czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 7




         Witam po długiej, a raczej bardzo długiej przerwie. Wiem spieszyła, bo nie było mnie pół roku. Przez jakiś czas myślałam, że to już koniec i nie będę tego kontynuować, byłam pewna, że daliście sobie z tym spokój i porzuciliście czytanie tego bloga tak jak ja pisanie go. Powiem szczerze, rozleniwiłam się po prostu i tyle.... Chociaż przed wakacjami byłam pewna, że będę miała dużo czasu i będę pisać. Prawda czas miałam, ale pisać nie chciałam. Później zaczęła się szkoła, później pochłonęły mnie Mistrzostwa Świata w siatkówkę, a zaraz po tym zaczął się sezon PlusLigi, który dalej trwa, ale oglądania było już mniej, za to szperania i szukania wyników na necie coraz więcej. Potem Liga Mistrzów i Puchar Polski. Eliminacje na Euro 2016 w piłce nożnej, też mało oglądania, ale ja tak mam że po jak ma być mecz to żyję meczem dwa dni przed i tydzień po. Teraz jeszcze skończył się turniej Czterech Skoczni, ale dalej skaczą, biegi narciarskie i jaszcze Puchar Hopmana w tenisa... także zima pełna sportu, nie wspominając o boksie czy moim ulubionym MMA... Jeszcze raz sorry za tak długą nieobecność. Ostatnio jeszcze zaczęłam czytać i siedziałam po nocach... Dzięki za komentarze, bo pewnie jakby ich nie było to bym nie pisała, bo bym myślała że już nie czytacie, ale i tak na pewno większość z was już tego nie czyta i to tylko i wyłącznie moja wina... znam to, bo jak sama musiałam czekać na przeczytania jakiegoś bloga 4 miesiące to zapominałam o co w tym chodziło i porzucałam czytanie... Nie wiem kto napisał z anonima dzisiaj o 0:27 bodajże, ale siedziałam wtedy i pisałam do prawie pierwszej, musiałam się jeszcze uczyć więc nie dodałam wczoraj tylko dzisiaj.
Jeszcze raz sorry.

      Co do rozdziału i ogólnie bloga to mam pytania, które zawsze zapominam zadać... Jak się go czyta? No wiecie chodzi mi o wygląd strony, język jakim pisze....Mi się dobrze czyta, bo pisze to moim językiem codziennym i nie przepadam za czytaniem czegoś językiem bardzo formalnym. Wygląd strony... no wybrałam tak jak mi było najlepiej, bo niektórzy autorzy to piszą taką jakby  techniczną czcionką do tego 22, a ja wolę tak 16 pisać... A jakie jest wasze zdanie i co sądzicie o nowym rozdziale, a i to czego nie lubicie są cztery nowe postacie w zakładce bohaterowie... od razu mówię jak ktoś woli to może zdać się na własną wyobraźnie i nie zaglądać na fotki. To tyle...Miłego czytania, mam nadzieje że nie wyszłam z wprawy



                                                                                                                      Kira



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------






       - Zabije cię, zabije za to co mu zrobiłeś - Luna był wściekły, tak jak nigdy dotąd. Sam co prawda nie umiał sobie tego wytłumaczyć, ale nie mógł przestać. Oparł się dłońmi o naczynie i zacisnął na nim pięści. Wystarczyła by jeszcze chwila, a zmieniłoby się ono w pył. Jednak poczuł jego obecność. Ruszył w kierunku gdzie była ona najbardziej wyczuwalna. Szedł korytarzem, aż dotarł do jednej z sypialni , w której znajdował się owy demon i z głośnym trzaskiem otworzył wrota. Brązowowłosy siedział na łóżku pozbawiony górnej części garderoby.

       - Dagon - wysyczał cicho Luna, podszedł do niego, złapał go za ramiona i przycisnął do ściany. Demon jednak skierował leniwie oczy w jego kierunku i uniósł kącik ust, który podkreślał jego złośliwą naturę. Spojrzał na wściekłego Lunę.... Oh jak on go uwielbiał denerwować.

       - Masz do mnie jakąś sprawę - przerwał po czym poszerzył uśmiech i przechylił głowę w lewą stronę - Luna. Dzisiaj jetem zajęty więc możemy pobawić się inny razem

       - Nie pieprz. Dobrze wiesz po co tu przyszedłem - wciąż miał tą samą powagę w oczach. Dagon prychnął po czym odsunął go od siebie i wolnym krokiem podszedł do szafy.

