poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 2

     Dla tych co czytali mojego pierwszego posta co najmniej parę dni temu. Po przeanalizowaniu go i dodałam trochę. Nie ma wielu nowych informacji tylko po prost są bardziej opisane zachowania bohaterów jaki i trochę dodanych informacji w części gdy poznaje Yoshiro i Shuseia. Mam nadzieje, że poprawiłam go na lepszy. Obecnie jest 2:30. Nie mam już siły, ale wzięło mnie na pisanie no i nie mogłam przestać. W dodatku jeszcze pozjadałam tyle literek i musiałam poprawiać. Cała ja...

                                                                                                                                Kira
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   
        - Ty .. ty jesteś synem Gabriela..... - powiedział ze zdziwieniem i nadzwyczajnym spokojem czerwonowłosy. Podszedł bliżej chłopaka, chwycił go za ramię i z niesamowitą prędkością obrócił go w swoją stronę. Przypatrywał mu się jeszcze przez chwilę i zaciągnął za sobą za  kurtynę. W tym samym czasie wszyscy zdążyli już opuścić lokal. Mam na myśli wszyscy po za Luną, który po zniknięciu chłopaka ze sceny uśmiechną się sam do siebie. Hym...mój malutki aniołek to syn Gabriela, wspaniały nabytek. Do tego stu procentową czystość jak i najwyższa jakość. Takie to myśli krążyły po jego głowie.

       - Ha... to ci dopiero..haha - zwrócił się do swojego sługi jednak nie mógł powstrzymać się od śmiechu, który brzmiał lekko cynicznie. W końcu nie zawsze można znaleźć w piekle i to jeszcze wystawionego na aukcji syna Gabriela.

       - Chodźmy Zomaelu - powiedział już z nad zwyczajną powagą. Po czym ruszyli w stronę seny. Weszli na nią, a Luna szybkim i pewnym krokiem udał się za kurtynę. Pierwszym obrazem jaki z za niej ujrzał był Isaac, kilka aniołów i Darknees, który potwornie głośno krzyczał. Luna jednak nie zwracał uwagi na nic po za swoim małym aniołkiem, który był okryty długim kocem ciągnącym się za nim po podłodze. Chłopak od razu złapał z demonem kontakt wzrokowy od, którego nie potrafił się uwolnić. Zaczął czuć lekki dyskomfort. Jednak nie chciał tego pokazać i zmienił swój wyraz twarzy na pełen złości i pogardy. Pociągną Kaya za bluzkę na co ten odwrócił się i pochylił nad nim. Wyszeptali do siebie może po dwa zdania w tym prastarym języku. Po czym Kay staną przed swoim panem, ukłonił się lekko.

       - Panie... chłopak jest zmęczony. Czy mogę odprowadzić go do sypialni ? - zapytał jak zwykle grzecznie i z pokorą. Nie podniósł się jednak w oczekiwaniu na odpowiedz. Teraz Isaac wyglądał jak rozkapryszona księżniczka, której wydaje się że robi łaskę innym wydając im rozkazy, ale taki już był. Zawsze dostawał to czego chce i uważał się za pępek świata i to tylko dlatego, że jego opiekun poświęcał mu całą swoją uwagę.

       - Tak, możesz - zapalił papierosa, uniósł lewą brew i popatrzył na chłopca z irytacją. Po tych słowach Luna jakby "wrócił na ziemię". Widział ja chłopiec się oddala a potem znika za wielkimi drzwiami sypialni. - Wy....- wskazał na resztę aniołów - pomóżcie Kayowi z tym małym.... - powiedział, a z jego ust wyleciała wielka chmura dymu. Aniołom nie trzeba było dwa razy powtarzać, od razy ruszyły w stroną sypialni i zniknęły za jaj wrotami. Kiedy już nie było Isaac zmysły Luny wróciły do normy. Po dłuższej chwili wpatrywania się w drzwi za, którymi zniknęły anioły, demon otrząsną się i spojrzał w stronę Darkneesa na co ten znowu wypuścił dym ze swoich ust, uśmiechną się i rzekł rozbawiony

