraz mniej, to demonów wciąż przybywało. Dodatkowo on sam ruszył w zupełnie inną stronę niż reszta i w taki oto sposób stracił wszystkie anioły ze swojego pola widzenia. Nie wiedział, że tam na szczycie było pełno aniołów i demonów, którzy go obserwowali. Isaac próbował się skupić, ale nie wiedział na którego z demonów ma patrzeć, wszyscy byli w takiej samej odległości od niego, stali z każdej strony i atakowali w tej samej chwili. Isaac'owi brakowało już sił, walczył już ponad dwie godziny, z czego pół godziny to walka on kontra pięć demonów. Jak zabija jednego to w jego miejsce przychodzi kolejny. Poczuł ból w każdym skrawku swojego ciała, kiedy jeden z jego przeciwników rzucił nim w dół wprost na marmurowe schody, chłopak połamał je wszystkie kiedy sunął po nich własnymi plecami. Nie zdążył nawet podnieść głowy, ponieważ upadł koło innego demona, a raczej koło wielkiej bestii, która rzuciła nim w starą kamienice. Isaac niszczył wszystkie ściany na swojej drodze i leżał teraz na kupie gruzu. Miał zamknięte oczy i z trudem łapał oddech. Był cały we krwi, swojej i demonów. Lecz od pewnego czasu jego ciało pokrywało się coraz większą ilością własnej krwi. Isaac leżał w bezruchu, musiał dać wypocząć swoim wymęczonym mięśniom. Jednak na próżno, ponieważ w jednej chwili znalazła się przy ni wcześniejsza bestia, która przeszyła jego lewy dolny bok, grubym metalowym prętem. Isaac jedynie skrzywił się mocno z bólu, bowiem nie był w stanie wykonać najmniejszego ruchu.

       - Gabriel, powinniśmy zareagować! - Michał zaczął krzyczeć. Widział co się dzieje, widział, że anioły nie dają rady. - Zabierzmy ich i wracajmy - spuścił lekko z tonu, ale Gabriel nie odpowiadał tylko wpatrywał się uważnie w swojego syna - Gabriel!- nie był w stanie się uspokoić, kiedy widział, że białowłosy był takim ignorantem. Gabriel popatrzył na Michała w sposób który mówił, że pokazał iż się na to nie zgadza. Na twarzy Michała wkradła się rezygnacja. Białowłosy popatrzył jeszcze przez chwilę na Mikael'a, który chodził w tę i z powrotem, ciągłe łapał się za głowę i przeklinał. Nie mógł patrzeć jak demon rzuca Isaac'iem jak szmacianą lalką, niszcząc tym samym wszystko na swojej drodze. Był przerażony, bo widział, że chłopak nie jest w stanie wykonać żadnego ruch, nie był w stanie nawet się podnieść. Gabriel znów patrzył na Isaac'a. Miał wrażenie, że ogląda w kółko jeden fragment filmu, w którym poniewierają jego synem. Cały czas to samo, ciało bruneta było rzucane to w prawą, to w lewą stronę. Demony rzucały nim jak piłką, łapiąc go za skrzydła, włosy lub gardło. Isaac nakrył się własnymi skrzydłami, czuł że jego rany nie chcą się leczyć, był zmęczony, nie był w stanie nawet ruszyć palcem. Oddychanie, nawet to szło mu coraz gorzej. Wciąż walczył, ale teraz sam ze sobą, żeby się nie poddać i żyć.

       - Wygrałeś - powiedział cicho Gabriel. Dla niego jako ojca było to już za dużo. Popatrzył z bólem na Michała - Ruszajcie - teraz pokazał swoją stanowczość, w jego głosie dało się wyczuć chęć zemsty. Michał wiedział, że białowłosy w tym momencie chce zobaczyć śmierć, najlepiej w męczarniach tego "demonicznego ścierwa". Wszyscy ruszyli, zostawiając Gabriela samego na wierzy. Patrzył on wciąż z bólem na swojego syna przy którym znalazł się Mika. Gabriel był w nich tak wpatrzony, że nie zauważył iż już nie jest sam.

       - Lucyfer - powiedział ze spokojem, kiedy poczuł, że ktoś kładzie dłoń na jego lewym ramieniu. Uniósł głowę i czekał na to co zrobi demon. Lucyfer przesunął delikatnie swoją prawą dłoń z lewego ramienia na drugie, na końcu zaczął bawić się białymi kosmykami Gabriela, który w ogóle nie protestował. Po chwili czarnowłosy przyłożył czoło do tyłu głowy anioła i zaczął napawać się jego zapachem. Ocierał się o niego najpierw czołem, potem nosem, a na końcu policzkiem. Zjechał trochę niżej i zaczął całować Gabriela po szyi, przygryzał lekko jego prawy płatek ucha i znowu zaczął jeździć po jego szyi. Lewą ręką objął go w pasie, a drugą trzymał jego ramiona. W tej chwili oboje czuli spokój, ale w przeciwieństwie do anioła, Lucyfer potrafił się do tego przyznać. Kiedy ich spojrzenia spotkały się, demon nie czekając długo pocałował Gabriela w usta. Czarnowłosy chciał więcej, ale anioł pozwolił mu tylko na jeden głębszy pocałunek, po czym odsunął swoją twarz od jego twarzy - Wystarczy - Gabriel odwrócił od niego wzrok. Demon potrzebował chwili, żeby zareagować, gdyż słowa Gabriela odbijały się echem w jego głowie. Uśmiechnął się, gdyż bawiła go ta sytuacja. Wiedział, że anioł wciąż go pamięta i z każdym razem kiedy go odpycha, Lucyfer i tak wiedział, ze tak naprawdę Gabriel wcale tego nie chciał, ale duma i jego zasady nie pozwalały mu się do tego przyznać.

       - Skoro tak bardzo tego chcesz - kolejny ironiczny uśmiech. Zabrał z niego swoje dłonie i odsunął się na bezpieczną odległość. Bezpieczną czyli taką, która była między zwykłymi znajomymi, których nie łączyła żadna bliższa relacja, był to jakiś metr. - Nie wierzę, że mu to zrobiłeś Gabriel - obrócił się plecami do barierki i spojrzał na zdziwionego anioła. Rozbawił go ten wyraz twarzy białowłosego - Co? Myślałeś, że się nie domyśle - prychnął pod nosem. - Kto jak kto, ale akurat ty mnie znasz jak nikt inny - na powrót przysunął się do niego - Wiesz, zawiodłem się na tobie - ujął w dłoń jego lewy policzek - Jak myślisz, co zrobi gdy się dowie? - Zaśmiał się i otulił swoją twarzą, twarz anioła.

       - Czego chcesz, Lucyfer - spoglądał na niego beznamiętnie anioł

       - A może by tak grzeczniej - Lucyfer zaczął swoją grę. Lubił się z nim drażnić, lubił jego poddenerwowany wyraz twarzy. Wręcz uwielbiał jego bezczelność i chwile kiedy unosi się swoją dumą. Gabriel pokiwał oczami i zawiesił swój wzrok gdzieś w oddali - A jak myślisz? Czego mógłbym chcieć? - Na jego twarzy pojawił się lubieżny uśmiech.

       - Ha... - prychnął Gabriel - Domyślam się, ale wiesz, że tego ci dać nie mogę - anioł był zdenerwowany. Wiedział czego chciał demon, ale zasady nieba... Nie mógł ich złamać. Dlatego się bał, że demon zdradzi to czego się dowiedział.

       - Dlaczego? - dalej ten sam uśmiech. - Przecież Jemu też zależy na tym, żeby to zostało między nami - patrzył mu prosto w oczy. Po chwili spojrzał w niebo - Czyżbym się mylił - dodał z pogardą w głosie - Panie.. - Czuł, że z nim wygrał. Usłyszał kilka grzmotów, które po chwili ustały. Uśmiechnął się - To chyba było przyzwolenie... - zaczął zachłannie całować Gabriela, który zaczął się od niego odsuwać - Przestań. Wiem czego chcesz i on też to wie. Oboje wiemy, że cały czas się przed tym powstrzymujesz, ale teraz... Teraz możesz przestać - Otarł się o jego twarz - Gabriel, długo na to czekałem i wiem, że ty też. Wiem też, że to się może już nie powtórzyć. Więc możemy zrobić to dzisiaj... - pocałował go delikatnie - Tak jak kiedyś Gabriel, pamiętasz... - odsunął od niego swoją twarz i patrzył prosto w jego oczy. Gabriel miał chwilę zawahania. Jednak ostatecznie dał się ponieść i zaczął namiętnie całować się z Lucyferem - Wiedziałem, że tego chcesz - zaśmiał się złośliwie.

       - Oh, zamknij się wreszcie






***





       Isaac leżał na ostrych kamieniach, był cały poraniony i dusił się własną krwią. Widział jak demon wymierza w niego miecz i już szykował się na kolejny cios. Czekał i czekał, ale ciosu nie wymierzono. W zamian za to poczuł na sobie ciepłe dłonie, dłonie które znał doskonale. Wreszcie czuł, że może się uspokoić.

       - Mika - ledwo wydał z siebie to słowo, ale bardzo chciał to powiedzieć.  Mika oparł się o kamienną płytę i położył Isaac'a na swoich nogach. Chciał go stąd zabrać, ale wiedział, że chłopak musi odpocząć. Pięć minut, niby to mało, ale wiedział że dla chłopaka to wystarczy, żeby był w stanie wstać o własnych siłach, no może z małą pomocą. Mika'el gładził delikatnie włosy bruneta. Kiedy zobaczył w jakim stanie są jego plecy, zaczął powoli wyciągać wszystkie szkła i kamienie z ran, wiedział, że wtedy szybciej się zagoją. 

       - Już dobrze, Isaac. Wszystko będzie dobrze. Nie martw się - zaczął go uspokajać, bo po tym jak wyciągnął kilka szklanych odłamków chłopak zaczął się trząść - Wiem, że boli, ale muszę to zrobić - Mika powoli oczyszczał wszystkie rany. Kiedy skończył, zobaczył, że niektóre się już zagoiły. Nareszcie poczuł spokój. Nie mógł tego zrozumieć. Dlaczego ojciec pozwoli, żeby demony doprowadziły Isaac'a do takiego stanu. Wkurzał się kiedy tylko o tym myślał. 

       - Mika - powiedział cicho chłopak, który czuł się już nieco lepiej.

       - Co jest Isaac ? - zapytał z troską.

       - Zabierz mnie stąd - Chłopak otworzył oczy i wpatrywał się w Mika'ela. Ujął jego twarz w dłonie i przyciągnął do siebie. Zaczęli się delikatnie całować. Mika o tym nie wiedział, ale brunet czuł jego zdenerwowanie i wiedział, że to go uspokoi. Mika odsunął się od niego i patrzył przez chwilę na niego, po czym uśmiechnął się i jeszcze raz go pocałował, lecz tym razem to był tylko krótki pocałunek. Białowłosy wstał i podając rękę Isaac'owi pomógł mu wstać. Przyciągnął go do siebie i znów zaczął całować. - Mieliśmy chyba już iść - zaśmiał się Isaac. Popatrzył z pobłażaniem na Mike.

       - Jeszcze przed chwilą to bym cię na wózek nie dał rady posadzić, a teraz to już chcesz iść. Hym? - zapytał, ciesząc się, że chłopak tak szybko wrócił do swojego normalnego stanu, bo już od jakiegoś czasu go takim nie widział. 

       - Jak się nie zamkniesz i nie zaczniesz iść to zaraz sam będziesz na wózku jechał - uśmiechnął się ostatni raz, po  czym ruszył w stronę portalu. Lecz po kilku krokach poczuł coś dziwnego, jakby ucisk w sercu. Obrócił się błyskawicznie. Zobaczył że Mika w jednej chwili znalazł się tuż przed nim, ale coś było nie tak - Mika - zapytał z niepewnością. W tym momencie anioł wyglądał jakby nie mógł złapać tchu, w dodatku złapał się w okolicy serca - Mika! - tym razem Isaac poczuł strach, że coś się z nim stało. Przesunął jego rękę i zdębiał kiedy zobaczył wystający z pod żeber grot od strzały - Co to jes...
      
       - To? Strzała, a konkretniej strzała z moją krwią... No i z małą niespodzianką. Hahaha - Zaśmiał się bezczelnie demon. Isaac pamiętał go, miał srebrne włosy i jak każdy demon krwiste oczy. Kiedy Isaac na niego patrzył to mógł go porównać do fałszywej i podstępnej żmiji...

       - Leviathan, co mu zrobiłeś? - brunet znowu zaczął odczuwać silny gniew i chęć mordu

       - Isaac, musimy iść. - zawołał Nitael - Leviathan - taak, najbardziej znienawidzony przez Nitael'a demon. Był on dowódcą legionów, które walczyły na tych samych obszarach co legiony Nitael'a - Ty szujo, czego tu szukasz ?

       - Hahaha - zaśmiał się ironicznie - Wybacz kotku, ale muszę już iść - odwrócił się i dodał po chwili - A i Isaac masz jakieś osiem godzin, więc do zobaczenia później - uśmiechnął się po czym wzbił się wysoko i zniknął w ciemnych chmurach. 

       - Osiem godzin? Ale na co.....





 
     













środa, 2 września 2015

Rozdział 9



    Od czego by tu zacząć... Długo mnie nie było. Fakt. Powód?. Odpowiedź byłaby dłuższa niż ten post. Dobra będę się streszczać. Powiem tak jeszcze miesiąc temu chciałam usunąć bloga, ale pojechałam do sanatorium na alergię i tam spotkałam osobę która czytała mojego bloga i namówiła mnie, abym dale go pisała. Jak będzie nie wiem. Więc nie proście mnie o kolejny rozdział. Pożyjemy zobaczymy. Nie jestem pewna czy nie pomieszałam trochę informacji, bo nie pamiętam za bardzo co pisałam w poprzednich rozdziałach, a nie chciało mi się ich czytać. Nawet się myliłam i pisałam blondyn zamiast brunet, kiedy opisywałam Isaac'a, który nie ma ciemnej karnacji. Wiem, że tak to wygląda, ale po prostu taki było obrazek, a szczerze powiedziawszy jakoś mi się to w oczy nie rzuciło więc zmieniałam kontrastu zdj. Więc powiedzmy, że jeżeli macie wyobraźnie to sobie wyobraźcie, że na obrazku jest jasna karnacja. Jeżeli nie zwróciliście na to uwagi tak jak ja, to jeszcze lepiej.. Jakby jakieś błędy były, lub jakieś informacje nie zgadzały się z poprzednimi to dajcie znać w kom. bo wy znacie tylko tą część historii, która jest tu napisana, a to co zostało pominięte lub zmienione jest w mojej głowie i trochę mi miesza. Wiadomo, że jakby nie taka przerwa to... Nie wiem co mam jeszcze dodać, więc miłego czytania.