       - Może  wiem, a może nie wiem... Kto to wie - spojrzał na niego i wyciągnął z szafy koszulę, którą już po chwili zaczął zakładać - zabawne - powiedział jakby sam do siebie

      - Hym? - czarnowłosy uniósł brwi pytająco

      - Macie to samo spojrzenie....pełne nienawiści. Dlatego to jest takie zabawne.... On jest malutkim aniołkiem, a ty.... jestem ciekaw jak szybko się pozabijacie, a może raczej jak szybko on będzie starał się zabić ciebie. Stawiam, że długo to nie potrwa... - zaczął się śmiać, a Luna zacisnął zęby i wpatrywał się w demona po czym głośno wypuścił powietrze i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami
     
       - Hej, nie obrażaj się - dodał nie przestając się śmiać





                                                                                   ***




    Mika siedział obok śpiącego Isaac'a już trzeci dzień. Nie spuścił go z oczu nawet na sekundę. Czuł, że musi być przy chłopcu, nie reagował na obecność innych, tylko cały czas wpatrywał się w jego twarz. Nie był taki jak wcześniej, złowrogi i  apatyczny. Teraz biła od niego delikatność i troska. Od kilku minut Isaac wiercił się na boki, aż w końcu zaczął się wybudzać.

       - Wiesz co masz robić - powiedział do Mikael'a ojciec spoglądając na dotychczasowego opiekuna Isaac'a, który wyszedł razem z nim z pomieszczenia. Mika wiedział co oznacza to uczucie chociaż nigdy wcześniej go nie odczuwał. Chłopak otworzył oczy i po chwili znalazł się w pozycji siedzącej, kiedy spojrzał na Mikael'a uniósł brew z niezadowolenia.

       - Co ? - zapytał opryskliwie chłopak anioła, który wpatrywał się w jego znamię na ciele.

       - Nic - powiedział po chwili i wstał z łóżka po czym odsłonił firankę z okna po prawej stronie, i opierając się o ścianę spoglądał na krajobraz. Isaac śledził go wzrokiem, ale po chwili poczuł coś dziwnego i zaprzestał. Wstał z łóżka i podszedł do szafki szukając górnej części garderoby, bowiem był tylko w spodniach. Kiedy się odwrócił zobaczył Mikael'a, który był nie całe pół metra od niego. Zanim zdążył coś powiedzieć został przyciśnięty do ściany. Zaczął się szamotać, ale Mika w tej samej chwili położył mu delikatnie dłoń na policzku. Isaac czuł jak zwalnia mu serce, oddech stawał się wolniejszy i głębszy. Nie umiał do końca tego nazwać, ale czuł się bezpieczny. Wtedy Mika powoli zbliżył się do niego i zaczął całować, Isaac nie czekając długo zaczął robić to samo. Rzucił podkoszulek, który trzymał w ręce i zaczął rozbierać Mikael'a, ten zaś oplótł się jego nogami i usiadł na łóżku. Nie trwało to długo, a Isaac wraz z Mikael'em ukazali swoje kły. Jednak Mika w przeciwieństwie do chłopaka był dużo bardziej opanowany. Isaac nie mógł już złapać tchu, dla niego to było za mało, chciał więcej. Zaczął zjeżdżać coraz niżej swoją ręką.

       - Uspokój się - wyszeptał mu do ucha Mika, jednak to nic nie dało i chłopak zaczął rozpinać jego spodnie. Wtedy już Mika wiedział, że musi to zrobić. Chwycił nóż który miał przypięty do pasa i zaciskając zęby wbił go w klatkę Isaaca, nieco niżej od serca. Wyciągną ostrze, a chłopak krzykną i wygiął się w łuk, ale zaraz oparł głowę na ramieniu Mikael'a dusząc ciężko z bólu.

     - Co ty.... - zapytał cicho.

     - Znasz zasady, nie możemy przekraczać granic - powiedział spokojnie. Przerzucił go na plecy i zawisnął nad nim po czym zaczął pić jego krew. Isaac'a przeszedł zimny dreszcz i z każda sekundą czuł jak jego ciało stygnie coraz bardziej.

       - Przestań....zimno - powiedział cicho. Po tych słowach Mika przestał i ponownie sięgną po nóż, tylko tym razem zatopił go w swoim ciele. Dokładnie w to samo miejsce co wcześniej tylko, że na ciele Isaac'a. Teraz sam położył się na plecy i usadził chłopaka na sobie.