       - Hym ??? Czy coś nie tak Lunii ?? - powiedział te słowa ze złośliwym uśmiechem, ponieważ wiedział, że czarnowłosy nie lubi jak się tak do niego mówi. Wolał zwykłe, najzwyczajniejsze Luna. Bez żadnych skróceń czy słodkich dodatków, jakich używało wiele demonów. A wszystko dlatego, ponieważ miał słodką buźkę nastolatka. Nienawidził tego, że wszyscy nie traktują go poważnie, pomimo że był jednym z silniejszych demonów i był jednym z książąt piekła.

       - Zamknij się Darknees - wysyczał ze zdenerwowaniem, na co tamten znowu się uśmiechną po czym zapytał

       - Więc.... co planujesz ? - Luna spodziewał się tego pytania. Odwrócił się i podszedł do okna stojącego z lewej strony. Oparł na parapecie lewą dłoni i po chwili spojrzał na czerwonowłosego

       - Co planuje pytasz ? - zrobił głęboki wdech i wydech. - A czy jest co planować ? - zapytał spokojnie

       - Ha - powiedział cicho po czym dodał - znamy się za długo, żebym nie wiedział do czego pijesz. Wiedz jednak, że to nie możliwe

       - Niby dlaczego ? - zapytał rozbawiony ,jakby nie znając odpowiedzi na zadane pytanie

       - Bo ten chłopak.. - przerwał nie wiedząc jak się dobrze wysłowić, żeby Luna nie miał jak przekręcić jego słów co robił bardzo często, oczywiście specjalnie - On należy do nieba, do samego Gabriela.... Poza tym myślisz, że po niego nie przyjdą ? - zapytał z lekkim poddenerwowaniem

       - Szczerze ? Na to włośnie liczę. Ten chłopak od razu wydał się wyjątkowy, co prawda nie sądziłem, że aż tak bardzo. Bynajmniej na tą chwilę nie obchodzi mnie to kim jest. Powiedziałbym, że to mały plus...

       - Że co ? - spytał zdziwiony Darknees - Ty chyba nie masz na myśli... - przerwał po czym Luna przejął głos

       - Tak, właśnie o to mi chodzi. Wybrałem go i ma on należeć do mnie. Jeszcze nie miałem dziewictwa syna Gabriela. To jest pierwsza i ostatnia okazja, której nie można zmarnować - powiedział lekko ironicznie po czym na końcu uśmiechnął się. Na samą myśl co mógłby robić z chłopakiem nawet dzisiejszej nocy nie mógł się opanować. Podniecenie górowało nad rozsądkiem. Najchętniej poszedł by teraz do niego i wziął go siłą nie zważając czy ktoś patrzy czy nie. Kurwa o czym ja myślę? Opanuj się Luna, opanuj się - w tej chwili takie i podobne rzeczy zaprzątały jego głowę.

       - Skoro tak stawiasz sprawę. Chodź za mną i zabieraj go - powiedział po czym ruszył w stronę komnaty. Podszedł do drzwi, chwycił za klamkę po czym zapukał i otworzył je....



                                                                                  ***


Od razu po wejściu do komnaty Isaac położył się na miękkiej i białej pościeli, która była jedyną rzeczą, która rozświetlała ten ponury i nieprzyjemny pokój. Ściany po obu stronach łóżka i ta w której znajdowała się framuga drzwi wyjściowe były koloru ciemno szarego, podchodzącego pod czerń. Czwarta ściana była ciemno krwista. Łóżko było ogromne z czterema filarami na, na których była zawieszona zasłona. W tym czasie Kay podszedł do szafy, żeby wybrać ubrania dla chłopca. Nie minęły nawet dwie minuty kiedy ktoś zapukał do drzwi, a Isaac w mgnieniu oka podniósł się i usiadł na środku łoża po czym zrobił wdzięczną pozę wyglądał przesłodko. Kay położył ubrania obok chłopaka po czym ruszył w stronę drzwi.