                                                                                           
                                                                                                                                            Kira
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


      - Ile można na was czekać, księżniczki - zapytał i wygiął twarz w grymas - Bardzo mi przykro, ale ten książę ma już zajęty terminarz....Więc kwiatuszki następnym razem - uśmiechnął się słodko, wręcz jak dziecko z podstawówki, nieznające jeszcze tego świata, po czym pokazał swoje poirytowanie i znudzenie czekaniem - moglibyście łaskawie szybciej ruszać swoje anielskie dupy i przychodzić na czas - Mikael odpowiedział pobłażliwym uśmiechem, za to Isaac był obojętny, chociaż jakby mu się przyjrzeć to wyglądał jakby był niewyspany.

       - No już nie złość się tak - powiedział Mika, po czym poczochrał mu lekko fryzurę - złość piękności szkodzi - pogłębił uśmiech. Ruka zaczął machać rękami, po czym poprawił włosy. - Rusz się, nie będziemy na Ciebie czekać księżniczko - Śmiał się bez ustanku. Cały czas idąc wzdłuż korytarza wraz z Isaac'iem.

       - Poczekajcie, przecież idę - Zawołał nieco błagalnym głosem, po czym ruszył szybkim tempem w stronę tych samych osób na, które przed chwilą sam czekał. - Nie do wiary. Co za chamstwo. Nie dość, że się na kogoś czeka to jeszcze potem trzeba za nim lecieć. - Tak, to cały Ruka i jego sposób żalenia się, który doprowadzał do śmiechu każdego kto był w pobliżu. Nic się nie zmienił przez ten czas. Choć niektórym mogło się wydawać inaczej, ale to tylko oznaczałoby, że twierdząca tak osoba nie zna go za dobrze. Na pierwszy rzut oka mógł się wydawać niezrównoważony, wybuchowy i psychopatyczny. Co prawda taki też był, ale posiadał drugą twarz. Nigdy nie "kopał" bezbronnych, a im pomagał. Nienawidził tchórzostwa i bestialstwa, była to również lekka hipokryzja z jego strony, bo kiedy się mścił był jak dzikie zwierze wypuszczone z klatki, które niszczyło wszystko na swojej drodze. Uważał, że nie potrzebuje przyjaciół, że na nikim mu nie zależy i nikogo nie potrzebuje. W rzeczywistości chciał stwarzać takie pozory, bo uważał je za swoje słabości i bał się możliwości bycia słabym. Wszyscy to wiedzieli, ale nikt mu tego nie mówił, bo Ruka był bardzo emocjonalny i nie wiadomo do końca jakby zareagował, ale jedno było wiadome, na pewno byłby smutny. A tego raczej nikt nie chciał.

       - Dobra, dobra. Rozumiemy - Mika szturchnął go lekko w prawe ramię, po czym rzucił w stronę Isaac'a delikatny uśmiech, ale on nawet na niego nie spojrzał co spowodowało lekkie zaniepokojenie ze strony Mikaela . Może i brunet sporo się zmienił, ale wciąż nie potrafił zachowywać się normalnie w tłumie, w miejscach publicznych. Kiedyś było to dla niego po prostu dziwne, bo cały swój czas spędzał praktycznie w samotności i nie był przyzwyczajony do większej liczby ludzi, a teraz po prostu nie lubił być przez nich obserwowany. Może nie chciał być w centrum uwagi, a może zraziły go komentarze kierowane do niego, a może to i to. Sam nie wiedział.

       - Dzisiaj zaczynają się testy - Ruka splótł ręce za głową - Nie chce mi się ich pisać. Zresztą nie są mi do niczego potrzebne. Nawet po napisaniu ich najgorzej ze wszystkich i tak z palcem w nosie nie będę musiał martwić się o to co będzie potem. Na pewno przyjmą mnie do jakiejś armii. Zwłaszcza jak ma się takie znajomości. Nie Isaac? - Spojrzał na bruneta leniwie po czym puścił mu oczko.

       - Mhh - mrukną od niechcenia , cały czas spoglądając w dół.

       - Mhh... I to tyle? Isaac ostatnio jesteś jeszcze bardziej małomówny niż zazwyczaj. Co z tobą. Aż tak się stresujesz tymi głupimi testami. Wybacz, kto jak kto, ale ty na pewno nie musisz się nimi przejmować - Czarnowłosy był coraz bardziej zirytowany - Nie ignoruj mnie - Podniósł głos jeszcze bardziej, kiedy zobaczył, że Isaac nawet na niego nie spojrzy, że najzwyczajniej w świecie go ignoruje. Podszedł do niego od tyłu i łapiąc go za ramię obrócił nim w swoją stronę.

       - Zostaw mnie! - krzyknął tak głośno, że wszyscy na korytarzu momentalnie obrzucili go swoim lekko pytającym, lekko strachliwym spojrzeniem, bowiem nie wiedzieli co to mogło oznaczać. Isaac cały czas patrzył w ziemię, ale domyślił się, że teraz jest w centrum uwagi. Jego oddech stawał się coraz cięższy. Gniew spowodowany ciągłym bólem narastał w nim już od kilku dni, a on nie mógł nad nim zapanować. Czuł się osłabiony. Nie mógł spać, nie miał siły jeść, czy nawet chodzić. Jego skrzydła z dnia na dzień stawały się coraz dłuższe i przybierały lekko srebrzystego koloru. Nie mogąc już wytrzymać płakał, ale nie łzami lecz krwią. Miał wrażenie, że nerwy rozrywają go od środka. Izolował się od wszystkich. Nawet od Mikael'a, którego obecność również nie potrafiła przynieść mu ulgi.
       A to wszystko przez to, że jego zmysły rosną w siłę, że jego ciało przygotowuje się na starcie z demonami. Mimo iż tego nie odczuwa staje się silniejszy. Lecz ból ustanie tylko wtedy kiedy zabije pierwszego demona, wtedy też jego moc całkowicie się uwolni i stanie się on jednym z najpotężniejszych istot w niebie i nie tylko. A dusza, która pragnie zabijać upadłych, która żywi się krwią w końcu się z nim połączy i będzie zaspokajać swój głód z każdym zabitym demonem. Dlatego Isaac jest tak niezwykły, bo jego siła nie ma ograniczeń, a on sam jest w stanie wyznaczać sobie progi, które będzie pokonywał z czasem, aż w końcu i one znikną, czyniąc go najpotężniejszym zaraz po Bogu, ale co ta moc z nim zrobi. Tego prawdopodobnie nie wie sam Jezus. Inaczej nie dawał by chłopakowi drugiej duszy i to duszy żywiącej się demonami. No chyba, że chce unicestwić wszystkie demony, ponieważ dusza, która zaczyna żywić się krwią demona nie przestanie tego robić, dopóki jej nie zabraknie. A co się stanie później? Tego nie wie nikt. No chyba że...

       - Isaac - Nareszcie go znalazł - Szukam cię już ponad pół godziny - To prawda. Minęło już ponad pół godziny od małego incydentu na korytarz. Wtedy też Isaac po tym jak zdenerwował go Ruka zdecydował, że chce zostać sam i nie zważając no wołanie Mikael'a szybkim krokiem szedł przez korytarz, aż doszedł do biblioteki, która z powodu zaczynających się dzisiaj egzaminów była pusta. Wszedł schodami na balkon wewnątrz biblioteki i położył się na końcu pomiędzy ścianą a regałem. Od tamtej pory leży cały czas trzymając się za brzuch i podciągając kolana do głowy - Jesteś rozpalony - powiedział Mikael, po tym jak dotknął jego twarzy. Co prawda nie musiał sprawdzać, bowiem było to widać na pierwszy rzut oka. Isaac miał wypieki twarzy i wysunięte kły. Jego oczy nie były już niebieskie, ani żółte jak to się czasami zdarzało, a raczej nie całkowicie. Bowiem od rogów tęczówki były krwisto czerwone, a od strony źrenicy, co było mniej zauważalne miały żółtą barwę.

       - Odejdź, chcę być sam - powiedział z wyczuwalnym zdenerwowaniem jak i zmęczeniem, sporym zmęczeniem. Mikael westchną i pokiwał delikatnie głową, po czym oparł się o ścianę na wprost regału i położył na prawej nodze głowę Isaac'a jednocześnie zginając lewe kolano - Co robisz - wymruczał pod nosem półprzytomny.

       - Chyba nie myślałeś, że sobie pójdę i zostawię cię w takim stanie - mówiąc to ściągną z siebie czarną bluzę, którą okrył bruneta - Nigdzie mi się nie spieszy, więc odpoczywaj - Jego głosy wydawał się teraz taki spokojny.

      - A nie miałeś być jednym z dzisiejszych egzaminatorów - Mimo iż brunet był zmęczony to wciąż potrafił mówić z wyczuwalnym sarkazmem.

       -  Może i miałem, ale jak zobaczą, że ciebie nie ma to nawet nie będą na mnie czekać - zmierzwił mu lekko włosy - Także nie masz się o co martwić - Uśmiechną się w kierunku Isaac'a, który miał twarz przyciśniętą do jego brzucha, więc nic nie widział, ale i tak wiedział, że Mika się uśmiecha.

       Jego oczy. To niemożliwe, ale... Czyżby jego duch nie był taki za jakiego go braliśmy? Boję się, bo co będzie kiedy on...Kiedy zabije demona. Co się wtedy z nim stanie? Czyżby on chciał go poświęcić? Nie to się nie stanie. - Cały czas kłócił się z myślami. Patrząc to na Isaac'a, to na wielkie okno przez, które było widać, że powoli zaczyna się ściemniać. Dopiero teraz Mika zorientował się, że siedzieli w bibliotece cały dzień. - Chyba musimy już iść - mruknął do siebie cicho. Jedną rękę wsuną pod ramię Isaac'a, a drugą pociągną go do góry po czym oparł go o ścianę. Sam wstał i już po chwili odwrócony do bruneta plecami złapał go za nadgarstki i wciągnął go na swoje plecy.

       - Co robisz? - zapytał pół snem Isaac

       - Mam zamiar zanieść cię do pokoju. Nie widać? - Zadając pytanie lekko się uśmiechnął. Jednak Isaac był wciąż zmęczony i nic mu nie odpowiedział, bowiem zasnął. Mikael szedł wzdłuż regałów, później po schodach i znów wzdłuż regałów dochodząc do drzwi, którymi wyszedł i udał się do pokoju Isaac'a. Był tak zamyślony tym żeby nie obudzić Isaac'a, że nie zauważył postaci pomiędzy szafkami, która cały czas wodziła za nim wzrokiem.

       - Mógłbyś przestać się chować? - zapytał ciemnowłosy chłopak, który opierał się przodem o barierkę na balkonie i wpatrywał się w drzwi, którymi przed chwilą wyszedł Mikael. Odwrócił się i zaczął lustrować ciemnego blondyna, który zleciał przed chwilą z okna, a teraz szedł w jego kierunku.

       - Jak długo wiedziałeś? - zapytał ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Stanął obok ciemnowłosego i usiadł na barierce cały czas nie spuszczając wzroku z ciemnowłosego.

       - Odkąd wszedłem do biblioteki -ciemnowłosy odpowiedział mu tym samym uśmieszkiem jednocześnie przybliżając się do niego. Blondyn zawiesił mu ręce na szyi na co tamten wszedł między jego kolana i zaczął go całować. Blondyn pociągnął swojego partnera za włosy wyginając tym samym jego szyję w delikatny łuk, wpatrywał się w niego przez chwilę, oblizał lekko wargę po czym całował go dalej. Ciemnowłosy uśmiechnął się nieco po czym złapał za jego koszulkę i ściągnął go na ziemię. Pocałował go namiętnie tak, że blondyn nie mógł złapać tchu. Po chwili odsunął się od niego i odbijając się jedną ręką od barierki zeskoczył z siedmiometrowego balkonu wylądowawszy jakby był to zaledwie jeden metr. Kiedy podszedł do drzwi, zatrzymał się i powiedział - Będziesz tak stał. Czy idziesz ze mną Yun? - z lekkim uśmiechem odchylił głowę w lewą stronę.

       - Jak nie, jak tak Haru - Staną nogami na barierce i odbił się od niej tak mocno, że znalazł się po jego prawej stronie i zawiesił mu rękę na barku - To idziemy? - uśmiechnął się słodko i pociągnął za klamkę.





                                                                              ***




       Isaac leżał na łóżku wciąż zginając się z bólu. Mika siedział na krawędzi łóżka i patrzył na chłopaka przez ramie. Nie mógł znieść, że nie może mu pomóc. Kiedy Isaac odwrócił się do niego plecami tym samym robiąc mu sporo miejsca. Mika ściągnął bluzę, bały podkoszulek i położył się obok niego opierając głowę o ramę łóżka. Wpatrywał się Isaac'a póki nie usną myśląc, dlaczego to musiało spotkać jego a nie kogoś innego. Za jakie grzechy jego najmłodszy brat musi tak cierpieć. Dlaczego musi mieć to w sobie i dlaczego Bóg mu to zrobił. Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania. Przysunął się do niego i wtedy zobaczył, że jego twarz jest jeszcze bardziej gorąca niż wcześniej, a do tego była cała zalana potem zresztą tak samo jak niektóre części włosów i ubrań. Dotknął jego dłoni i poczuł niewyobrażalny chłód, zrobił to samo z jego czołem, ale czuł jakby dotykał lodu. Przykrył go porządnie kołdrą i dołożył jeszcze dwa koce leżące na fotelu. Zgasił światło i przytulił go od tyłu. Rozmyślał jeszcze chwilę po czym zapadł w sen, którego tak bardzo potrzebował.
       Światło delikatnie wpadało przez okno sprawiając, że beżowe ściany nabrały pomarańczowego koloru. Była chwila po piątej kiedy Isaac zaczął się wybudzać z głębokiego snu. Powoli otwierał powieki przecierając je nieco palcami. Poleżał przez chwilę w bezruchu po czym spojrzał na śpiącego po lewej Mikael'a i przewrócił się na prawy bok i ściągając z siebie kołdrę usiadł na krańcu łóżka. Oparł łokcie na kolanach i skrył głowę między nimi. Wciąż czuł ból, co prawda tak jak zawsze z rana był łagodniejszy, ale dalej mocno wyczuwalny. Brunet wyprostował się i wziął głęboki wdech.

       - Ale śmierdzę - skrzywił się nieco. Niechętne wstał, podszedł do szafy, wyjął czyste ubrania i powolnym krokiem udał się do łazienki, lecz zatrzymał się przy łóżku, w którym spał Ruka. Jak zawsze wyglądał śmiesznie. Spał z głową przy lewym rogu łóżka, jedną nogę miał po prawej, a drugą po lewej stronie łóżka. Oczywiście całą kołdrę miał na brzuch i głowie, a nogi miał całkowicie odkryte - Ha - Uśmiechną się do siebie z politowaniem - Zawsze musisz tak spać - podszedł bliżej i pociągnął kołdrę na jego nogi. Jeszcze raz obdarzył go tym samym uśmiechem i wszedł do łazienki delikatnie zamykając za sobą drzwi. Rzucił ubrania na ziemię i wszedł pod prysznic, puszczając zimną wodę. Po dziesięciu minut małego relaksu wyszedł nagi z kabiny od razu złapał za ręcznik, którym lekko przetarł włosy i wziął się za wycieranie całego ciała. Ponieważ stał tyłem do drzwi nie zauważył, że ktoś wszedł do łazienki.