       - Teraz ty - złapał go za ręce kiedy chłopak próbował się odsunąć - Nie bój się, nic ci nie będzie - mówił kojącym głosem

       - Nie boję się... - Mika nie pozwolił mu dokończyć

       - Boisz - rozluźnił uścisk kiedy chłopak spojrzał mu prosto w oczy - Czuję twój strach, tak samo jak ból. Czuję twoje pragnienia jak i te zimno. Znam to uczucie. Dlatego pozwól mi to zmienić - podniósł się na rękach, tak że ich twarze były w odległości od siebie o jakieś dziesięć centymetrów. Wplótł swoją dłoń w jego włosy i przyciągną go bliżej, po czym powiedział spokojnie - Zmienię twój strach i ból w siłę, w twoją największą broń i dam ci ciepło, którego tak dozgonnie pragniesz Isaac... Będzie dobrze więc pij, ten jeden jedyny raz... Dalej Isaac, zrób to - puścił go i ponownie się położył. Chłopak spojrzał na jego ranę niepewnie, ale postanowił to zrobić. Pochylił się i zaczął pić. Im dłużej pił tym coraz bardziej czuł chłód. Mikael powiedział, że da mu ciepło - Oszukał mnie - pomyślał i od razu oderwał cię od niego.

       - Kłamałeś... Dalej to czuje, to zimno. Jeszcze bardziej - przełkną ślinę i znowu trząsł się z zimna. Wtedy Mika przyciągnął Isaac'a do siebie, wysunął skrzydła i oplótł nimi jego zimne ciało. Isaac walczył z uściskiem, ale zaczął czuć ciepło, które napełniało go spokojem. W końcu przestał się opierać.

       - Mówiłem, że będzie dobrze - położył brodę na jego głowie widzą, że ten znowu robi się senny - teraz śpij...rana musi się zagoić - Isaac po chwili już spał. Mika przyglądał się mu dobrą godzinę po czym niechętnie, ale sam zapadł w sen. W końcu jego rana też musi się wygoić, a raczej zapieczętować.


      Następnego dnia Isaac obudził się obudził się pierwszy. Spojrzał na zegarek, było chwilę po ósmej. Nie był pewien ile dni spał tym razem i jaki ma jest dzisiaj dzień. Dlatego też starając się nie obudzić Mikael'a wstał z łóżka. Ubrał podkoszulek, bluzę, buty i rzucając ostatnie spojrzenie na Mike wyszedł z pomieszczenia udając się do swojego pokoju. W połowie drogi jeszcze zawahał się, na myśl że zostawił Mike samego. W końcu jednak pomyślał, że ten nie pozwolił by mu pójść, tylko znowu zatrzymałby go w taki sposób jak wczoraj. Na samą myśl lekko się speszył - Ja... ON... Boże - uniósł ze zdziwienia brwi po czym pomasował lekko skroń. Nareszcie jest, pokój 256. Wyciągnął z kieszeni klucz, otworzył drzwi i wszedł do środka powoli. Nie był pewny bowiem jego współlokator o ile był mógł jeszcze spać. Zlustrował oba łóżka... Oba były w takim samym stanie jak je zapamiętał - Mieszkam sam? Nareszcie jakieś plusy - pomyślał, był pewien, że przez ten czas nikogo tu nie było. Usiadł na łóżku i sięgnął po telefon, który zostawił podłączony do ładowarki kiedy ostatnio wychodził. Zobaczył na datę..