       - Kto tam ? - zapytał obojętnie

       - To my... - usłyszał pozostałą trójkę aniołów służących Darkneesowi, otworzył drzwi i wpuścił ich do
środka

       - Co wy tu robicie ? - zapytał

       - Darknees rozmawia z księciem więc kazał nam ci pomóc przy chłopcu. - oznajmił czarnowłosy anioł, który był starszy od pozostałych dwóch z którymi przyszedł. Miał na imię Hessa. Kay po chwili spostrzegł, że dwa pozostałe anioły podeszły do chłopca i zaczęły go oglądać i nazywać słodkim na co ten strasznie się zirytował i schował pod kołdrą.

       - Zostawcie go - powiedział zimno prawie krzycząc, a anioły od razu odeszły od Isaaca

       - No, no nie denerwuj się tak. Ród Gabriela jest dla nas wszystkich - powiedział cynicznie Hessa po czym podszedł do chłopaka, którego w ogóle nie było widać z poza kołdry. Wsuną swoją lewą rękę pod pościel i położył na jego głowie, a drugą przyciągną chłopaka do siebie. Zaczął coś do niego szeptać, ale mały oczywiście go nie rozumiał.

       - Odsuń się od niego - powiedział Kay lekko zdenerwowany, po czym odciągną Hesse od Isaaca, który był trochę zdziwiony, że nieznajomy go do siebie przytulił.

       - Ej no co jest Kay daj spokój... - Kay wtrącił się

       - On nie rozumie - odpowiedział szybko i ze złością

       - Czego ? - zapytał zaskoczony Hessa. Kay nic nie odpowiedział tylko wziął Isaaca na ręce, zaprowadził do łazienki, przyniósł ubrania i kazał mu się ubrać. Po czym wrócił do pozostałych.

       - Więc.... o co ci wcześniej chodziło ? - zapytał tym razem spokojnym tonem Hessa

       - Isaac... On mówi w języku starożytnych aniołów, który jest mało znany w piekle jak i nie jest on wymagany w niebie, chociaż zna go jeszcze spora grupa aniołów z jednej lub dwóch szkół w których jest on podstawą . Znają go również wyższe rangą anioły i ich opiekunowie, a także silniejsze i starsze demony. - powiedział bez uczuciowo i mało energicznie. Po chwili z łazienki wyszedł Isaaca. Wyglądał tak delikatnie i niewinnie. Sprawiało to wrażeni, że od samego patrzenia można było pokaleczyć jego delikatną skórę. Kiedy malec spostrzegł, że wszyscy cię w niego wpatrują skrzywił się nieco. Był również zawstydzony, bo wiedział iż wszyscy widzieli go nago, ale mimo to jak to on starał się to ukryć. Po za tym nie wiedział jeszcze jak się zachowywać w towarzystwie innych osób niż jego opiekun, którego zostawił w zamku. Teraz uważał to za największy błąd swojego życia i myślał, że zrobiłby wszystko, żeby wrócić do domu. Kay domyślił się, że chłopak się wstydzi i boi. Dlatego też stanął obok niego i zaczął z nim rozmawiać

       - Nie bój się, nic ci już nie grozi - powiedział kojącym głosem Kay

       - Nie boje się - odpowiedział zimnym głosem. Kłamał oczywiście, a kiedy pomyślał z tym, że zostanie tu na zawsze myślał, że zacznie płakać jak małe dziecko, którym również był. Jak zwykle opamiętał się w ostatniej chwili po czym spojrzał na nieznane mu postaci. - Kim oni są ? - zapytał mało entuzjastycznie.