       - Dlaczego zawsze musisz być taki niedokładny - Rozpoznając głos Isaac zbytnio nie spieszył się aby odpowiedzieć, a tym bardziej żeby się odwrócić. Zrobił to dopiero wtedy kiedy jego gość wyrwał mu ręcznik z ręki.

       - Mika, przestań - Mruknął z niezadowolenia kiedy tamten zaczął wycierać jego włosy - Nie musisz...

       - Tak, muszę - przestał wycie jego włosy. Delikatnie ujął jego twarz w dłonie i wpatrywał się teraz w jego lekko zmęczone oczy - Nie chce żebyś się rozchorował i to jeszcze przed testami - Testy wcale go nie obchodziły, ale Isaac'a tak, dlatego właśnie Mikael to powiedział. Bo był pewny, że wtedy pozwoli mu dokończyć to co zaczął. Kiedy skończył pocałował chłopaka delikatnie - Ubierz się - tym razem pocałował go w czoło i wyszedł z łazienki i zaczął ścielić łóżko. Po chwili Isaac wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi.

       - Już ci mówiłem, że nie ma sensu tego robić. Przecież wieczorem znowu będzie rozwalone - mruknął po czym podszedł do okna.

       - A ja ci mówiłem, że i tak będę to robił - obdarzył Isaac'a złośliwym uśmiechem. Na co tamten tylko prychnął pod nosem z niezadowolenia, ale kiedy odwrócił się w stronę okna na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zawsze tak robił, bo lubił czuć jak Mikael się o niego martwi, a tamten wiedząc o tym nie tylko mówił mu o tym lecz również pokazywał  mu to na każdy możliwy sposób.






                                                                              ***




       Było chwilę po dziewiątej rano. Wszyscy trzecioklasiści, wraz z nauczycielami i najważniejszymi aniołami w niebie, czekali na rozpoczęcie się ostatniego testu. Testu praktycznego. Dzisiaj był ten dzień kiedy uczniowie podzieleni na dwudziestoosobowe grupy mieli zmierzyć się w piekle z demonami. Do piekła dostaną się przez portal, wraz z nauczycielami i strażnikami, którzy będą pilnować, aby każdy uczeń uszedł z życiem z tego zadania.
       Isaac stał obok Mikaela. Nie dało się ukryć, że był nieco zdenerwowany, bowiem rozglądał się na wszystkie strony i w dodatku jego oddech był tak głośny, że nie dało się go nie usłyszeć. Mimo, że nikt mu tego nie powiedział to on i tak wiedział, że wszyscy mają co do niego bardzo wysokie oczekiwania. Niebo nie było takie duże i teraz już każdy anioł wiedział, że chłopak posiada w sobie drugą duszę. Dlatego też pojawiły się osoby, które nigdy wcześniej nie przychodziły na takie typu rzeczy i to jeszcze do szkoły. Chodziło głównie o Metatrona, Uriela, Malakima, Rafaela i Michała, którzy byli bardzo ciekawi tego jak silny jest ten dzieciak. To wszystko wywierało presje na dzieciaku. W dodatku czuł jak TO zaczyna się budzić, bowiem ból stawał się coraz większy. Mimo iż stresował się zejściem do piekła, to z drugiej strony nie mógł się tego doczekać, bo wiedział, że wtedy to uczucie ustanie, że pozbędzie się go raz na zawsze. Przynajmniej tak mu mówiono. Isaac był teraz odłączony od rzeczywistości jednak zaczęły docierać do niego szepty aniołów wokół niego. Jak to się mówi "Zszedł na ziemię". Zobaczył pięć dużych portali. Domyślił się, że to już się zaczęło. Poczuł mocne uderzenie w piersi i pieczenie na całym ciele. Miał wrażenie, że ktoś dobija się od środka, że zaraz przebije jego skórę, wyjdzie z niego i stanie obok. Gwałtownie pochylił się do przodu jedną ręką ściskając brzuch, a drugą łapiąc się za łopatki. Pod ręką czuł, że jego skrzydła wzburzają się pod skórą, że chcą wyjść na światło dzienne, ale on tego nie chciał, bo wiedział, że to będzie jeszcze większy ból. Nie wiedział co się z nim dzieje, jeszcze do niedawna był w stanie wytrzymać wszystko, a teraz... Nie mógł już wytrzymać. Nie poczuł nawet jak wbił swoje szpony w brzuch i zrobił sobie głęgokie rany na prawej łopatce przeciągając po niej dłonią.

       - Szpony... i co jeszcze mi dasz może drugą parę skrzydeł. Anioł ze szponami. Ha. Cóż za ironia. - pomyślał sobie Isaac, który nie mógł ustać w miejscu. Po mimo całego bólu zaczął odczuwać żądzę krwi, poczuł chęć zabijania. Miał już zrobić pierwszy krok w stronę portalu kiedy poczuł na prawym ramieniu czyjąś dłoń. Uniósł głowę i spojrzał w jego kierunku. Czuł jak jego oddech przyspiesza.

       - Wiem, że to trudne, ale musisz jeszcze trochę wytrzymać - Mika'el wpatrywał się w jego do połowy czerwone oczy - Już niedługo cały ból minie. Wystarczy, że zabijesz jednego demona. Wszystko minie, zobaczysz - Isaac ponownie zgiął się z bólu. Mikael zauważył, że są oni obserwowani przez najsilniejsze anioły. Natykał się na spojrzenia braci jak i ojca, którzy tak samo jak i on nie wiedzieli co się dokładnie dzieje z chłopcem. Stanął przed nim i pochylił głowę zaraz nad jego prawym ramieniem. Ujrzał jego poranione plecy i słyszał jak mocno zaciska zęby - Ranisz swoje ciało Isaac. Dasz rade to zwalczyć. Jesteś silny. Przecież wiesz o tym. - Starał się podnieść go na duchu. Chociaż sam jego widok go dobijał. Pochylił się jeszcze bardziej i odchylił głowę w lewą stronę, starając się mieć lepszy dostęp do jego twarzy. Pocałował go delikatnie, co sprawiło, że chłopak naprawdę się uspokoił i to pierwszy raz za sprawą Miki, bo jak do tej pory to tylko sen był w stanie uśmierzyć cierpienie. Kiedy białowłosy przesunął swoją twarz tak, że teraz oboje stykali się czołami, wcześniej musnął policzek Isaac'a swoim - Będzie dobrze - powiedział ze spokojem, po czym odsunął twarz o dziesięć centymetrów od chłopaka. Isaac uniósł delikatnie głowę i otworzył oczy. Mika miał wrażenie, że jego serce przestało bić, bowiem oczy Isaac'a nie były już tylko w połowie czerwone, lecz w całości. Jego krwiste spojrzenie, aż mroziło krew w żyłach. Chłopak był przerażający. Mika pomyślał, że chłopak wygląda jak - Demon










      





poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 8

   Wreszcie napisałam, nowy rozdział. Oczywiście jak zawsze po nocach, ale tak jest najlepiej. Nie wiem co mogę napisać. Mam nadzieję, że się spodoba, ale wiadomo wszystkim nie dogodzisz. Ale krytyka pomaga, jest potrzebna, najdłużej w nas siedzi i najbardziej kształtuje. Dzięki niej nie jesteśmy zadufani w sobie i nie myślimy, że jesteśmy panami tego świata. Dlatego w Polsce jest wiele wspaniałych ludzi, bo gdzie nie spojrzysz to sama krytyka, na ulicy, na forum internetowym, pod filmami na youtube, w komentarzach na wp.pl czy wielu innych...." Lepsza szczere spierdalaj, niż fałszywe przepraszam "....Jeżeli krytykujesz, bo naprawdę tak myślisz to chcesz czy nie, twoje słowa są zapamiętane bo " Krytyka wżera się w mój pokład, jak krew w obcych". Dobra sorry, ale muszę to napisać... Brawo dla szczypiorków ( chociaż z nich takie szczypiorki jak ze mnie św. Matka Terasa...Bo mają te mięśnie) za brąz, za walkę, za emocja i za łzy. Zostańcie do ME 2016 wygrajcie złoto i niech waz tak zapamiętają ci sezonowcy, bo dla mnie ten brąz był jak złoto i brawa dla was...No i brawo za dzisiaj i wczoraj dla tenisistek i tenisistów....przegraliście, ale dla mnie to pojęcie względne. Jak to mówi moja czteroletnia siostra, Polacy zawsze walczą do końca... i wy jesteście na to przykładem. Szkoda mi Murray'a, że nie wygrał Australian Open....ale cóż ktoś musi przegrać. To tyle z przeglądy sportowego. Powiem tyle szkoła się kończy i to nie dlatego, że ktoś napisał mi tak w kom. bo to było już dawno zaplanowane, tak samo ja te zmiany na końcu...powiem że jak na razie to w planach jest jeszcze tylko jedna taka zmiana. Niby za jeden, dwa rozdziały, ale zobaczymy ile to zajmie. Miłego czytania.



                                                                                                                 Kira


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------





       Isaac siedział na trybunach podczas, gdy inni uczniowie dobierali się w pary. Wszystko byłoby wręcz idealnie gdyby nie pewna rzecz, a raczej pewien chłopak, który siedział trzy miejsca za nim. Blondyn odwrócił się powoli i zobaczył jak chłopak siedzi na samym brzegu krzesła opierając głowę o oparcie. Czarnowłosy podpierał nogi o inne krzesło przed sobą i cały czas żuł gumę nie spuszczając ani na chwilę wzroku z Isaac'a, który był bardzo poirytowany jego zachowaniem.

       - Nie za wygodnie Ci? - powiedział sarkastycznie  blondyn. Był wkurzony i to bardzo. Sam nie wiedział czym, ale ten chłopak wyprowadzał go z równowagi. Denerwowała go jego pewność siebie, którą roztaczał dookoła siebie, jeszcze ten arogancki wyraz twarzy. Isaac miał wrażenie, że ciemnowłosy robi to specjalnie, że bawi go to, ale mimo to sam nie mógł powstrzymać gniewu. Chwile po tym jak się odwrócił poczuł jak ktoś opiera się na jego prawym ramieniu. Kiedy z drugiej strony zobaczył dłoń z czarnymi paznokciami, która bawiła się kosmykiem blond włosów, był pewien, że to jego "ulubiony" współlokator. Chociaż nie patrzył na jego twarz to wiedział, że dalej się uśmiecha.

       - Tak jest o wiele lepiej. - powiedział Ruka przeciągając przedostatnie słowo. Leżał teraz w takiej samej pozycji tylko, że teraz opierał się tyłem głowy o ramię blondyna, a nie o oparcie. Przejechał ręką po twarzy chłopaka - Wiesz masz tak delikatne ciało, że nie wiem czy dasz sobie radę w walce. Nie posiadasz mięśni i jesteś ze trzydzieści centymetrów niższy ode mnie , a  za piękną buźkę to raczej nie ma taryfy ulgowej. Ja należę do tych miłych, więc nie musisz się mnie bać, ale są tu tacy - jego głos się zmienił. Nie był już taki rozluźniony i rozbawiony. Stał się jakby bardziej poważny i ostrożny. Mówił nieco ciszej, jakby bał się, że ktoś usłyszy - którzy zaraz po tym, jak dowiedzą się kim jesteś, to będą chcieli, jakby to delikatnie ująć, pobawić się z Tobą.

       - Pobawić? - prychną blondyn, pokazując tym samym swój ognisty temperament, bowiem zmienił swój ton głosu. Zaczął mówić szybko, jakby z oburzeniem - co ja ci wyglądam na dziecko? Może mam iść pobawić się do piaskownicy? - Isaac nie zauważył, że swoim zachowaniem, swoją reakcją sam odpowiedział na swoje pytani. Zachował się jak dziecko, które kiedy coś nie idzie po jego myśli zaczyna się kłócić, krzyczeć i nie umie się opanować. Ruka otworzył szerzej oczy, po czym znowu stał się taki jak wcześniej. Śmiał się.

       - Nie wieże, naprawdę zadałeś to pytanie? Nie ma co... Naprawdę jesteś dziwnym dzieckiem - powiedział to specjalnie i dalej zaczął się śmiać. Isaac zacisnął zęby ze zdenerwowania. Nie chciał mu dawać więcej powodów do tego, żeby śmiał się bez końca.

       - Dobra, możesz już przestać - powiedział zdenerwowany, rozglądając się dookoła. Zdawało mu się, że wyczuwa jego obecność, energię, która mu towarzyszy i dzięki której ogarnia go uczucie ciepła i spokoju. Przy nim czuł się zupełnie inaczej, nie był taki spięty, może i się denerwował, ale wystarczyło, że tamten powie parę słów i wszystko wracało do normy. Za to ten tu robił wszystko żeby go zdenerwować.

       - Zapomniałem, że dzieci nie wolno denerwować - no i znowu to samo. Ciemnowłosy śmieje się coraz bardziej, a Isaac jest na granicy wytrzymałości. Blondyn spojrzał na niego po czym lewą ręką zepchną z siebie jego głowę, a ten uderzył nią o oparcie po czym wylądował na ziemi - Ała, mógłbyś nieco uważać - powiedział z uśmiechem trzymając się za kark - Dobra - uspokoił się kiedy spojrzał w oczy Isaac'a. Wstał. Przeskoczył przez krzesło obok chłopaka i usiadł na siedzeniu opierając lewą rękę na oparciu po czym wpatrywał się w Isaac'a - Spokojnie, już przestałem. Więc się tak nie denerwuj - rzeczywiście, uspokoił się. Spoważniał, ale był bardzo rozluźniony. Możliwe, że to było jego stałym zachowaniem. Może należał do osób otwartych. Isaac tak twierdził, ale nie mógł być tego pewny w stu procentach, bowiem za mało go znał.

       - Możesz się trochę odsunąć? - powiedział z lekkim zniesmaczeniem, kiedy zobaczył, że czarnowłosy, który był oddalony od niego jakieś dwadzieścia centymetrów, zaczął bawić się kolczykiem w języku.

       - Co, nie podoba ci się? - wróciło mu jego wcześniejsze poczucie humoru. Nie odsunął się, lecz przysuną bliżej - Wiesz jak przyjemnie się z tym całować. Możemy spróbować - na jego twarzy pojawił się lubieżny uśmiech, po czym przejechał kilka razy kolczykiem po zębach. Był niecałe dziesięć centymetrów od twarzy Isaac'a i delikatnie ujął jego policzek w dłoni - Wiesz powinienem cię czegoś nauczyć - z jego twarzy dalej nie schodził uśmiech. Isaac zepchną z siebie jego rękę i rzucił mu złowrogie spojrzenie.