       - A więc dzisiaj piątek... Cholera, mogłem jeszcze pospać.....No nic, trzeba się zbierać w końcu szkoła Isaac, podnosimy się i idziemy się kształcić, ale najpierw może mały prysznic - wyciągnął z torby ręcznik, czystą bielizną i poszedł do łazienki. Szybko zrzucił z siebie wszystkie ubrania i wszedł do kabiny. Kąpiel była tak odprężająca, że stracił rachubę czasu. Siedziałby tam dłużej gdyby nie usłyszał dzwonka, który dzwonił pięć minut przed lekcją informując uczniów, żeby powoli schodzili się pod klasy. Isaac szybko wyszedł z kabiny, lekko przetarł się ręcznikiem, ubrał bieliznę i wyszedł z łazienki. Rzucił ręcznik w kąt i zaczął grzebać po szafie w poszukiwaniu czystych ubrań. Szybko założył czarne spodnie i czarne adidasy za kostkę, przekopał całą szafę w poszukiwaniu górnej części garderoby. W końcu przypomniał sobie jednak, że podkoszulki są w drugiej szafie, w tej pomiędzy dwoma łóżkami. Szybko się przy niej znalazł i wyciągnął biały podkoszulek na grubych ramiączkach i czarną skórzaną kurtkę, którą rzucił na łóżko. Odruchowo odwrócił się w stronę drugiego łóżka i doznał szoku. Na łóżku leżał jakiś czarnowłosy chłopak o czerwonych oczach w czarnych spodniach i czerwonej bluzie ze słuchawkami na uszach, a co do uszu. W jednym z nich miał dobre pięć kolczyków, a w drugim co najmniej pięć. Chłopak przyglądał się na jego nagi tors, a raczej na znajdujący się na nim znak. Isaac widząc to szybko się ubrał, chłopak odpowiedział dziwnym uśmiechem - A więc jednak...mam współlokatora - przyjrzał się mu chwilę, kiedy usłyszał kolejny dzwonek - No pięknie, jestem spóźniony - szybko zarzucił na siebie kurtkę, chwycił telefon i słuchawki, które założył na uszy i rzucając ostatnie spojrzenie nowemu współlokatorowi wyszedł z pokoju. Wiedział, że się spóźni. Mimo to nie miał zamiaru biegnąć jak nienormalny. Kiedy tak szedł przez chwilę pomyślał kim jest ten chłopak, tylko przez chwilę bowiem przypomniał mu się jego wzrok, a raczej na co patrzył. W pewnej chwili przypomniał sobie, że miał wcześniej owinięty tors - Czy to znaczy, że już mogę...mogę latać? - pomyślał - Może wypróbujemy... tylko gdzie...podwórko... arena... - jego rozmyślanie przerwał mu męski głos nauczyciela. Podniósł głowę i ujrzał wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o długich zielonych włosach.

       - Panie Isaac. Wiem, że jest Pan wyjątkowym uczniem, ale czy nie ma pan teraz zajęć - Zapytał nauczyciel sarkastycznie. No i szlag trafił jego chwilowe marzenia. Jak mus to mus, musiał iść na lekcję. Wcześniej spojrzał na plan. Pierwszą miał lekcje walki w klasie 305, ale tylko część teoretyczną, ponieważ część praktyczna odbędzie się na kolejnych dwóch lekcjach na arenie. Potem ma godzinę przerwy i na ostatniej lekcji ma strategi w walce w sali 408. Niby niewiele i niby szybko kończy, ta akurat, nic bardziej błędnego. Gdyby nie fakt, że lekcje trwają od dziewiątej i każda z nich trwa po półtorej godziny, plus dziesięć minut przerwy. Więc wychodzi na to, że dzisiaj zajęcia kończy o 17:10. Rzeczywiście szybko. Wyrwał się z zamyślenia kiedy usłyszał pukanie.

       - Dzień dobry, panie Murillo. Przepraszam, że przeszkadzam ale przyprowadziłem panu ucznia, który przechadzał się po korytarzu - mężczyzna pchnął go do środka klasy, jak można to nazwać klasą raczej przypominało to wykładowczą salę studencką. Ławki z przodu były na dole, a każde kolejne znajdowały się coraz wyżej. Nauczyciel znajdował się na podeście o wymiarach mniej więcej pięć na pięć metrów. - Do widzenia - powiedział i natychmiast wyszedł. Isaac obserwował jak zamykają się drzwi klasy. Obrócił się i przez chwilę poobserwował uczniów po czym usiadł gdzieś tak trzy ławki od końca. Oparł się o ścianę i położył jedną nogę na krześle. Nauczyciel przez chwilę popatrzył na niego, ale zaprzestał ponieważ wrócił do lekcji. Isaac słuchał nauczyciela, który miał ze sobą pomocnika, którym kierował dokładnie pokazując różne sposoby walki

       - Ja pokaże wam podstawy, a wy wykorzystacie je, poprawicie i dopasujecie do swojego stylu walki. Oczywiście zależnie od możliwości swojego ciała i siły, którą posiadacie. Będziecie musieli wyćwiczyć w sobie niektóre zachowania, bowiem mało który z was posiada prawdziwy instynkt zabójcy - powiedział mężczyzna, rzucając lekkie spojrzenie Isaac'owi za to ten spojrzał na uczniów po lewej stronie. Przez chwilę spotkał się ze spojrzeniem jednego z nich - Jak on miał, Ren? Nie Reita...tak, na pewno - czerwonowłosy chłopak speszył się trochę, jednak nie chciał wyjść na słabszego i nie obrócił twarzy. Isaac wyczuł to i uśmiechnął się prowokująco po czym znowu zwrócił się ku nauczycielowi - Zostało nam jeszcze pięć minut, więc możecie już iść do swoich pokoi i przebrać się na lekcje praktyczne - ledwo skończy, a wszyscy znaleźli się już na korytarzu. Po za oczywiście Isaac'kiem, który dalej nie ruszył się z miejsca

       - A ty nie masz zamiaru iść ? - odwrócił się w stronę biurka i zaczął w nim grzebać, kiedy chłopak leniwie przekręcił swoją głowę, którą opierał na ręce i spojrzał na niego.