        - To są anioły, które tak samo jak ja służą Darkneesowi. Ich imiona to....- chciał powiedzieć, ale chłopak przyłożył swoje ręce do jego ust nie pozwalając na wypowiedzenie żadnego słowa

       - To nie jest ważne.... Nie chce tego wiedzieć, więc proszę nie mów mi - powiedział z błagalnymi oczami, które zniewoliły Kaya i kiwnięciem przystał na jego prośbę. Nie chciał ich znać z pewnego powodu. Ponieważ sądził, że im mniej o nich wie tył łatwiej będzie mu opuścić to miejsce i nie będzie ich po pewnym czasie pamiętał. Po chwili mały zaczął ziewać i przecierać oczy. Silting jeszcze nie dało o sobie zapomnieć i pomimo tego, że przez pał pół dnia zaczął ziewać

       - Połóż się... - powiedział Kay

       - Nie chce mi się... - kłamał jak zwykle. Nie lubił zasypiać przy kimś. Wolał zasypiać w samotności ponieważ wiedział, że podczas snu wygląda bezbronnie i słodko jak mały dzieciak, a dzieciaka nikt nie traktuje na poważnie.

       - Doprawdy ... - powiedział lekko rozbawiony. Na co Isaac tylko pokiwał głową na potwierdzenie. - Oj nie wolno tak kłamać mały

       - Nie kłamie, po prostu nie chce mi się.... - Kay wtrącił mu się

       - Teraz to mnie wkurzyłeś - zrobił rozgniewaną minę na co chłopak lekko się przestraszył, ale to wystarczyło żeby zadrżał. Ciemnowłosy widząc to wziął malca na ręce, ułożył na poduszce, przykrył kołdrą i powiedział

       - Dobranoc mały aniołku - uniósł swoją głowę do góry. Tak, że malec zobaczył uśmiech na jego twarzy, który go rozluźnił i postanowił poddać się temu sennemu uczuciu błogości . Nie minęło nawet pięć minuta i mały już był pogrążony w słodkim śnie. W tym czasie czwórka aniołów zasiadła przy stole i rozmawiali o Isaacu do chwili aż nie przerwało im pukanie do drzwi.


                                                                                  ***


Pierwsze co było widać z otwartych drzwi to chłopca, który spał tak lekkim snem, że miał się wrażenie, że zbyt głośny oddech mógł go obudzić. Darknees dał znak siedzącym przy stole aniołom, że mają wyjść. Zatrzymał jedynie Kaya. Zamknął drzwi i powiedział

       - Więc Luna... Jak chcesz go zabrać? Żywego czy mart... - tymi słowami doprowadził demona do wściekłości.  Złapał on czerwonowłosego za szyję i uderzył nim z niesamowitą prędkością do ściany naprzeciw nie zwracając już uwagi na chłopaka, który zaczął przecierać zaspane oczy. Kay ruszył w ich stronę, bo nie chciał żeby malec był świadkiem walki. Nagle jednak poczuł jak ktoś złapał go za ramię. Obrócił się i ujrzał Zomaela

       - Nie mieszaj się, chyba że chcesz zginąć pierwszy - powiedział białowłosy demon z rogami na co anioł podszedł do chłopca i próbował ponownie ułożyć go do snu. W tej samej chwili Luna zorientował się, że chłopak zaraz całkowicie się obudzi, otworzył drzwi i jedną ręką rzucił czerwonowłosego demona. Uderzył on w ścianę na końcu kilkunastu metrowego korytarza. Zomael wyszedł za swoim panem, a po chwili za nim wyszedł również Kay, któremu udało się ułożyć chłopca z powrotem do snu, przynajmniej tak mu się wydawało. Po jakiś pięciu minutach wokół Luny zaczęła się pojawiać jego mroczna aura, a złość i pragnienie rozlewu krwi zaczęło przejmować nad nim kontrolę. Chciał to wszystko zakończyć kiedy usłyszał - Isaac - obrócił się błyskawicznie i tak samo szybko podbiegł do chłopaka po czym zasłonił mu oczy, nie chciał bowiem żeby malec oglądał zmasakrowane ciało czerwonowłosego, które wyglądało jak podziurawione nożem  płótno oblane czerwoną farbą. Wiedział, że to będzie dla chłopca zbyt wiele jak na jeden dzień. Pochylił się nad nim i wypowiedział jakieś zaklęcie, które spowodowało, że blondynek popadł z powrotem w sen.