       - Nie prosiłem się o nic, a już na pewno o twoją pomoc - odwrócił się w inną stronę. Spoglądał na uczniów którzy kończą dobieranie się w pary i sami wpatrują się w niego. Poczuł się dziwnie co było do niego nie podobne, bowiem nigdy mu to jakoś szczególnie nie przeszkadzało. Wzrok innych ludzi był dla niego bez znaczenia, dlatego nie wiedział dlaczego tak reaguje, ale tylko do chwili, w której zobaczył, że patrzy na niego również białowłosy Mikael. Teraz już wiedział, to przez niego tak się speszył, bo czuł na sobie jego wzrok. Isaac podświadomie nie chciał, żeby on widział go w takiej sytuacji jak teraz. Kiedy ktoś znajduje się tak blisko niego i w dodatku go dotyka. Blondyn gwałtownie wstał i patrzył przez chwile na Mikael'a, ale odwrócił się kiedy Ruka zaczął mówić.

      - Ty może i się nie prosiłeś, ale on - spojrzał na Mika'ela - sprowadził mnie tu właśnie w tym celu, żebym cię uczył i żebym z tobą mieszkał - Isaac otworzył ze zdziwienia oczy, a ciemnowłosy mówił dalej - Myślisz, że nie wiedziałem kim jesteś. Wiedziałem o tym już ponad dobre pół roku temu. Kiedy byłem w pierwszej klasie, twój ojciec przyszedł do mnie i złożył mi propozycje. Miałem zrobić sobie trzy lata przerwy od szkoły, po czym miałbym przyjść do drugiej klasy i Cię pilnować. Właśnie przez to jestem taki wkurzony. Wczoraj dostałem wiadomość, że mam się tu pojawić i musiałem zostawić wszystko żeby wrócić. Wiesz może dlaczego ? - pochylał się teraz nad dzieciakiem

       - Nie, niby skąd miał bym wiedzieć ?

       - Żeby zajmować się jakimś rozpuszczonym szczeniakiem, który zamiast podziękować grzecznie za pomoc to jeszcze strzela fochy i nic tylko gada zamiast coś zrobić. Co zaskoczony ? - zapytał kiedy zobaczył minę Isaac'a. Tak był zaskoczony, a raczej zszokowany. Sądził, że Ruka wybrał go z własnego wyboru, bo chciał go denerwować, bo chciał się na nim wyżywać, bo chciał go szantażować tym, że wie kim jest, a nie bo ktoś mu tak kazał - Widzę, że tak...ale chyba nie myślałeś, że twój ojciec pozwoli, żeby zajmował się ktoś słabszy, kim będziesz mógł pomiatać. Zapewniam, że w moim przypadku na pewno tak nie będzie.

       - Ruka - czarnowłosy odwrócił się i patrzył w to samo miejsce co Isaac, oboje patrzyli na Mikael'a, który szedł w ich stronę. Zresztą nie tylko oni patrzyli. Mika złapał ciemnowłosego za ramię i odsunął go od Isaac'a. Zrobił to tak, że nikt nie zauważył jak dużo włożył w to siły, bowiem Ruka był zbyt dumny, żeby przyznać, że poczuł lekki ból - Możesz mi powiedzieć co robisz - nie musiał tego mówić, żeby Ruka zrozumiał. Jego oczy mówiły wszystko po za tym wiedział, że wszyscy po połączeniu ze swoim partnerem stawali się tacy, byli o siebie zazdrośni, martwili się o siebie, kochali tylko siebie na wzajem i nie chcieli się sobą dzielić z kimś innym. Odpuścił. Nie miał zamiaru się z nim kłócić, bowiem Mikael był jego ulubionym nauczycielem z braci, w ogóle był jego ulubionym nauczycielem ze wszystkich.

      - Nic, tylko rozmawiamy Mikael, a o czym pomyślałeś? - wiedział o czym pomyślał. W sumie to specjalnie zbliżał się do chłopaka, bowiem wiedział, że Mikael na niego patrzy, ale sądził, że zrobi się taki zazdrosny o blondyna. Właśnie za to go zawsze lubił, że mimo iż próbował go poirytować ta tamten nigdy się nie irytował. Sytuacja się zmieniła i to Mikael się śmiał kiedy czarnowłosemu nie udawało się go denerwować, po czym to Ruka stawał się zdenerwowany. W końcu oboje zaczęli się drażnić ze sobą, ale zawsze oboje mieli dobry humor i się z tego śmiali. Natomiast teraz czarnowłosy wiedział, że tak nie będzie, że teraz ma swojego partnera i że teraz to z nim będzie się śmiał.

      - Mikael - zawołał jakiś nauczyciel i machnął ręką na wznak, aby podszedł do niego. Spojrzał jeszcze raz na Isaac'a po czym znalazł się obok nauczyciela. Isaac i Ruka śledzili go wzrokiem przez chwilę, jednak zaraz czarnowłosy spojrzał na blondyna, który znowu ujrzał jak sporo ludzi się mu przygląda.

      - Czy wszyscy już jesteście dobrani w pary ? - zadał pytanie mężczyzna o brązowych włosach, ten sam który zgarnął Isaac'a z korytarza - widzę, że tak - powiedział, kiedy nikt nie zaprzeczył - Więc dzisiaj Mikael będzie was uczył, dlatego też słuchajcie uważnie jego wskazówek i róbcie co wam karze. - Skiną głową w stronę Mika'ela po czym wraz z innymi nauczycielami zajęli miejsca gdzieś na trybunach.

      - Chodź tam - powiedział czarnowłosy i podszedł bliżej grupy, a zaraz za nim ruszył Isaac - Radzę ci, żebyś uważał co robisz, bowiem tam - wskazał na nauczycieli - siedzą osobniki, które będą ci się przyglądać prawie jak monitoring i nie ruszając się z miejsca będą wstawiać ci punkty w rzadkich przypadkach oceny. Wiesz w końcu to jest najlepsza szkoła nie tylko dla uczniów, ale i dla nauczycieli.

       - Ruka - powiedział szorstko Mikael. Ręce miał splecione na brzuchu. Uniósł jedną brew kiedy czarnowłosy spojrzał na niego przepraszająco - Dzisiaj nie macie nic szczególnie trudnego. Więc za wiele wam nie mogę pokazać. To jak opanujecie dzisiejszą lekcje zależy tylko i wyłącznie od was.

       - Nic trudnego? Jasne dla ciebie zawsze wszystko jest proste - powiedział jakiś chłopak.Wyglądał na pierwszaka bowiem był dość niski i miał krótkie czarne włosy z blond końcówkami.

       - Po prostu jesteś za głupi, żeby to pojąć - krzykną Ruka. Isaac był zaskoczony, bo pierwszy raz widział jak chłopak obok niego jest zły, aż zachciało mu się śmiać - Shusei od razu widać, że twój brat. Taki debil to tylko z twojej rodziny... - nie skończył bo Shusei szybko wizą jeden z mieczy wiszących przy ścianie i stanął przed nim. Ruka tak samo szybko jak on ruszył po miecz, ale zdziwił się, że Shusei nie idzie za nim i odwrócił się. Wtedy zobaczył że stoi jakieś dwa metry od Isaac'a i przykłada czubek miecza do jego szyi.

       - Gdybym miał do wyboru On albo On - wskazał na wcześniej wspomnianego chłopaka -  to jednak wybieram Shin'a na brata, przynajmniej on nie ma nic wspólnego z nim - wskazał ręką na Mike po czym spojrzał mu w twarz

       - O czym ty mówisz ? - zapytał czarnowłosy. Domyślił się, że on już wie, ale nie wiedział skąd. Przecież nikomu nic nie powiedział. Więc jak mogło się wydać, że Isaac i Mikael to bracia?

       - O czym? - Shusei szybko znalazł się za chłopakiem, spojrzał na Ruke i przejechał mieczem po torsie Isaac'a. Zrobił to tak precyzyjnie, że na ciele nie było nawet draśnięcia, za to wszyscy zobaczyli to czego nie powinni, zobaczyli pieczęć. Ruka stał teraz obok Mikael'a, który zacisną mocniej zęby i otworzył szerzej oczy - Nie mów Ruka, że nic nie wiedziałeś?

       - Wiedziałem - powiedział beznamiętnie - i co z tego? Pytanie brzmi skąd ty wiedziałeś? - zapytał poważnie patrząc mu prosto w oczy.

       - Proste byliście nieostrożni. Kiedy tak zabraliście go z areny postanowiliśmy z Yoshiro poćwiczyć nieco magię i jakoś tak wyszło, że otworzyliśmy weneckie lustro, które wam towarzyszyło. Zboczyliśmy znak, co prawda był większy, ale wiemy co to oznacza - uśmiechnął się bezczelnie - reszty się domyśliliśmy, zresztą nie było czego - powiedział i przycisnął miecz do gardła chłopaka, a po chwili pociągną, rozcinając delikatnie skórę, z której zaczęła lecieć krew. Spojrzał na Mike i jeszcze raz się uśmiechną widząc jego przerażenie po czym ponowił czynność, ale rana była teraz trochę głębsza - Chyba się nie boisz Mikael ? - i znowu ten szatański uśmiech.

       - Shusei - powiedział spokojnie Yoshiro po czym spojrzeli sobie w oczy - już wystarczy, nie uważasz? - Isaac wykorzystał chwilę nieuwagi i złapał za koniec miecza po czym okręcił go parę razy, aż Shusei nie wypuścił go z rąk. Odsunął się od niego kilka kroków i skierował się w jego stronę. Nim zdążył zrobić coś więcej Mika był już obok i załapał go za policzek zmuszając do tego by spojrzał mu prosto w oczy, w których nie zobaczył bólu po mimo ran na szyi i dłoniach, ale ujrzał spokój. Więc i on sam się nieco uspokoił, ale chwycił miecz przy swoim boku i wysuwając swoje kły oraz śnieżnobiałe skrzydła, zrobił niecałe dwa kroki w stronę Shusei'a z myślą zabicia go, ale kiedy poczuł szarpnięcie za ramię i ujrzał Isaac'a, który stanął przed nim natychmiast zaprzestał.

       - Mika, przestań....Nic mi nie jest. Więc, zostaw go - powiedział spokojnie i tak cicho, prawie jakby nie poruszał ustami, mogłoby się wydać że nic nie mówi, ale mówił i białowłosy słyszał to doskonale. Chłopak wypuścił miecz z rąk i dotknął Mikael'a w to samo miejsce gdzie widniał jego znak. Mika wzdrygną się lekko po czym wypuścił powietrze z płuc, po części z niezadowolenia, bo teraz nic nie może już zrobić, nie sprzeciwi mu się przecież. Z drugiej strony ze szczęścia, że nastąpiło przełamanie i to Isaac dotknął go pierwszy bez jakiejkolwiek jego interwencji i w dodatku chłopak czuł się przy tym tak spokojnie i pewnie. Schował swój miecz i łapiąc chłopaka za rękę wyszli z sali. Przed wyjściem Mika jeszcze dodał - Koniec  lekcji...możecie iść.



                                                              
                                                                          ***




       Było jakieś dziesięć po drugiej. Mikael i Isaac byli sami w pokoju blondyna, który po incydencie na drugiej lekcji wraz z białowłosym leżeli  teraz bez górnej części garderoby w łóżku. Po wcześniejszych ranach nie było ani śladu, ponieważ jak to powiedział Mika, anielska broń jest zaczarowana i jej rany dla aniołów nie są śmiertelne i szybko się goją.
       Isaac siedział teraz na torsie Mikael'a, który podpierał się na łokciach i uśmiechał się do niego lustrując całe jego ciało.  Blondyn z powrotem położył dłoń na pieczęci Mikael'a i wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany.

       - Hym... Coś nie tak ? - Mikael patrzył tak samo tylko, że na twarz na Isaac'a. Chłopak spojrzał na niego i uśmiechnął się w nieznany dotąd sposób białowłosemu. Wyglądał jak dzieciak z tym słodkim uśmiechem. Mika podniósł się i przez chwilę podparty był na dłoniach, ale kiedy niechcący Isaac otarł czołem o jego nos ten poczuł pragnienie dotyku. Objął chłopaka jedną ręką w pasie, a drugą przyciągną jego twarz do siebie. Zaczęli powoli, spokojnie, ale po czasie było coraz namiętniej i namiętniej, później pocałunki nie kończy się tylko na ustach, ale przenosiły się na uszy, ramiona, tors i z powrotem wracały na usta. Pocałunki były namiętne i spontaniczne, ale jednocześnie delikatne i spokojne. Czuli namiętność, ale nie pragnęli nic więcej, chcieli tylko bliskości, a pocałunki traktowali bardziej jak zabawę - Jeżeli chcesz to możesz wysunąć skrzydła  - powiedział ponętnym głosem Mika, który wiedział, że to spowoduje jego całkowite odprężenie. Zaproponował mu to, ale nie wierzył, że to zrobi, przynajmniej nie tak szybko. Starszy anioł uśmiechnął się po czym przewrócił blondyna na plecy i wylądował na nim. - Nie jest ci zimno - kontynuował kiedy ujrzał pytający wzrok chłopaka - Wiesz po zapieczętowaniu to normalne, przynajmniej przez jakiś czas.

      - Może trochę, ale to chyba przez to, że leże pół nagi. - uśmiechnął się i znowu go pocałował. Mika wstał ciągnąc go za sobą, bowiem chciał podnieść kołdrę, żeby go przykryć, ale nie zdążył, bo Isaac pchnął go na ścianę dalej całując. Oboje mieli wysunięte kły. Wtedy niespodziewanie wszedł Ruka z jakimiś znajomymi, którzy poczuli się niezręcznie i robili wszystko, żeby nie patrzeć na całujące się anioły.

       - Sorry nie wiedziałem, że tu jesteście - powiedział obojętnie, jakby ten widok miał na co dzień. On patrzył na nich a oni na niego - Wiem, że to raczej zły moment, ale czy to znaczy, że mogę wracać do domu? - mówił obojętnie. Lecz kiedy Mika rzucił spojrzenie typu "no raczej nie" to ten uśmiechnął się i powiedział - Przecież wiedziałem, ale chciałem mieć pewność - rzucił się plecami na łóżko - A wy będziecie tam tak stać ? - powiedział z arogancją, ale tamci wydukali, że muszą iść i na tym się skończyło. Wyszli i zamknęli drzwi - To będzie gadanie - przeciągną ostatnie słowo - A wy to moglibyście się ubrać, bo nie przypomina sobie, żebym zamawiał na dzisiaj striptiz. Więc ubierzcie się - powiedział po czym założył słuchawki na uszy i obrócił się do ściany. Isaac i Mikael nie ubrali się tylko poszli z powrotem do łóżka, po czym zasnęli na parę godzin.