       - Szczerze ? - zapytał z uśmiechem, a nauczyciel znowu na niego spojrzał.

       - No raczej - uniósł lekko głowę

       - Nie bardzo - zrobił dość słyszalny wdech i wydech, po czym pochylił trochę głowę. Teraz leżał twarzą do ławki lekko opierając dłoń o czubek głowy - Jeszcze jest lekcja, więc mogę tu siedzieć jeszcze chwile - chwila minęła i zadzwonił dzwonek, a nauczyciel zerwał się z miejsca

       - Teraz już nie możesz... wstawaj i na kolejną lekcję - powiedział z niby powagą na twarzy, ale można by powiedzieć, że było to bardziej pobłażliwe niż poważne. Isaac z wyraźnym niezadowoleniem wstał i ruszył w stronę swojego pokoju. Kiedy tak szedł zastanawiał się czy TEN koleś dalej tam jest, a jeżeli tak to co robi i co mu powie po tym co zobaczył wcześniej. No i jest pokój 256. Zrobił kolejny wydech i szybkim ruchem otworzył drzwi, ale tego kogoś tam nie było.

       - Uff...jakie szczęście, nie ma go - zamknął drzwi i podszedł w stronę szafy.

       - Kogo? - Isaac usłyszał znajomy głos - Nie tylko nie on - pomyślał i odwrócił się powoli. Wykrzywił swoją twarz w grymas kiedy zobaczył Mikael'a

       - Czego chcesz Mika'el ? - wyrzucił z siebie i zaczął szukać ubrań na zmianę.

       - Mika'el... dla ciebie Mika - powiedział wciąż z uśmiechem. Isaac zrezygnował z dalszej konwersacji. Wyciągną jakieś szare spodnie dresowe ze ściągaczem, ale nie były to dresy workowate. Po prostu lekko luźne spodnie dresowe i tyle. Do tego granatowy podkoszulek i oczywiście dłucie wiązane buty typowo wojskowe. Ściągnął kurtkę i spojrzał na Mike - Nie masz zamiaru wyjść?

       - A muszę...wstydzisz się mnie? - powiedział z lekkim uśmiechem, uchylił nieco usta i przejechał językiem po zębach na końcu zagryzając delikatnie dolną wargę. Co prawda nic nie miał na myśli, ale chciał żeby chłopak się speszył, bowiem bawiło go to. Isaac nie tyle się speszył co poddenerwował, prychną lekko i zaczął przebierać spodnie i buty. Mika nie takiej reakcji oczekiwał, aczkolwiek ta też mu się spodobała. Isaac wstał, żeby podciągnąć spodnie i poczuł jak białowłosy jedną ręką położył na jego klatce piersiowej, a drugą jechał po jego szyi w górę. Złapał go za podbródek i i skierował w swoją stronę, bowiem obejmował go od tyłu. Patrzył chwilę na niego i w końcu otarł swój policzek o jego i oparł się mu na ramieniu. Isaac doznał małej przyjemności i poczuł niezrozumianą mu bliskość z Miką, zresztą tamten też to poczuł. Mika z powrotem uniósł głowę i patrzył wprost w jego oczy. Po chwili to Isaac otarł się o niego  w taki sam sposób jak on wcześniej, tylko że następnie złożył krótki pocałunek na ustach Mikael'a i zaczął się odsuwać, ale on nie pozwolił mu na to i teraz zaczęli się delikatnie całować, do czasu aż zadzwonił dzwonek. Isaac gwałtownie odsunął się od niego.

       - Niech to - syknął i ściągnął podkoszulek - znowu spóźniony - chciał teraz założyć bluzkę, ale poczuł no sobie jego dotyk i towarzyszący mu dreszcz - Mika - odchylił lekko głowę, ale tylko na chwilę, bo ten mu odpowiedział

       - Spójrz - Isaac pochylił się i zdziwił się nieco, a może trochę bardziej.