       - Zomael idziemy - powiedział i ruszył w stronę wyjścia

       - Tak , Panie - odrzekł i posłusznie ruszył za nim. Luna w połowie drogi staną w miejscu i powiedział

       - Powinieneś mu podziękować, że się obudził. Inaczej już był byś martwy - powiedział cicho. Mimo, że był daleko od swojego przeciwnika, dzięki wyostrzonym zmysłom demon mógł usłyszeć jego słowa bez najmniejszego problemy.

       - Teraz jesteś mój - powiedział i znikną wraz z Zomaelem

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 1



         To pierwszy rozdział mojego pierwszego bloga ( yaoi, fantasty ) , trochę nudny rozdział  i długi a to dlatego, bo nie chciałam przynudzać przez trzy krótkie rozdziały tylko wolałam zlepić to w jeden. Proszę o komentarze. Piszcie szczerze co wam się nie podobało, to wezmę sobie to do siebie i postaram się później nie popełniać takich błędów, a i nie umiem zrobić tak żeby wyświetlić obok zdjęcia postaci, ale dodałam stronę "bohaterowie" po lewej stronie i tam będą zdjęcia, które będą dodawane jak pojawi się nowa postać w rozdziałach...

                                                                                                                      Kira
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



     Była prawie północ, kiedy w całym salonie rozniósł się dźwięk otwieranych drzwi, w których po chwili stanął mały blondynek drobnej postury na oko jakieś czternaście może piętnaście lat, jeszcze dzieciak. Miał przepiękne niebieskie oczy. Można by powiedzieć sama słodycz, gdyby nie jego charakterek. Po chwili wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o niebieskich włosach i tego samego koloru oczach. Podszedł do niego wpatrując się w młodzieńca ze zdenerwowaniem na co ten powiedział sucho:

        - Na co się tak patrzysz Zadkiel ?

        - Na co ?- zapytał pól szeptem po czym zaczął krzyczeć - coś ty sobie wyobrażał Isaac ? Znikasz bez słowa i to jeszcze w nocy ? Dobrze wiesz, że masz się stąd nigdzie nie ruszać! Ale nie ty musisz pokazać jaki to ty nie jesteś... Nie wiesz? Zasady są po to żeby...- nie mógł dokończyć bo chłopak mu przerwał

        - Żeby je łamać ! Jestem tu odkąd pamiętam... od urodzenia nie pozwalacie mi wychodzić za teren posiadłości. Jedyne twarze jakie widuje to twoja -" bo jesteś moim opiekunem" dodała w myślach - i ojca. Możesz to sobie wyobrazić? Nigdy nie widziałem ani nie rozmawiałem z braćmi i z matką! Mam tego dość! - mały nie miał już siły krzyczeć, oparł ręce o swoje kolana pochylając się przy tym. Dyszał ze zmęczenia. Z Zadkiela uszła cała złość po usłyszeniu słów chłopaka, poczuł jedynie wielki ból w sercu, bo po mimo zachowania Isaaca nie umiał go nie kochać. Wiedział jednak, że nie może mu popuścić, bo miał swoje zadanie w jego wychowaniu. Nie mógł zawieść. Stali chwilę w ciszy po czym ciemnowłosy rzekł zimno:

       - Do siebie...- Isaac uniósł głowę i zapytał ze zdziwieniem.

       - Że co ?

       - Nie słyszysz, masz iść do swojego pokoju- dzieciak w oka mgnieniu ze smutnego zrobił się wściekły, zmienił ton na mniej przyjazny i powiedział.

       - Nie ma mowy, koniec z tym.....Nie będziesz mi rozkazywał - prawie zaczął krzyczeć.

       - Hym. Myślisz, że po co tu jestem ? - nie dostał oczekiwanej odpowiedzi więc kontynuował - Jestem po to żeby cię chronić, rozumiesz..? - powiedział bardzo spokojnym i kojącym głosem po czym przyciągną Isaaca do siebie i objął go ramionami na co ten poczuł się odprężony. Lecz po chwili otrząsną się i powiedział swoim naturalnie bezuczuciowym tonem.