                                                                                           
                                                                            ***




       Dziś był pierwszy poniedziałek czerwca i w ten piątek Isaac miał testy końcowe, w sumie to trwały cały tydzień, ale te najważniejsze były w piątek. Minęło ponad dwa lata od przybycia Isaac'a do szkoły. Przez ten czas Isaac pogłębił swoją więź z Mikael'em i nawet trochę polubił swojego współlokatora, z którym był teraz w jednej klasie, po tym jak ominął drugą klasę i przeniósł się do trzeciej. Poprawił swoją technikę w walce, swoją wiedzę i nauczył się korzystać z instynktu, który podpowiadał mu co ma robić. Co do innych ludzi takich jak Shusei, jego nienawiść do synów Gabriela jeszcze bardziej się pogłębiła i zawsze kiedy się widzieli to patrzył na nich z pogardą. Także mówiąc w skrócie wszystko się zmieniło. Wliczając w to Isaac'a i Mike. Oboje wyrośli, no może Isaac urósł więcej. Nabrali mięśni. Włosy Mikael'a wyjaśniały, a Isaaca wręcz przeciwnie, bo były teraz ciemno brązowe.

       Wszyscy uczniowie przyglądali się im, ale jednocześnie nie patrzyli im w oczy. Jednak oni byli już do tego przyzwyczajeni od bardzo dawna. Ludzie zawszę się tak patrzą, jedni z podziwem, a inni z pogardą, jeszcze inni z zazdrości, a inni jak ten tu ze znudzeniem i naburmuszoną miną, ale właśnie za to w jakiś sposób go lubili, bo w końcu Ruka też miał pewne zalety.

      - Ile można na was czekać, księżniczki - zapytał i wygiął twarz w grymas - Bardzo mi przykro, ale ten książę ma już zajęty terminarz....Więc kwiatuszki następnym razem - uśmiechnął się słodko, wręcz jak dziecko z podstawówki, nieznające jeszcze tego świata, po czym pokazał swoje poirytowanie i znudzenie czekaniem - moglibyście łaskawie szybciej ruszać swoje anielskie dupy i przychodzić na czas.







    Mika                                                                          Isaac










czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 7




         Witam po długiej, a raczej bardzo długiej przerwie. Wiem spieszyła, bo nie było mnie pół roku. Przez jakiś czas myślałam, że to już koniec i nie będę tego kontynuować, byłam pewna, że daliście sobie z tym spokój i porzuciliście czytanie tego bloga tak jak ja pisanie go. Powiem szczerze, rozleniwiłam się po prostu i tyle.... Chociaż przed wakacjami byłam pewna, że będę miała dużo czasu i będę pisać. Prawda czas miałam, ale pisać nie chciałam. Później zaczęła się szkoła, później pochłonęły mnie Mistrzostwa Świata w siatkówkę, a zaraz po tym zaczął się sezon PlusLigi, który dalej trwa, ale oglądania było już mniej, za to szperania i szukania wyników na necie coraz więcej. Potem Liga Mistrzów i Puchar Polski. Eliminacje na Euro 2016 w piłce nożnej, też mało oglądania, ale ja tak mam że po jak ma być mecz to żyję meczem dwa dni przed i tydzień po. Teraz jeszcze skończył się turniej Czterech Skoczni, ale dalej skaczą, biegi narciarskie i jaszcze Puchar Hopmana w tenisa... także zima pełna sportu, nie wspominając o boksie czy moim ulubionym MMA... Jeszcze raz sorry za tak długą nieobecność. Ostatnio jeszcze zaczęłam czytać i siedziałam po nocach... Dzięki za komentarze, bo pewnie jakby ich nie było to bym nie pisała, bo bym myślała że już nie czytacie, ale i tak na pewno większość z was już tego nie czyta i to tylko i wyłącznie moja wina... znam to, bo jak sama musiałam czekać na przeczytania jakiegoś bloga 4 miesiące to zapominałam o co w tym chodziło i porzucałam czytanie... Nie wiem kto napisał z anonima dzisiaj o 0:27 bodajże, ale siedziałam wtedy i pisałam do prawie pierwszej, musiałam się jeszcze uczyć więc nie dodałam wczoraj tylko dzisiaj.
Jeszcze raz sorry.

      Co do rozdziału i ogólnie bloga to mam pytania, które zawsze zapominam zadać... Jak się go czyta? No wiecie chodzi mi o wygląd strony, język jakim pisze....Mi się dobrze czyta, bo pisze to moim językiem codziennym i nie przepadam za czytaniem czegoś językiem bardzo formalnym. Wygląd strony... no wybrałam tak jak mi było najlepiej, bo niektórzy autorzy to piszą taką jakby  techniczną czcionką do tego 22, a ja wolę tak 16 pisać... A jakie jest wasze zdanie i co sądzicie o nowym rozdziale, a i to czego nie lubicie są cztery nowe postacie w zakładce bohaterowie... od razu mówię jak ktoś woli to może zdać się na własną wyobraźnie i nie zaglądać na fotki. To tyle...Miłego czytania, mam nadzieje że nie wyszłam z wprawy



                                                                                                                      Kira



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------






       - Zabije cię, zabije za to co mu zrobiłeś - Luna był wściekły, tak jak nigdy dotąd. Sam co prawda nie umiał sobie tego wytłumaczyć, ale nie mógł przestać. Oparł się dłońmi o naczynie i zacisnął na nim pięści. Wystarczyła by jeszcze chwila, a zmieniłoby się ono w pył. Jednak poczuł jego obecność. Ruszył w kierunku gdzie była ona najbardziej wyczuwalna. Szedł korytarzem, aż dotarł do jednej z sypialni , w której znajdował się owy demon i z głośnym trzaskiem otworzył wrota. Brązowowłosy siedział na łóżku pozbawiony górnej części garderoby.

       - Dagon - wysyczał cicho Luna, podszedł do niego, złapał go za ramiona i przycisnął do ściany. Demon jednak skierował leniwie oczy w jego kierunku i uniósł kącik ust, który podkreślał jego złośliwą naturę. Spojrzał na wściekłego Lunę.... Oh jak on go uwielbiał denerwować.

       - Masz do mnie jakąś sprawę - przerwał po czym poszerzył uśmiech i przechylił głowę w lewą stronę - Luna. Dzisiaj jetem zajęty więc możemy pobawić się inny razem

       - Nie pieprz. Dobrze wiesz po co tu przyszedłem - wciąż miał tą samą powagę w oczach. Dagon prychnął po czym odsunął go od siebie i wolnym krokiem podszedł do szafy.

       - Może  wiem, a może nie wiem... Kto to wie - spojrzał na niego i wyciągnął z szafy koszulę, którą już po chwili zaczął zakładać - zabawne - powiedział jakby sam do siebie

      - Hym? - czarnowłosy uniósł brwi pytająco

      - Macie to samo spojrzenie....pełne nienawiści. Dlatego to jest takie zabawne.... On jest malutkim aniołkiem, a ty.... jestem ciekaw jak szybko się pozabijacie, a może raczej jak szybko on będzie starał się zabić ciebie. Stawiam, że długo to nie potrwa... - zaczął się śmiać, a Luna zacisnął zęby i wpatrywał się w demona po czym głośno wypuścił powietrze i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami
     
       - Hej, nie obrażaj się - dodał nie przestając się śmiać





                                                                                   ***




    Mika siedział obok śpiącego Isaac'a już trzeci dzień. Nie spuścił go z oczu nawet na sekundę. Czuł, że musi być przy chłopcu, nie reagował na obecność innych, tylko cały czas wpatrywał się w jego twarz. Nie był taki jak wcześniej, złowrogi i  apatyczny. Teraz biła od niego delikatność i troska. Od kilku minut Isaac wiercił się na boki, aż w końcu zaczął się wybudzać.

       - Wiesz co masz robić - powiedział do Mikael'a ojciec spoglądając na dotychczasowego opiekuna Isaac'a, który wyszedł razem z nim z pomieszczenia. Mika wiedział co oznacza to uczucie chociaż nigdy wcześniej go nie odczuwał. Chłopak otworzył oczy i po chwili znalazł się w pozycji siedzącej, kiedy spojrzał na Mikael'a uniósł brew z niezadowolenia.

       - Co ? - zapytał opryskliwie chłopak anioła, który wpatrywał się w jego znamię na ciele.

       - Nic - powiedział po chwili i wstał z łóżka po czym odsłonił firankę z okna po prawej stronie, i opierając się o ścianę spoglądał na krajobraz. Isaac śledził go wzrokiem, ale po chwili poczuł coś dziwnego i zaprzestał. Wstał z łóżka i podszedł do szafki szukając górnej części garderoby, bowiem był tylko w spodniach. Kiedy się odwrócił zobaczył Mikael'a, który był nie całe pół metra od niego. Zanim zdążył coś powiedzieć został przyciśnięty do ściany. Zaczął się szamotać, ale Mika w tej samej chwili położył mu delikatnie dłoń na policzku. Isaac czuł jak zwalnia mu serce, oddech stawał się wolniejszy i głębszy. Nie umiał do końca tego nazwać, ale czuł się bezpieczny. Wtedy Mika powoli zbliżył się do niego i zaczął całować, Isaac nie czekając długo zaczął robić to samo. Rzucił podkoszulek, który trzymał w ręce i zaczął rozbierać Mikael'a, ten zaś oplótł się jego nogami i usiadł na łóżku. Nie trwało to długo, a Isaac wraz z Mikael'em ukazali swoje kły. Jednak Mika w przeciwieństwie do chłopaka był dużo bardziej opanowany. Isaac nie mógł już złapać tchu, dla niego to było za mało, chciał więcej. Zaczął zjeżdżać coraz niżej swoją ręką.

       - Uspokój się - wyszeptał mu do ucha Mika, jednak to nic nie dało i chłopak zaczął rozpinać jego spodnie. Wtedy już Mika wiedział, że musi to zrobić. Chwycił nóż który miał przypięty do pasa i zaciskając zęby wbił go w klatkę Isaaca, nieco niżej od serca. Wyciągną ostrze, a chłopak krzykną i wygiął się w łuk, ale zaraz oparł głowę na ramieniu Mikael'a dusząc ciężko z bólu.

     - Co ty.... - zapytał cicho.

     - Znasz zasady, nie możemy przekraczać granic - powiedział spokojnie. Przerzucił go na plecy i zawisnął nad nim po czym zaczął pić jego krew. Isaac'a przeszedł zimny dreszcz i z każda sekundą czuł jak jego ciało stygnie coraz bardziej.

       - Przestań....zimno - powiedział cicho. Po tych słowach Mika przestał i ponownie sięgną po nóż, tylko tym razem zatopił go w swoim ciele. Dokładnie w to samo miejsce co wcześniej tylko, że na ciele Isaac'a. Teraz sam położył się na plecy i usadził chłopaka na sobie.

       - Teraz ty - złapał go za ręce kiedy chłopak próbował się odsunąć - Nie bój się, nic ci nie będzie - mówił kojącym głosem

       - Nie boję się... - Mika nie pozwolił mu dokończyć

       - Boisz - rozluźnił uścisk kiedy chłopak spojrzał mu prosto w oczy - Czuję twój strach, tak samo jak ból. Czuję twoje pragnienia jak i te zimno. Znam to uczucie. Dlatego pozwól mi to zmienić - podniósł się na rękach, tak że ich twarze były w odległości od siebie o jakieś dziesięć centymetrów. Wplótł swoją dłoń w jego włosy i przyciągną go bliżej, po czym powiedział spokojnie - Zmienię twój strach i ból w siłę, w twoją największą broń i dam ci ciepło, którego tak dozgonnie pragniesz Isaac... Będzie dobrze więc pij, ten jeden jedyny raz... Dalej Isaac, zrób to - puścił go i ponownie się położył. Chłopak spojrzał na jego ranę niepewnie, ale postanowił to zrobić. Pochylił się i zaczął pić. Im dłużej pił tym coraz bardziej czuł chłód. Mikael powiedział, że da mu ciepło - Oszukał mnie - pomyślał i od razu oderwał cię od niego.

       - Kłamałeś... Dalej to czuje, to zimno. Jeszcze bardziej - przełkną ślinę i znowu trząsł się z zimna. Wtedy Mika przyciągnął Isaac'a do siebie, wysunął skrzydła i oplótł nimi jego zimne ciało. Isaac walczył z uściskiem, ale zaczął czuć ciepło, które napełniało go spokojem. W końcu przestał się opierać.

       - Mówiłem, że będzie dobrze - położył brodę na jego głowie widzą, że ten znowu robi się senny - teraz śpij...rana musi się zagoić - Isaac po chwili już spał. Mika przyglądał się mu dobrą godzinę po czym niechętnie, ale sam zapadł w sen. W końcu jego rana też musi się wygoić, a raczej zapieczętować.


      Następnego dnia Isaac obudził się obudził się pierwszy. Spojrzał na zegarek, było chwilę po ósmej. Nie był pewien ile dni spał tym razem i jaki ma jest dzisiaj dzień. Dlatego też starając się nie obudzić Mikael'a wstał z łóżka. Ubrał podkoszulek, bluzę, buty i rzucając ostatnie spojrzenie na Mike wyszedł z pomieszczenia udając się do swojego pokoju. W połowie drogi jeszcze zawahał się, na myśl że zostawił Mike samego. W końcu jednak pomyślał, że ten nie pozwolił by mu pójść, tylko znowu zatrzymałby go w taki sposób jak wczoraj. Na samą myśl lekko się speszył - Ja... ON... Boże - uniósł ze zdziwienia brwi po czym pomasował lekko skroń. Nareszcie jest, pokój 256. Wyciągnął z kieszeni klucz, otworzył drzwi i wszedł do środka powoli. Nie był pewny bowiem jego współlokator o ile był mógł jeszcze spać. Zlustrował oba łóżka... Oba były w takim samym stanie jak je zapamiętał - Mieszkam sam? Nareszcie jakieś plusy - pomyślał, był pewien, że przez ten czas nikogo tu nie było. Usiadł na łóżku i sięgnął po telefon, który zostawił podłączony do ładowarki kiedy ostatnio wychodził. Zobaczył na datę..