       - Jak to... - tylko tyle zdołał powiedzieć, kiedy zobaczył jak jego znamię zmniejszyło się i to bardzo. Wtedy Mika chwycił jego dłoń i wsunął pod swój podkoszulek w dokładnie to samo miejsce, a po chwili uniósł lekko tkaninę

       - Zapieczętowanie - chłopak spojrzał pytająco - Już ci mówiłem, jesteśmy partnerami, a to - przerwał - jest tego dowodem. Te znaki są tylko dwa. Jeden widnieje tutaj - dotknął Isaac'a jeszcze raz - a drugi tutaj - spojrzał na swoje ciało - Są niepowtarzalne i identyczne...Od dzisiaj i na zawsze - wypuścił głośno powietrze i zmienił swój dotychczasowo kojący ton, na zwyczajny - A teraz... powinieneś już iść. No wiesz, na lekcję - Isaac wyrwał się z chwilowego zamyślenie, a raczej tak to wyglądało, bowiem teraz nie myślał tylko starał się przyswoić to co usłyszał. Ubrał podkoszulek i tym razem już bez żadnej bluzy czy kurtki otworzył drzwi.

       - No to idę - rzucił mu ostatnie spojrzenie i wyszedł z pokoju. Teraz już szybkim krokiem udał się areny, gdzie miały odbyć się lekcje praktyczne z uczniami z różnych klas. Wszedł szybko przez bramę i widzą osoby ze swojej klasy poszedł właśnie w to miejsce.

       - Z tego co widzę to punktualności nie jest Pana mocną stroną panie Isaac - to on, ten sam nauczyciel, który zgarnął go wcześniej z korytarza.

       - Taaa - przeciągną Isaac, nie wiedząc co mam mu powiedzieć.

       - Dobrze. Teraz to nie ważne. Wszyscy są a więc siadajcie - wskazał im miejsca na arenie, których przy wcześniejszej wizycie Isaaca tu nie było. Tak można było usiąść, ale na trybunach znajdujących się nad areną a nie w arenie. Po chwili chłopak zobaczył, jak wszyscy uczniowie z  bodajże czterech klas ( bo tylu było nauczycieli ) siedzieli już na miejscach, a co do nauczycieli. Oni rozmawiali miedzy sobą, ale byli zbyt daleko i Isaac nic nie usłyszał.

       - Zaczynamy dzisiejsze lekcje praktyczne. Dzisiaj połączymy was, pierwszoroczniaków i was najstarszy rocznik w szkole w pary. Starsi będą pokazywać młodszym jak należy walczyć, nauczą ich myślenie i działania jak prawdziwi wojownicy, a na każdej kolejnej lekcji będziemy wybierać kilka par, które pokażą czego nauczyli swojego partnera, lub odwrotnie czego nauczyli się od swojego partnera... A więc, który ze starszaków chce pierwszy wybrać sobie podopiecznego? - po zadanym pytaniu, na sali rozległ się szum. Wszyscy rozmawiali między sobą o tym kogo wybrać, a po chwili ktoś krzykną

       - Ja chcę pierwszy - wszyscy obrócili się w lewą stronę, z której dochodził głos. Isaac ze zdziwieniem patrzył na czarnowłosego chłopak o czerwonych oczach... no na swojego współlokatora, który znalazł się obok nauczycieli.

       -To Ruka...Najsilniejszy uczeń w szkole...Nic dziwnego, że wszyscy się go boją. Patrz jak on wygląda - usłyszał Isaac jak jakaś dziewczyna mówiła do swojej koleżanki.

       - Więc Ruka, kogo wybierasz? - zapytał nauczyciel, a wszyscy w ciszy czekali na odpowiedź. Wtedy chłopak wysunął skrzydła i znalazł się się w mgnieniu oka przed Isaac'iem i wskazał na niego

       - Wybieram jego - uśmiechnął się arogancko po czym przybliżył się do chłopaka jeszcze bardziej i wyszeptał mu do ucha - będę cię uczył Isaac - przerwał i dodał jeszcze ciszej - synu Gabriela.










5 komentarzy:

  1. Dzień dobry. C:

    Zacznę od skomentowania N/A.
    Faktycznie kazałaś nam bardzo długo czekać na ten siódmy rozdział. Czy jestem na Ciebie zła? Niezbyt. Już przywykłam do tego, że z autorami bywa różnie. Jedni trzymają się terminów, które sobie rozplanują, inni dodają notki sporadycznie, ale jak tu nie kochać ich wszystkich za to, że mimo wszystko nie pozostawiają swoich czytelników i wracają nawet po tak długim okresie jakim jest kilka miesięcy. Jeśli chodzi o mnie, nigdy nie porzucam czytanych przeze mnie blogów. Nie porzucam nadziei na to, że autorowi jednak się odwidzi i wróci do pisania, bo z doświadczenia wiem, że dzieję się to dość często. Twoje zainteresowanie sportem w aż takim stopniu jest intrygujące, gdyż osobiście za sportem nie przepadam. Ani za ćwiczeniami, ani za tym, który serwuję nam telewizja. Siatkówka kojarzy mi się jedynie z mordęgą na wu-efie, Piłka nożna z Messim, który natomiast kojarzy mi się z Lay'sami, a skoki narciarskie z Kubackim, który widnieje na reklamie play'a. Dość płytka wiedza, wiem. Kiedyś jak byłam mała, lubiłam grać w piłkę nożną. Dzieciaki zawsze stawiały mnie na bramce, uważając, że świetnie sprawdzam się jako bramkarka. Nie zaprzeczam, że tak nie było. Ale gdy zaczęłam grać z moim starszym bratem i jego kolegami, szybko mi ten sport zbrzydł. Gdyby każdy cios piłką po trochę deformował twarz, teraz wyglądałabym jak Rocky Dennis. Po tym, jak dostałam w brzuch tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu przez kilka sekund, odechciało mi się uczestniczenia w tym bestialskim sporcie. Czy po takim czasie nie łapie się już w fabule? Nie zaprzeczam. Właściwie to jedynym o czym do wczoraj pamiętałam, były imiona bohaterów i trafienie przez Isaaca do szkoły dla aniołów. Zadziwiające, nieprawdaż? Zanim zabrałam się za nowy rozdział, przeczytałam poprzednie dwa,by mniej więcej sobie coś przypomnieć. Trochę mnie to oświeciło i nie było żadnych przeciwwskazań, aby wstrzymać się od czytania i zacząć opowiadanie od początku. Dodam jeszcze, że bardzo zaskoczyłaś mnie swoim powrotem. Cieszę się, że się na to zdecydowałaś i mam nadzieję, że dalsze pisanie szybko Ci się nie odwidzi. W tym momencie musisz zadać sobie pytanie czy faktycznie w najbliższej przyszłości znajdziesz czas i chęć na pisanie, bo dodawanie jednego rozdziału na pół roku raczej nie ma sensu. Pisanie nie ma sensu również, kiedy sama nie czerpiesz z tego przyjemności, a odczuwasz jedynie jakiegoś rodzaju przymus do robienia tego co robisz chociażby dlatego, że przypominasz sobie o czytelnikach, którzy tej kontynuacji oczekują czy wymagają.
    Jeśli chodzi o Twoje pytania.
    Od czasu szóstego rozdziału stałam się troszkę bardziej krytyczna i wymagająca. Przez ostatni czas natrafiłam na opowiadania, które trzymają niesamowity poziom. Zwłaszcza ten językowy. Opowiadania autorek, które używają naprawdę wyszukanych słów i składają z nich piękne zdania często zapadające w mojej głowie jako cytaty. Ty, jak samo to ujęłaś, używasz swojego codziennego języka. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu jak piszesz, bo masz robić to tak, aby było Ci najwygodniej, więc rób to dalej. Chodzi tu bardziej o mnie i o to, że od teraz będę starała się przymykać oko na formę językową, także nie spodziewaj się ode mnie więcej uwag w tej sprawie. Pamiętam, że bardzo lubiłam to opowiadanie, także przyjmę je w takiej formie, w jakiej nam je zaoferujesz. Drugą sprawą jest interpunkcja, na której punkcie mam obsesje. Zawsze w tej kwestii upominam nawet przyjaciół i znajomych, bo jest ona czymś, bez czego w pisaniu nie można się obejść. Niestety podczas czytania na mojej twarzy często pojawiał się grymas, gdy zauważałam, że nie kończysz zdań kropką. To wygląda cholernie nieestetycznie i trochę mnie drażni. Przecież kropkę postawić możesz, a zmieni to całokształt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że jestem trochę czepialska, ale podam Ci przykład, w którym dla mnie pojawił się mały błąd w narracji. "...Isaac wyrwał się z chwilowego zamyślenie, a raczej tak to wyglądała. On teraz nie myślał tylko starał się przyswoić to co teraz usłyszał"."On" jakoś nie