       - W takim razie pozwól mi stąd wyjść - po tych słowach dorosły mężczyzna odsuną go od siebie i powiedział spokojnie.

      - Nie... Jesteś jeszcze za młody, więc.. - mały wtrącił się.

      - Przecież tu są same anioły, więc co mi niby grozi?

      - To prawda.. nie mniej jednak zawsze istnieje możliwość, że jakiś demon przejdzie przez jeden z naszych portali i cię zabije, więc do chwili do której nie skończysz siedemnastu lat nie będziesz się uczył walki i takim to sposobem nie wyjdziesz poza mury zamku...- mały wpadł w szał, po czym wykrzyczał.

      - Ja ucieknę i już nigdy mnie nie zobaczysz - po tych słowach zaczął atakować swojego opiekuna, nieudolnie oczywiście. Ten złapał go za nadgarstki, skrzyżował jego ręce i pociągną do tyłu tak żeby blondyn nie mógł się ruszyć, ale jednocześnie nie skrzywdzić go, czego malec się domyślił i skorzystał z okazji.

      - Ała, to boli... proszę puść - ciemnowłosy drgnął i poczuł kłucie w sercu na myśl o tym że chłopak przez niego cierpi i puścił go.

      - Wybacz, wybacz mi. Przesadziłem... - nagle poczuł mocne kopnięcie, po czym upadł na podłogę. To był Isaac, który podszedł do chwilowo obolałego Zadkiela trzymając w ręce zaczarowany sznur, którego nie da się tak łatwo rozerwać i związał nim swojego opiekuna. Przyniósł jeszcze z sypialni dużą poduszkę na której położył głowę ciemnowłosego

       - Isaac co ty wyprawiasz? Nie wygłupiaj się i mnie rozwiąż... - powiedział spanikowany na co ten przybliżył swoją twarz i pocałował czoło Zadkiela

       - Przepraszam, ale nie zostawiasz mi wyboru. Nie chce już tu siedzieć sam... Zawsze miałem tylko ciebie. Chociaż wiem, że ci na mnie nigdy nie zależał, w końcu to tylko rozkazy.....

       - Mi nie zależy... rozkaz - mamrotał pod nosem- Co ty wygadujesz? Rozkaz może i tak, ale ja od zawsze traktowałem cię jak członka rodziny. Nie mogłem patrzeć na twój ból każdego dnia, no twoją samotność. Ale dobrze wiem, że tu nic ci nie grozi, a twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze...

       - Ha - zaśmiał się cicho ze zdziwienia - Naprawdę nie sądziłem, że ci na mnie zależy... zaskoczenie. Ale to nie zmienia mojej decyzji. - Mówiąc to zaczął się ubierać, podszedł do drzwi i powiedział - Ty też byłeś dla mnie jak rodzina.

       - Isaac... proszę zostań - powiedział błagalnie.

       - Nie martw się, wrócę.. - uśmiechnął się i wyszedł.


                                                                          ***

      "Kurcze gdzie ja jestem" zadawał sobie to pytanie. Po prawej było słychać muzykę i jakieś okrzyki bawiących się aniołów. Isaac po chwili namysłu postanowił wejść do środka gdzie zobaczył mnóstwo gotów, emo, luzaków, słodkich dziewczynek, był to zbiór wielu osobowości i sprzeczności. Nie wspomniałam wcześniej, ale Bóg pozwalał aniołom na wszystko. Mogli się lubić, kochać , nienawidzić. Mogli mieć własny styl i charakter. Mogli robić wszystko co im się żywnie podobał jeżeli trzymali się trzech zasad:

*Pierwsza i najważniejsza- nie mogli współżyć ze sobą, z ludźmi, a zwłaszcza z demonami.
*Druga- nie mogli zabić ludzi ani aniołów chyba, że za zgodą Boga lub w obronie własnej.
*Trzecia- nie mogli się sprzeciwić Bogu, mieli wykonywać wszystkie Jego rozkazy.