       - A więc dzisiaj piątek... Cholera, mogłem jeszcze pospać.....No nic, trzeba się zbierać w końcu szkoła Isaac, podnosimy się i idziemy się kształcić, ale najpierw może mały prysznic - wyciągnął z torby ręcznik, czystą bielizną i poszedł do łazienki. Szybko zrzucił z siebie wszystkie ubrania i wszedł do kabiny. Kąpiel była tak odprężająca, że stracił rachubę czasu. Siedziałby tam dłużej gdyby nie usłyszał dzwonka, który dzwonił pięć minut przed lekcją informując uczniów, żeby powoli schodzili się pod klasy. Isaac szybko wyszedł z kabiny, lekko przetarł się ręcznikiem, ubrał bieliznę i wyszedł z łazienki. Rzucił ręcznik w kąt i zaczął grzebać po szafie w poszukiwaniu czystych ubrań. Szybko założył czarne spodnie i czarne adidasy za kostkę, przekopał całą szafę w poszukiwaniu górnej części garderoby. W końcu przypomniał sobie jednak, że podkoszulki są w drugiej szafie, w tej pomiędzy dwoma łóżkami. Szybko się przy niej znalazł i wyciągnął biały podkoszulek na grubych ramiączkach i czarną skórzaną kurtkę, którą rzucił na łóżko. Odruchowo odwrócił się w stronę drugiego łóżka i doznał szoku. Na łóżku leżał jakiś czarnowłosy chłopak o czerwonych oczach w czarnych spodniach i czerwonej bluzie ze słuchawkami na uszach, a co do uszu. W jednym z nich miał dobre pięć kolczyków, a w drugim co najmniej pięć. Chłopak przyglądał się na jego nagi tors, a raczej na znajdujący się na nim znak. Isaac widząc to szybko się ubrał, chłopak odpowiedział dziwnym uśmiechem - A więc jednak...mam współlokatora - przyjrzał się mu chwilę, kiedy usłyszał kolejny dzwonek - No pięknie, jestem spóźniony - szybko zarzucił na siebie kurtkę, chwycił telefon i słuchawki, które założył na uszy i rzucając ostatnie spojrzenie nowemu współlokatorowi wyszedł z pokoju. Wiedział, że się spóźni. Mimo to nie miał zamiaru biegnąć jak nienormalny. Kiedy tak szedł przez chwilę pomyślał kim jest ten chłopak, tylko przez chwilę bowiem przypomniał mu się jego wzrok, a raczej na co patrzył. W pewnej chwili przypomniał sobie, że miał wcześniej owinięty tors - Czy to znaczy, że już mogę...mogę latać? - pomyślał - Może wypróbujemy... tylko gdzie...podwórko... arena... - jego rozmyślanie przerwał mu męski głos nauczyciela. Podniósł głowę i ujrzał wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o długich zielonych włosach.

       - Panie Isaac. Wiem, że jest Pan wyjątkowym uczniem, ale czy nie ma pan teraz zajęć - Zapytał nauczyciel sarkastycznie. No i szlag trafił jego chwilowe marzenia. Jak mus to mus, musiał iść na lekcję. Wcześniej spojrzał na plan. Pierwszą miał lekcje walki w klasie 305, ale tylko część teoretyczną, ponieważ część praktyczna odbędzie się na kolejnych dwóch lekcjach na arenie. Potem ma godzinę przerwy i na ostatniej lekcji ma strategi w walce w sali 408. Niby niewiele i niby szybko kończy, ta akurat, nic bardziej błędnego. Gdyby nie fakt, że lekcje trwają od dziewiątej i każda z nich trwa po półtorej godziny, plus dziesięć minut przerwy. Więc wychodzi na to, że dzisiaj zajęcia kończy o 17:10. Rzeczywiście szybko. Wyrwał się z zamyślenia kiedy usłyszał pukanie.

       - Dzień dobry, panie Murillo. Przepraszam, że przeszkadzam ale przyprowadziłem panu ucznia, który przechadzał się po korytarzu - mężczyzna pchnął go do środka klasy, jak można to nazwać klasą raczej przypominało to wykładowczą salę studencką. Ławki z przodu były na dole, a każde kolejne znajdowały się coraz wyżej. Nauczyciel znajdował się na podeście o wymiarach mniej więcej pięć na pięć metrów. - Do widzenia - powiedział i natychmiast wyszedł. Isaac obserwował jak zamykają się drzwi klasy. Obrócił się i przez chwilę poobserwował uczniów po czym usiadł gdzieś tak trzy ławki od końca. Oparł się o ścianę i położył jedną nogę na krześle. Nauczyciel przez chwilę popatrzył na niego, ale zaprzestał ponieważ wrócił do lekcji. Isaac słuchał nauczyciela, który miał ze sobą pomocnika, którym kierował dokładnie pokazując różne sposoby walki

       - Ja pokaże wam podstawy, a wy wykorzystacie je, poprawicie i dopasujecie do swojego stylu walki. Oczywiście zależnie od możliwości swojego ciała i siły, którą posiadacie. Będziecie musieli wyćwiczyć w sobie niektóre zachowania, bowiem mało który z was posiada prawdziwy instynkt zabójcy - powiedział mężczyzna, rzucając lekkie spojrzenie Isaac'owi za to ten spojrzał na uczniów po lewej stronie. Przez chwilę spotkał się ze spojrzeniem jednego z nich - Jak on miał, Ren? Nie Reita...tak, na pewno - czerwonowłosy chłopak speszył się trochę, jednak nie chciał wyjść na słabszego i nie obrócił twarzy. Isaac wyczuł to i uśmiechnął się prowokująco po czym znowu zwrócił się ku nauczycielowi - Zostało nam jeszcze pięć minut, więc możecie już iść do swoich pokoi i przebrać się na lekcje praktyczne - ledwo skończy, a wszyscy znaleźli się już na korytarzu. Po za oczywiście Isaac'kiem, który dalej nie ruszył się z miejsca

       - A ty nie masz zamiaru iść ? - odwrócił się w stronę biurka i zaczął w nim grzebać, kiedy chłopak leniwie przekręcił swoją głowę, którą opierał na ręce i spojrzał na niego.

       - Szczerze ? - zapytał z uśmiechem, a nauczyciel znowu na niego spojrzał.

       - No raczej - uniósł lekko głowę

       - Nie bardzo - zrobił dość słyszalny wdech i wydech, po czym pochylił trochę głowę. Teraz leżał twarzą do ławki lekko opierając dłoń o czubek głowy - Jeszcze jest lekcja, więc mogę tu siedzieć jeszcze chwile - chwila minęła i zadzwonił dzwonek, a nauczyciel zerwał się z miejsca

       - Teraz już nie możesz... wstawaj i na kolejną lekcję - powiedział z niby powagą na twarzy, ale można by powiedzieć, że było to bardziej pobłażliwe niż poważne. Isaac z wyraźnym niezadowoleniem wstał i ruszył w stronę swojego pokoju. Kiedy tak szedł zastanawiał się czy TEN koleś dalej tam jest, a jeżeli tak to co robi i co mu powie po tym co zobaczył wcześniej. No i jest pokój 256. Zrobił kolejny wydech i szybkim ruchem otworzył drzwi, ale tego kogoś tam nie było.

       - Uff...jakie szczęście, nie ma go - zamknął drzwi i podszedł w stronę szafy.

       - Kogo? - Isaac usłyszał znajomy głos - Nie tylko nie on - pomyślał i odwrócił się powoli. Wykrzywił swoją twarz w grymas kiedy zobaczył Mikael'a

       - Czego chcesz Mika'el ? - wyrzucił z siebie i zaczął szukać ubrań na zmianę.

       - Mika'el... dla ciebie Mika - powiedział wciąż z uśmiechem. Isaac zrezygnował z dalszej konwersacji. Wyciągną jakieś szare spodnie dresowe ze ściągaczem, ale nie były to dresy workowate. Po prostu lekko luźne spodnie dresowe i tyle. Do tego granatowy podkoszulek i oczywiście dłucie wiązane buty typowo wojskowe. Ściągnął kurtkę i spojrzał na Mike - Nie masz zamiaru wyjść?

       - A muszę...wstydzisz się mnie? - powiedział z lekkim uśmiechem, uchylił nieco usta i przejechał językiem po zębach na końcu zagryzając delikatnie dolną wargę. Co prawda nic nie miał na myśli, ale chciał żeby chłopak się speszył, bowiem bawiło go to. Isaac nie tyle się speszył co poddenerwował, prychną lekko i zaczął przebierać spodnie i buty. Mika nie takiej reakcji oczekiwał, aczkolwiek ta też mu się spodobała. Isaac wstał, żeby podciągnąć spodnie i poczuł jak białowłosy jedną ręką położył na jego klatce piersiowej, a drugą jechał po jego szyi w górę. Złapał go za podbródek i i skierował w swoją stronę, bowiem obejmował go od tyłu. Patrzył chwilę na niego i w końcu otarł swój policzek o jego i oparł się mu na ramieniu. Isaac doznał małej przyjemności i poczuł niezrozumianą mu bliskość z Miką, zresztą tamten też to poczuł. Mika z powrotem uniósł głowę i patrzył wprost w jego oczy. Po chwili to Isaac otarł się o niego  w taki sam sposób jak on wcześniej, tylko że następnie złożył krótki pocałunek na ustach Mikael'a i zaczął się odsuwać, ale on nie pozwolił mu na to i teraz zaczęli się delikatnie całować, do czasu aż zadzwonił dzwonek. Isaac gwałtownie odsunął się od niego.

       - Niech to - syknął i ściągnął podkoszulek - znowu spóźniony - chciał teraz założyć bluzkę, ale poczuł no sobie jego dotyk i towarzyszący mu dreszcz - Mika - odchylił lekko głowę, ale tylko na chwilę, bo ten mu odpowiedział

       - Spójrz - Isaac pochylił się i zdziwił się nieco, a może trochę bardziej.

       - Jak to... - tylko tyle zdołał powiedzieć, kiedy zobaczył jak jego znamię zmniejszyło się i to bardzo. Wtedy Mika chwycił jego dłoń i wsunął pod swój podkoszulek w dokładnie to samo miejsce, a po chwili uniósł lekko tkaninę

       - Zapieczętowanie - chłopak spojrzał pytająco - Już ci mówiłem, jesteśmy partnerami, a to - przerwał - jest tego dowodem. Te znaki są tylko dwa. Jeden widnieje tutaj - dotknął Isaac'a jeszcze raz - a drugi tutaj - spojrzał na swoje ciało - Są niepowtarzalne i identyczne...Od dzisiaj i na zawsze - wypuścił głośno powietrze i zmienił swój dotychczasowo kojący ton, na zwyczajny - A teraz... powinieneś już iść. No wiesz, na lekcję - Isaac wyrwał się z chwilowego zamyślenie, a raczej tak to wyglądało, bowiem teraz nie myślał tylko starał się przyswoić to co usłyszał. Ubrał podkoszulek i tym razem już bez żadnej bluzy czy kurtki otworzył drzwi.

       - No to idę - rzucił mu ostatnie spojrzenie i wyszedł z pokoju. Teraz już szybkim krokiem udał się areny, gdzie miały odbyć się lekcje praktyczne z uczniami z różnych klas. Wszedł szybko przez bramę i widzą osoby ze swojej klasy poszedł właśnie w to miejsce.

       - Z tego co widzę to punktualności nie jest Pana mocną stroną panie Isaac - to on, ten sam nauczyciel, który zgarnął go wcześniej z korytarza.

       - Taaa - przeciągną Isaac, nie wiedząc co mam mu powiedzieć.

       - Dobrze. Teraz to nie ważne. Wszyscy są a więc siadajcie - wskazał im miejsca na arenie, których przy wcześniejszej wizycie Isaaca tu nie było. Tak można było usiąść, ale na trybunach znajdujących się nad areną a nie w arenie. Po chwili chłopak zobaczył, jak wszyscy uczniowie z  bodajże czterech klas ( bo tylu było nauczycieli ) siedzieli już na miejscach, a co do nauczycieli. Oni rozmawiali miedzy sobą, ale byli zbyt daleko i Isaac nic nie usłyszał.

       - Zaczynamy dzisiejsze lekcje praktyczne. Dzisiaj połączymy was, pierwszoroczniaków i was najstarszy rocznik w szkole w pary. Starsi będą pokazywać młodszym jak należy walczyć, nauczą ich myślenie i działania jak prawdziwi wojownicy, a na każdej kolejnej lekcji będziemy wybierać kilka par, które pokażą czego nauczyli swojego partnera, lub odwrotnie czego nauczyli się od swojego partnera... A więc, który ze starszaków chce pierwszy wybrać sobie podopiecznego? - po zadanym pytaniu, na sali rozległ się szum. Wszyscy rozmawiali między sobą o tym kogo wybrać, a po chwili ktoś krzykną

       - Ja chcę pierwszy - wszyscy obrócili się w lewą stronę, z której dochodził głos. Isaac ze zdziwieniem patrzył na czarnowłosego chłopak o czerwonych oczach... no na swojego współlokatora, który znalazł się obok nauczycieli.

       -To Ruka...Najsilniejszy uczeń w szkole...Nic dziwnego, że wszyscy się go boją. Patrz jak on wygląda - usłyszał Isaac jak jakaś dziewczyna mówiła do swojej koleżanki.

       - Więc Ruka, kogo wybierasz? - zapytał nauczyciel, a wszyscy w ciszy czekali na odpowiedź. Wtedy chłopak wysunął skrzydła i znalazł się się w mgnieniu oka przed Isaac'iem i wskazał na niego

       - Wybieram jego - uśmiechnął się arogancko po czym przybliżył się do chłopaka jeszcze bardziej i wyszeptał mu do ucha - będę cię uczył Isaac - przerwał i dodał jeszcze ciszej - synu Gabriela.










sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 6

    Przepraszam za to, że tak wyjątkowo długo musieliście czekać, ale wszyscy uczący się znają tą męczarnię z okresem końca roku - masakra. Ogólnie to ten rozdział skończyłam pisać dzisiaj o 4 rano, ale net dostałam dopiero teraz w swoje ręce. Tak wchodzę i czytam anonim " Kiedy będzie następna notka?". Chcesz - masz...ha. Bez przeciągania miłego czytania

                  
                                                                                                                                  Kira

Komentujcie
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



       - Od dziś macie w klasie nowego ucznia - wszedł do klasy - to jest Isa... - przerwał kiedy zobaczył, że chłopak oparł się o ścianę na korytarzu - Wybacz, ale czy ty zaproszenie nie dotarło? Może wysłać jeszcze raz ? - uśmiechnął się złośliwie dyrektor do blondyna, który opuścił głowę i uniósł jeden kącik swoich ust, bo uśmiechem to bym tego nie nazwała i pewnym siebie krokiem wszedł do klasy. Dziewczyny lekko zagryzały wargi w uśmiechu i zaczęły szeptać między sobą, za to męska część klasy patrzyła na niego albo znudzonym albo wręcz zabójczym wzrokiem. Co się dziwić, Isaac był niczego sobie więc mógł zdobyć całkiem spore grono fanek, co reszcie nie było na rękę, bo dziewczyny w tej szkole to jakaś 1/3 część szkoły - mógłbyś ? - powiedział dyrektor przykładając tym samym rękę do skroni po czym odsunął ją od siebie dając tym samym do zrozumienia, żeby chłopak zdjął okulary. Tak też oczywiście zrobił - Dobrze więc mógłbyś się przed.... - nie dokończył bo zobaczył jak chłopak podchodzi do ostatniej ławki koło okna i zajmuje miejsce. Jego czyn wprawił  wszystkich w osłupienie, bo jak można tak się zachowywać w obecności dyrektora - skąd ten dzieciak się urwał... za grosz kultury - mniej więcej takie myśli zawitały w głowie reszty uczniów.


       - Nie zależy mi na tym, ale jeżeli tak bardzo Panu na tym zależy, to niech pan sam to zrobi - powiedział kładąc się na ławce i zawiesił swój wzrok na nauczycielu czekając na jego reakcje.

       - Co za bezczel.... - zaczął nauczyciel, ale dyrektor przerwał mu gestem dłoni.