pasuję. Zastanawiam się dlaczego nie używasz takich określeń, jak "chłopak", "blondyn", "niebieskooki" czy nawet "posiadacz dwóch dusz". Gdybyś zapełniła nimi opowiadanie całość prezentowałaby się lepiej. W wybranej przez Ciebie czcionce nie ma nic złego. Jej wielkość jest idealna. Sprawdzałam nowych bohaterów. Dagon? Hmm. Myślę, że podobizna Itachiego jest adekwatna do jego charakteru i przyznam, że wygląda lepiej niż Luna. Kkkk~. Haru i Yun. Są tacy słodziutcy, ale jeszcze mogą pokazać pazurki, gdyż pozory często mylą. Ruka. Sądzę, że może być bardzo interesującą postacią oraz odegrać dużą rolę w tym opowiadaniu. Zdjęcie przedstawia postać nieco mniej zrównoważoną psychicznie, ale wcale nie musi taki być, bo może okazać się być dobrym przyjacielem bądź jeszcze lepszym kochankiem dla Isaaca. Sialalalala. Co jak co, ale uwielbiam, gdy główny bohater ma masę adoratorów.
      Teraz parę zdań o rozdziale.
      Już na początku na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy pokazał się Luna. Ucieszyło mnie to, bo bardzo go lubię, ale szybko mina mi zrzedła, bo wkład jego osoby w ten rozdział był śladowy. Fajnie, że tak przejął się tym, co Dagon zrobił "jego" aniołkowi. Tyle, że ten jego wybuch nie przyniósł żadnych efektów, bo demon nie potraktował go poważnie i zgasił jednym, ale jakże spędzającym sen z powiek zdaniem. Choć sam Luna czuję przywiązanie do Isaaca, ten raczej nie zdaje się traktować go poważnie i biorąc pod uwagę ich ciężkie charaktery mam wrażenie, że ciężko będzie im się dogadać, a gdy aniołowi idzie coś nie po jego myśli, staję się dość...impulsywny. Nie zapominajmy o tym, że Luna jest demonem, a Isaac aniołem. Któryś faktycznie mógłby zrobić krzywdę drugiemu. Taka jest prawda i już. Co ten Mika tak nagle stał się taki opiekuńczy względem blondyna? Była to moja pierwsza myśl po przeczytaniu następnych zdań. Z tego co pamiętam, a pamiętam niewiele, żaden z braci niebieskookiego nie pałał do niego zbytnią sympatią, a raczej traktowali go jak rozpieszczonego bachora. A tu nagle taka zmiana. Na mojej twarzy pojawiło się zaskoczenie, kiedy tak nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy, bez żadnych sprzeciwów i odpychania, zaczęli się całować. WHAT THE...?! I że to niby on jest partnerem Isaaca? Hę? Kiedy to pierwsze zaskoczenie odeszło w niepamięć, a ja brnęła w dalszy ciąg rozdziału, ucieszyłam się, że Isaac ma przy sobie kogoś takiego jak Mika. Kurczę, czuć tą nić sympatii między nimi...Choć nie mam zbyt wielu powodów by stawiać ich w takim świetle, uważam, że nawet do siebie pasują i byłabym w stanie ich shippować. Niech to, jak znajdzie się więcej takich kandydatów na przyszłego partnera Isaaca, to będę miała ciężki wybór i nie będę wiedziała, któremu z nich powinnam kibicować. Aish~. I jeszcze Ruka, który jako pierwszy wyrwał się do tego, aby wybrać Isaaca. Jaki miał ku temu powód? Czy zrobił to tylko dlatego, że chłopak jest dość obiecującym przypadkiem na przyszłego mordercę? Będzie chciał mu zaszkodzić czy być dla niego oparciem? Mam nadzieję, że to drugie, bo postacie, które działają przeciwko Isaacowi, nawet gdy są ciekawe, tracą wiele w moich oczach. Cóż. Żeby się tego dowiedzieć muszę poczekać do następnego rozdziału. Oby tylko Cię nie wcięło na następne miesiące. Czekam na kontynuacje, życzę weny i masy komentarzy.

      - Haczi // wcześniej Meilifen.

      Usuń
  2. HĘ?! To koniec? Nie ma już nic? Zero nowych rozdziałów? Liberum veto! Ja chcę ciąg dalszy, rozumiemy się? :3
    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny,
    Sarabeth M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    wspaniały rozdział, ciekawe jak będą wyglądały te treningi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Mika i Isaac? No nawet słodko, ale za bardzo mnie pod jarałaś pod względem Issac i Luna <3 Dla mnie parka wręcz idealna.
    Nawiązując teraz do Ruki to już lubię tego skurczybyka.
    A no i jeszcze pragnę wspomnieć o Lucyferze, szczerze, żal mi go. Kochać kogoś, a nie móc przy nim być, okrutna Boska kara...
    Ale mam nadzieję, że Luna nie postąpi tak samo z naszym aniołkiem prawda? Prawda?!

    OdpowiedzUsuń