       - Zostaw i nie zwracaj na to uwagi - powiedział nabierając głęboki wdech

       - Dlaczego, przecież - ten znów nie dał mu dokończyć

       - Rozkazy z góry - rzucił mu tajemnicze spojrzenie, na co tamten lekko uniósł brwi i na powrót popatrzył na chłopaka, który teraz wpatrywał się w przestrzeń za oknem.

       - Dobrze, rozumiem - powiedział i chwycił za wskaźnik do mapy po czym usiadł na biurku i oparł go na ziemi między nogami.

       - A więc tak, ten ów nowy uczeń ma na imię Isaac i jest on trochę od was młodszy więc zaopiekujcie się nim jak na starszych przystało, zrozumiano? - zapytał stanowczo

       - Tak, oczywiście - powiedzieli wszyscy, po czym głos zabrał jakiś chłopak - ale chwila, to chyba jakaś pomyłka... jak to młodszy przecież my jesteśmy na pierwszym roku i z tego co wiem to nie ma młodszych w tej szkole... - zapytał uczeń w ten sam sposób powodując, że nawet najbardziej znudzona lekcją część klasy spojrzał na dyrektora.

       - Bo nie ma, ale on jest wyjątkiem - powiedział, przejeżdżając ręką po głowie

       - Ile on ma lat ? - zapytał zaciekawiony, a jednocześnie zdenerwowany chłopak. Nienawidził specjalnego traktowania wobec siebie, albo kogokolwiek.

       - Czternaście - powiedział krótko, po czym wszyscy zamilkli i spojrzeli na Isaac'a, który już spał na ławce, głową skierowaną do ściany - na mnie już pora, po za tym wy macie materiał do zaliczenia, więc nie przeszkadzam - podszedł do drzwi - i pamiętajcie co mówiłem, macie się nim opiekować - skinął jeszcze nauczycielowi po czym opuścił kasę.

       Po wyjściu dyrektora Pan Takana, bo tak właśnie miał na imię blond-włosy nauczyciel, od razu przeszedł do prowadzenia lekcji. Mówił coś o początku upadków aniołów i o pierwszych wojnach jakie stoczyli, jakie straty wtedy odniosły obie strony i o wielu innych rzeczach. Jak już pewnie wywnioskowaliście był to nauczyciel historii, oczywiście historii nieba i piekła, a nie Europy czy Azji. Przez całą lekcję Isaac tylko raz usiadł jak należy, ale trwało to może jakieś dwie minuty. to było w tym samym momencie kiedy jakaś dwójka chłopaków zażartowała sobie z jednego, w taki sposób, że chłopakowi siedzącemu prosto niemal jak szlachcic pociągnęli za nogi od krzesła, a chłopak z wielkim hukiem wylądował na podłodze. Jednak nie to go obudziło, lecz krzyk nauczyciela, który wywalił dwójkę do pedagoga, a ich "ofiarę" ( bo tak na prawdę byli dobrymi przyjaciółmi ) do szkolnego medyka.

       Isaac dalej leżąc na ławce czekał na koniec lekcji, nie dlatego, że był znudzony lekcją, chociaż przerabiał już niektóre powiedziane przez nauczyciela rzeczy, bowiem lubi tego słuchać, ciekawiło go to. Po prostu było mu tak wygodniej, więc pozostał w takiej pozycji do końca lekcji. Po jednej i pół godziny zadzwonił wyczekiwany przez wszystkich dzwonek, wszystkich po za Isaac'kiem, bowiem z tego co się dowiedział od Zadkiel'a ma teraz matematykę później lekcję magii, następnie medycynę, jedno okienko, teorie w walce i dwie lekcje praktyki w walce. Do tego jeszcze te baby, które przez cały czas się na niego gapiły, a kiedy on rzucił na nie wzrokiem to tylko się odwracały i zaczynały chichotać. Na samą myśl, że ma mieć tak zaharowany dzień odbierała mu jakiekolwiek siły do życia, a najbardziej załamywało go to, że tak ma być codziennie. Z zamyślenia wyrwał go głos jakiegoś czerwono-włosego chłopaka, o takich samych oczach, który z wielkim entuzjazmem zaczął mówić.

       - Jestem Reita - wystawił blondynowi rękę jednak ten dalej tylko na niego spoglądał - a to jest Ren - pokazał na czarno-włosego z fioletowymi oczami, który stał z poważną i nieco ponurą miną po jego prawej - a to Isei - objął ręką niebiesko-włosego chłopaka po lewej, który wyglądał poważnie jak i lekko nieśmiało - mamy teraz matme więc może pójdziesz z.. - nie dokończył, bo Isaac wstał i stanął jakieś trzydzieści centymetrów od niego.

       - Sorry, ale nie jestem debilem i umiem rozróżnić numery klas, więc jednak nie skorzystam z pomocy, ale dzięki że spytałeś - na ostatnią część uśmiechnął się wrednie i ruszył przed siebie. Kiedy szedł czuł na sobie spojrzenia wszystkich ludzi znajdujących się w okół. Był bardzo zdziwiony, że w tak dużej szkole robią takie halo z nowego ucznia. W chwili kiedy rzucał im spojrzenia oni od razu się wycofywali i odwracali głowę. Słyszał tylko jak mówią " To on, ten nowy" albo " Nie patrz się na niego, słyszałeś co zrobił ". Na początku był zdziwiony ich zachowaniem, jednak już po chwili zaczęło go to bawić.

       - Ej ty, nowy....

     
                                                                              ***



       Na sali panowała cisza. Wszyscy ze zdenerwowaniem wyczekiwali przybycia króla. Luna opierał się o okno i obserwował spokój panujący na zewnątrz. Po ostatniej wizycie Gabriela zaczęły się ataki na armię demonów, zwłaszcza na jego 36 legion, był najmniej liczny bowiem znajdował się w jednym z najbardziej odległym aniołom miejscu, w pałacu Lucyfera. Wiedział co anioł miał na celu, przynajmniej tak mu się zdawało. Uśmiechnął się lekko kiedy przypomniał sobie jego wyraz twarzy na widok syna, który powiedział " Nie zabijesz go ". Poszerzył swój uśmiech jeszcze bardziej, kiedy stanęła przed nim twarz Isaaca, lecz po chwili spoważniał, dalej był na siebie zły za to co się stało, ale co zrobić czasu nie cofnie.  Teraz jedyne co mu pozostało to czekać na odpowiedni moment i wtedy.....Wyrwał się z zamyślenia, kiedy poczuł ciemną i silną aurę. Jako pierwszy wiedział, że przebył i jest coraz bliżej, bowiem znał go od urodzenia i spędza z nim mnóstwo czasu, więc już zapamiętał to i owo. Wszyscy spojrzeli na drzwi, które zaczęły się otwierać ukazując czarną postać. Wstali z siedzeń i uklęknęli na jedno kolano, pochylając głowę do ziemi i czekali do czasu aż ten nie zajął swojego miejsca, zaraz po nim zrobili to samo.

       - Co cię martwi ? - zwrócił się do siedzącego już obok Lunę, który nawet na niego nie spojrzał tylko powiedział smutno.

       - Ataki... - kłamał oczywiście, myślał w tej chwili o chłopaku, o tym co teraz robi, o tym że chciałby być z nim w tej chwili, a najbardziej to martwił się o to jak znosi zadane mu rany przez Lucyfera, wiedział bowiem, że najmniejszy dotyk demona jest dla niego niczym zatruta strzała, wręcz zabójcza. Lucyfer widząc jego minę zaśmiał się lekko.

       - Nic mu nie jest... - Luna znieruchomiał, wiedział że demon jest spostrzegawczy, ale jak...chwila, co on powiedział - pomyślał chwilę - skąd on?

       - Pozwól na chwilę - powiedział Lucyfer idąc w kierunku wyjścia, Luna wraz z Mamonem podążył za nim. Weszli do ogrodu, bogatego w przeróżne kwiaty, ale przede wszystkim w róże. Król wraz z Luną zasiedli na kamiennym kamiennych schodach przez, które można było wejść na podest. Zazwyczaj podczas jakichś obrad kiedy nie siedzieli w sali przychodzili tutaj. Lucyfer stał na podeście a reszta stała, albo siedziała przy podeście lub rzeźbach znajdującym się przy nim. Mamon natomiast zniknął za drzwiami jakiegoś starego, drewnianego domu nad, którym wił się korzeń drzewa.

       - Myślisz o nim - Lucyfer uśmiechnął się zmysłowo unosząc brwi do góry, ręce miał splecione na brzuchu i opierał głowę o wyższy schodek, kiedy zobaczył zmieszanie Luny pokiwał głową z rozbawienia - Już ci mówiłem, że nic mu nie jest...

       - Skąd... - nie skończył, bo drugi mu przerwał

       - Mamon - w tej samej chwili, demon wyszedł z domu. Król z Luną weszli na podest, a za nimi ów demon, zapomniałam dodać, że na środku tego podestu znajdowało się szklane naczynie stojące na pięknie rzeźbionej, szczerozłotej nodze. Cała trójka zebrała się przy nim, a Mamon wlał do niej czerwoną zawartość małej buteleczki jaką ze sobą przyniósł. Na znak Lucyfera demon chwycił Lunę za rękę, przyciągnął nad naczynie i przeciął sztyletem jego dłoń, z której poleciła czarna krew. Luna chciał coś powiedzieć, ale Lucyfer spojrzał n niego na wznak tego, żeby zrezygnował z tego - jak też zrobił. Mamon zaczął wypowiadać jakieś zaklęcie. Już po chwili w naczyniu zamiast czarnej krwi, powstała czysta woda, a następnie jakiś obraz, który z sekundy na sekundę stawał się coraz wyraźniejszy. Luna otworzył szerzej oczy kiedy zobaczył Isaac'a. Nie mógł uwierzyć w to co widzi, niemal od razu przeminął smutek i pojawiło się pożądanie.

       - Uspokój się - Lucyfer zaśmiał się widząc jego wręcz wygłodniałe spojrzenie. Nie sądził, że tylko po tym jak go ujrzy, aż tak go zapragnie.

       - Ale jak mam to niby zrobić ? Jak nad tym zapanować ? Nie potrafię tego - zapytał nie wyrażając już żadnych uczuć Luna.

       - Nie da się... Pragnienia nie powstrzymasz do póki go nie zaspokoisz, ale jak na razie możesz jedynie je wzmocnić lub osłabić. Wszystko zależy od ciebie. Wiem co czujesz, ale.... - drugi demon wtrącił mu się

       - Właśnie nie wiesz... Nie masz swojej omegi i nie wiesz jakie to uczucie... - przerwał na chwilę kiedy zobaczył, że Lucyfer ze spojrzeniem pełnym tęsknoty i smutku opuścił głowę - chwila... nie masz swojej omegi, prawda ? - demon podniósł na niego wzrok - Jakim cudem. Przecież nigdy nic nie mówiłeś. Więc gdzie on jest ? - zapytał ze zdziwieniem

       - U siebie - uśmiechnął się lekko

       - Czyli gdzie ? - był lekko poddenerwowany tym, że demon nic mu na ten temat nie wspomniał, a teraz jeszcze żartuje sobie z niego

       - W niebie... -  uniósł głowę i przymknął na chwilę powieki, po czym zaczął nabierać powietrze w płuca.

       - Anioł - ogarnęło go jeszcze większe zdziwienie - Ale jak ? Dlaczego ? - przerwał i przetarł dłonią oczy - Dlaczego go stamtąd nie zabrałeś? Jesteś królem i masz wystarczającą moc, żeby...

       - To nie jest takie proste... - zaczął - on również nie jest taki słaby jak ci się wydaje... można by powiedzieć, że jest równie silny co ja

       - Żartujesz? - zapytał cicho, ale nie otrzymał odpowiedzi - Żartujesz, prawda ? Proszę cię powiedz, że tak.... - zapytał krzycząc, po czym na powrót trochę się uspokoił - kiedy go spotkałeś ?

       - Kiedy się urodziłem - Luna zamarł, był prawie pewny kto jest jego omegą. Jednak musiał to usłyszeć, ale bał się zapytać, nie on bał się usłyszeć odpowiedzi

       - Jak ma na imię - przełknął ślinę i wstrzymał oddech

       - Gabriel - powiedział krótko, powodując tym samym, że Luna zachłysnął się powietrzem.

       - eee.... Ja...Nie wiem co powiedzieć... Jak długo o tym wiesz ? - nie mógł wykrztusi z siebie ani słowa. Sądził, że to wszystko to jeden wielki sen, z którego nie może się obudzić.

       - Kiedy go spotkałem pierwszy raz po swoim upadku - powiedział i ruszył w stronę jakiejś rzeźby anioła o którą się oparł - Kara Boga... dobrze wiedział, że mi na nim zależy, a mimo to połączył nas w tak bolesny związek. Cóż, mówi się trudno - uśmiechnął się nostalgicznie.

       - Dlaczego więc... - nie dokończył, bo Lucyfer wtrącił mu się.

       - Go nie zabrałem ze sobą ?- dokończył  za niego - bo nie mogłem mu tego zrobić... Kiedy mrok zaczął mnie pochłaniać czułem ból... cierpienie. Myślisz, że chciałem żeby on czuł to samo ? To prawda, pragnąłem go ponad wszystko, ale powstrzymywałem się dla niego i robię to do dzisiaj. Chcę żeby tu był, ale tak jest lepiej dla niego. W końcu zrozumiesz Luna i zaczniesz przekładać jago dobro ponad swoje, nie zważając na to, że on cię znienawidzi i będzie chciał zabić... Na zawsze pozostanie najważniejszy - nastała chwila ciszy, a Lucyfer podszedł z powrotem do Luny - Teraz możesz go jedynie obserwować

       - Ale jakim cudem ja....

       - Powiedzmy, że w tej samej szkole jest pewna osoba, której przestało się podobać działanie tak zwanego Boga i zwrócił się z prośbą do mnie. Przedstawiłem mu propozycję, żeby użyczył siebie, a raczej swoich oczu i zbliżył się do Isaac'a, a w zamian otrzyma stanowisko w mojej armii.

       - Mogę na niego patrzeć cały czas ? - zapytał lekko szczęśliwie Luna

       - Tak, ale musisz co jakiś czas robić przerwy, ponieważ twoja aura zacznie być widoczna po pewnym czasie. I nie martw się zaklęcie jest tak dokładne, że tylko ty jesteś w stanie go zobaczyć - powiedział Mamon i opuścił ogród wraz z Lucyferem, który złapał go za ramię i z rozbawieniem dodał

       - Tylko nie siedź tu za długo....



                                                                             ***
    


       - Ej ty, nowy - powiedział jakiś brązowowłosy chłopak o zielonych oczach, na co Isaac odwrócił się - chodzimy razem do klasy, jestem Yun a to Haru - wskazał kciukiem na czarno-włosego chłopak obok, od którego biła niesamowicie złowroga aura - jestem przewodniczącym i w imieniu całej klasy chciałbym żebyś był naszym przedstawicielem w dzisiejszych, co miesięcznych zebraniach szkoły...

       - Nie dzięki - powiedział opryskliwie i obróciwszy się na pięcie poszedł przed siebie, jednak Yun nie miał zamiaru popuścić i podążył za nim

       - No weź nie bądź taki - złapał go za rękę - przecież nic na tym nie tracisz, będziesz musiał tylko zdać raport klasy, który dostaniesz na papieże i tyle - Isaac przewrócił oczami

       - Dobra niech ci będzie... - powiedział i ruszył we wcześniejszym kierunku,  słysząc jak brązowowłosy krzyknął jeszcze - Dzięki - Isaac zrobił jakieś trzy kroki i wpadł na jakiegoś chłopaka, który pojawił się z za rogu.

       - Ha, kto by pomyślał, że to ty jesteś tym przerażającym nowym uczniem - blondyn usłyszał znajomy głos - Yoshiro mówiłem ci, że oni wyolbrzymiają fakty - teraz już wiedział do kogo należy owy głos - no mały powiedz coś - wyciągnął rękę i zmierzwił jego włosy

       - Odpieprz się, jasne - blondyn odrzucił jego rękę od siebie. Chłopak lekko spoważniał i po chwili zaśmiał się. Chciał mu jeszcze chwilę podokuczać, ale jego przyjaciel rzucił mu karcące spojrzenie, więc powiedział tylko

       - Nie powinieneś  mówić takim tonem do przewodniczącego samorządu uczniowskiego Isaac - zdenerwowany chłopak ruszył szybkim krokiem pod kolejną salę lekcyjną.

       - Shusei, Yoshiro siema - krzyknął Yun, podszedł do nich wraz z Haru i zacisnął mocny uścisk na na ich szyjach. Chłopcy nie mal równocześnie odsunęli się od niego

       - Spadaj - powiedział ze zdenerwowaniem Shusei, krzywiąc się przy tym lekko

       - Spokojnie, chciałem tylko zgłosić jakiego mamy przedstawiciela - Na te słowa Shusei  uśmiechnął się i powiedział

       - No to słucham, kogo wybraliście? Ren'a? Isei'a? Czy może... - przerwał swoje pytanie, bo zielonooki wtrącił mu się

       - Isaac'a - na twarzy Shusei'a pojawił się pogardliwy uśmiech, po czym przystawił twarz do jego i wyszeptał

       - Tak jak myślałem, Yun. Przecież tak wredna żmija jak ty wykorzystuje każdą okazję żeby się zabawić. Znalazłeś sobie nową zabaweczkę? - rzucił okiem na ludzi stojących w korytarzu, po czym kontynuował - Nawet nie wiesz jak marzę żebyś upadł, wtedy z wielką satysfakcją mógłbym cię zabić - Yun'a przeszedł dreszcz, a Shusei odsuną się od niego z pozornym uśmiechem - Więc Isaac tak? - zaśmiał się jeszcze i wraz z Yoshiro poszedł po dalsze spisy przedstawicieli klas.



                                                       
                                                                                 ***



      Isaac siedział teraz skupiony całkowicie na lekcji medycyny, kiedy usłyszał dzwonek. Wszyscy jak opętani wybiegli z klasy, a on na samum końcu wręcz ślimaczym tempem poszedł do swojego pokoju o numerze 256. Wszedł do środka, zamknął drzwi kluczem, który na poprzedniej lekcji dostarczył mu jakiś nauczyciel i opadł bezwładnie na łóżko, nastawiając budzik, który miał zadzwonić za dokładnie 30 minut. Był tak zmęczony, że zasnął niemal od razu, marząc o tym żeby te pół godziny trwało wiecznie. Została niecała minuta do zadzwonienia budzika, który miał wyrwać go ze snu w pozycji embrionalnej i postawić na nogi. Chłopak, żałował bowiem, że się zgodził zostać tym całym przedstawicielem, bo musiał iść z powrotem ze swojego dormitorium do akademika tak jak na dwie ostatnie lekcję, a jak się wcześniej dowiedział miały być one odwołane, a na spotkanie morze przyjść kto tylko będzie chciał. On by oczywiście nie przyszedł.

       Po chwili jednak w całym pokoju rozległ się dźwięk dzwonka, a Isaac z zaspanymi oczami usiadł na krześle, po czym zlustrował drugie łóżko znajdujące się w pokoju i przez chwilę zastanowił się kim będzie jego współlokator. Wyrwał się jednak z zamyślenia kiedy spojrzał na zegarek i spostrzegł, że zajęło mu to prawie dziesięć minut, a za pięć ma być na  jakiejś arenie czy czymś tam - Co to mają być jakieś Igrzyska Olimpijskie - pomyślał i zaśmiał się mimowolnie. Sam nie wiedział kiedy znalazł się w wyznaczonym miejscu, gdzie czekał na niego nauczyciel.

       - No na reszcie, byłem pewien że nie przyjdziesz - powiedział białowłosy mężczyzna o żółtych oczach, który był jego wychowawcą - Nie ma czasu żebyś się przebierał, więc wychodzisz tak jak stoisz - powiedział i pchnął go do środka, po czym wszedł za nim.

       Isaac zaniemówił kiedy znalazł się na arenie, była ona bowiem wręcz identyczna jak ta, którą budowali kilkaset tysięcy lat temu tyle, że od wewnętrznej strony trybun rozciągała się metalowa krata. Isaac zaczął się rozglądać na wszystkie strony i powoli zaczął tracić kontakt z rzeczywistością. Czuł, że już to kiedyś widział, że widział już tych wszystkich ludzi i nagle sobie przypomniał, że śnił o tym jakieś trzy lata temu. Wtedy pamiętał tylko to, że obudził się z straszliwym krzykiem i płaczem, a teraz przypominał sobie powoli jego treść, przynajmniej jakieś urywki. Zamknął oczy kiedy usłyszał w głowie jakiś głos " Nie bój się rzeczywistości, a zacznij nią żyć. Wtedy zmienisz bieg czasu ". Wrócił na jawę kiedy poczuł szarpnięcie nauczyciela. W tej chwili spostrzegł, że stoi na samym środku obok kilkunastu przedstawicieli innych klas i ich nauczycieli, którzy przyglądają mu się z zaciekawieniem. Przeraził się kiedy przed oczami stanął mu widok wszystkich, skąpanych we własnej krwi. Znów usłyszał głos, a raczej głosy, które były całkowity przeciwieństwem poprzedniego, były zachrypnięte i śmiały się szyderczo po każdym wypowiedzianym zdaniu "jesteście martwi", "będziecie nas błagać o szybką śmierć", "kiedy drzwi się zamkną nikt was nie uratuje" "słyszysz nas synu Gabriela, ale nawet ty nas nie powstrzymasz" i na koniec ten śmiech, po czym znowu usłyszał ten męski i spokojny głos "Walka jest twoją siłą, więc walczy i wygraj" teraz już Isaac jedyne co słyszał to swój oddech i bicie serca. Spojrzał gdzieś na ten cały tłum i zobaczył zatroskaną twarz Zadkiel'a, na co zacisną mocno pięści i przełkną ślinę. Uspokoił się już całkowicie i zaczął obserwować wszystko co się dookoła dzieje starając sobie przypomnieć swój sen. Jak chciał tak się stało, bo po chwili drgnął kiedy stanęła przed nim wizja demona, który pozbawia życia jakiejś trójki chłopaków, odruchowo złapał się za gardło.  Spojrzał przed siebie i zobaczył dyrektora, który omawia zasady dzisiejszego "zebrania". Z powrotem spojrzał na widownię i zobaczył Nitael'a, Ithan'a oraz Mikael'a, którzy również spoglądali na niego z obawą, bowiem martwiło ich jego zachowanie, zwłaszcza iż wiedzieli, że jego myśli nie raz się sprawdzają. Chłopak na powrót się zdenerwował i zaczął się rozglądać, kiedy poczuł kolejne szturchnięcie.  Zobaczył, że uczniowie wybierają broń, więc on zrobił to samo. Do pasa, którego dostał od nauczyciela włożył kilka sztyletów i jeden miecz, a drugi chwycił w dłonie. Po chwili spostrzegł, że wszyscy opuścili arenę zamykając wszystkie drzwi, a jakiś nauczyciel wzniósł barierę ochronną, przez którą nic się nie wydostanie. Pomyślał, że teraz nie ma już odwrotu, że wszystkie karty zostały już rozdane, więc trzeba zacząć w grę.

       - Wasza trójka spieprzać stąd, ja tu stoję - powiedział Isaac, a chłopcy mimo iż byli starsi, bardzo się stresowali walką i nie kłócili się z nim tylko zrobili to co kazał. Po chwili brama otworzyła się i nastała cisza. Isaac pochwycił drugi miecz i zaczął wsłuchiwać się na nowo w swoje bicie serca i oddech. W twj chwili nic nie miało znaczenia, tylko walka. Zamknął oczy i znów to zobaczył ten sam obraz. Otworzył oczy i od razu zobaczył wcześniejszego demona, więc ruszył w jego stronę i jednym zamachem pozbawił go tym samym głowy jak i życia. Zrobił to z taką siłą, żę znalazł się w takiej pozycji jakby rozciągał swoje nogi ; jedną miał ugiętą, a drugą wyprostowaną. Wstał i otarł swoją twarz po której spływała krew, którą w ogóle się nie przejmował. Na powrót zamknął oczy i czekał na kolejną wizję, i zobaczył, ale zareagował trochę za późno, bo demon zaczął już rozszarpywać ciał jednego chłopaka, który próbował się bronić, ale nie dał rady. Jednak Isaac ruszył mu z pomocą i od tyłu rozciął demonowi cało klatkę piersiową, a ten padł na ziemię, blondyn go nie zabił, bowiem miał kolejną wizję i tym razem nie mógł się spóźnić. Stanął przed jakimś chłopakiem i wystawi miecz na wysokości głowy, a już po chili spotkały się dwa ostrza i zaczęła się walka. Najpierw demon przyparł chłopaka do muru ten jednak drugim mieczem przebił mu brzuch, co praktycznie nic nie dało, bo demon był silniejszy. Nachylił się nad nim i wyszeptał

       - Wiem, że należysz do niego, ale możemy się trochę zabawić - zaśmiał się i poczuł jak chłopak ponownie trafił go w brzuch tylko, że tym razem bliżej serca. Demon odsunął się jednak blondyn szedł za nim. Zaczęli walczyć na miecze, aż w końcu demon znalazł się na ziemi. Wtem Isaac podszedł do niego, położył nogę z mieczem na jego gardle, nachylił się i powiedział z wściekłością

       - Zapamiętaj to sobie. Ja należę tylko i wyłącznie do siebie - pchnął miecz i zabił go. Podszedł do chłopaka na którego wcześniej rzucił się demon i ściągną z niego koszulkę po czym rozdarł ją i przewiązał wokół rany, aby powstrzymać krwawienie. W tej chili nauczyciele wiedzieli, że jest coś nie tak i zdjęli barierę po czym wszyscy opuścili areną, a kiedy Isaac miał zrobić to samo naszła go kolejna wizja. Zamknął wejście na arenę i stanął na jej środku.

       - Co ty wyrabiasz? Wyjdź stamtąd - powiedział jego wychowawca - to nie jest zabawa...

       - Wznieś barierę - powiedział zimno

       - Co? - zapytał zdziwiony, a chłopak obdarzył go morderczym spojrzeniem i powiedział

       - Zaraz pojawi się kolejny demon, więc jak nie chcesz żeby wszyscy zginęli to wznieś tą cholerną barierę - wysyczał, a kiedy zobaczył zmieszanie nauczyciela, wrzasnął - Zrób to - nauczyciel sam nie wiedział czemu, ale posłuchał chłopaka, który na powrót zamknął oczy i naszła go wizja, ale była strasznie niewyraźna i nie widział w ogóle demona tylko ciemną aurę. Otworzył oczy i zobaczył jak zbliża się do niego mężczyzna o brązowych włosach  i czerwonych oczach od których nie mógł oderwać wzroku. W tej chwili wszyscy na arenie wpadli w panikę, jak tak wysokiej rangi demon mógł się tutaj znaleźć. Na razie napisze tylko, że był on jednym z książąt piekielnych.

       - Isaac uciekaj - krzyknął Zadkiel, a chłopak rzucił mu tylko puste spojrzenie

       - Nie posłucha cię, jest pod wpływem mojego uroku, więc nie ważne co zrobisz on cię nie posłucha, co ja mówię on nikogo nie posłucha - zaśmiał się i przejechał dłonią po twarzy chłopaka, obchodząc go dookoła - Idziemy, poznasz swój nowy dom, bez obaw na pewno ci się spodoba - chłopak zrobił dwa kroki i zatrzymał się. Walczył z nim z całych sił, kiedy przypomniał sobie te słowa "Walka jest twoją siłą, więc walczy i wygraj". Zaczął przejmować kontrolę nad swoim ciałem i udało mu się to.

       - Idziesz czy mam ci w tym pomóc - powiedział brązowowłosy i odwrócił się i zobaczył jak chłopak rzucił w jego twarz sztyletem, a ten wbił się w czaszkę pomiędzy oczami. Jednak pomimo zaskoczenia i zaciekawienia chłopakiem nic innego nie wywarło na nim wpływu, bowiem był on za silny i można go było zabić jedynie przebijając serce. W mgnieniu oka znalazł się przy chłopaku i rzekł mu do ucha - Już wiem co Luna w tobie widzi... i mi też się to podoba, więc będę cię obserwował. Do zobaczenia - ostatnie zdanie krzyknął w mniej znanym języku demonów, który jak ten się nie spodziewał Isaac znał.

       - W innym świecie - mówił w jego języku. Demon odwrócił się zdziwiony i po chwili rzucił wzrokiem na Mikael'a po czym uśmiechnął się

       - Jak sobie życzysz - mówił wciąż nie spuszczając wzroku z Mikael'a po czym podniósł sztylet na którym była jego krew i zaklęciem skierował go  stroną blondyna przecinając mu ramię - A to tak na pamiątkę naszego pierwszego spotkania - zmrużył oczy i skinął głową na pożegnanie op czym zniknął za wrotami, które zamknęły się.

       Isaac upuścił miecz i opadł na kolana trzymając się  za ranę do której dostała się krew demona. Wiedział, że po takiej ranie zostanie blizna, bo nie dało się ich do końca wyleczyć. Działało to jednak tylko w jedną stroną, bo jeżeli krew anioła dostanie się do organizmu demona to jest ona niemal, że wchłaniana przez niego. Ponoć to dlatego, że krew demona jest tak brudna, że splami nawet ciało anioła. Nauczyciel opuścił barierę, a Zadkiel jako pierwszy znalazł się przy chłopaku, wziął go na ręce i zaniósł do swojego gabinetu gdzie opatrzy jego rany i dał mu leki, po czym Isaac zasnął.

                                
                                                                            ***


       Luna stał w ogrodzie nad naczyniem i kiedy zobaczył, że jego mały aniołek zostaje zraniony przez tego demona powiedział wściekłym głosem.

       - Zabije cię, zabije za to co mu zrobiłeś....