Wracając do Isaaca.
Kiedy otworzyły się drzwi wszyscy spojrzeli na chłopca i wzięli go pod swoje " skrzydła ". Rozmawiali, śmiali się i dobrze bawili tak samo jak blondyn, no początku był trochę nieśmiały, co nie było u niego codziennością i tak było by dalej, gdyby nie pewien młodzieniec.

       - Ale mnie wkurzają ci synowie Gabriela - Powiedział chłopak o włosach których koloru nie dało się do końca określić. Jak dla mnie były koloru różu fioletu podchodzącego pod róż lub na odwrót, także będę pisać fioletowo włosy, albo różowo włosy. Miał on czerwone oczy. Na jednym z nich miał opaskę. Miał na imię Shusei. Mały od razu stracił uśmiech po jego słowach, zresztą tak samo jak reszta towarzystwa, a cały gwar razem z muzyką nieco ucichł.

       - No mnie też ... i mnie .... ta nienawidzę ich - mówili wszyscy między sobą, a ich miny z beztroskich zmieniły się na złe, wkurzone, poirytowane.

       - Dlaczego? - odruchowo zapytał Isaac, po czym opuścił głowę i siedział cicho lekko przestraszony swoim głupim pytaniem. Nie ma się co dziwić nie znał tu nikogo. W dodatku nie wiedział za co go tak nienawidzą, chociaż go nie znają. Po dłuższej ciszy zaczął się bać, że jeżeli wyjdzie na jaw kim jest to może mu się coś stać.

       - Dlaczego? Żartujesz sobie? Wszyscy ich wielbią za czyny ich ojca i to ma mi się podobać? Prędzej umrę... Czternaście braci. Przez siedemnaście lat są trzymani w zamku po czym idą na ciężki trening i już po dwóch latach należą do najlepszych wojsk i to ma być równość. Kiedy oni kończą naukę w wieku dziewiętnastu lat, to inni z tego rocznika  mają przed sobą jeszcze jeden rok szkoleń. W dodatku są aroganckimi, zapatrzonymi w siebie dupkami. Uważają się za lepszych od nas.... A ty po czyjej jesteś stronie - po tym pytaniu wszyscy siedzieli cicho i wpatrywali się w blondyna. Isaac siedział dalej z głową w duł nie wiedząc co ma powiedzieć, ani jak się dalej zachować.

       - Ja...ja - jąkał się nie wiedząc co ma powiedzieć. Jednak w porę się opanował. Co ty wyprawiasz, ogarnij się i powiedz coś Isaac - mówił do siebie w myślach po czym uspokoił się, zrobił parę oddechów uniósł głowę i w końcu odezwał się.

       - Co do tego ja nie mam żadnej strony - powiedział już spokojnie. Nie siedział już tak sztywno i prosto jak wcześniej tylko rozłożył się wygodnie na fotelu. Po tych słowach spoglądał na wszystkich oczekując odpowiedzi.

       - Że co ? Nie masz strony. To po cholerę tu przylazłeś - powiedział zdenerwowany Shusei.

       - Bo nikt mi nie zabroni tu być - powiedział bezczelnie jak się tylko dało i dodał jeszcze swój cyniczny uśmieszek, no co ten wpadł w szał. Podniósł się, szybkim ruchem podszedł do chłopaka, złapał za bluzkę po czym przycisną go do ściany jedną ręką. Drugą zaś zacisną w pięść i chciał uderzyć w chłopca, który nawet nie zareagował i miał wręcz znudzoną minę. Pięść Shuseia już prawie uderzyła piękną twarz chłopca kiedy fioletowo włosy poczuł jak ktoś łapie jego pięść i odciąga od Isaaca. Kiedy już Shusei znalazł się jakieś półtora metra od blondyna odwrócił się i zobaczył czarnowłosego chłopaka o czerwonych, dziko wyglądających oczach. To był jego najlepszy przyjaciel, nazywał się Yoshiro, który zawsze w takich lub podobnych sytuacjach  powstrzymywał go przed rękoczynami i niepotrzebnymi słowami, przynajmniej starał się. Zawsze myślał logicznie i emanował od niego spokój nawet jak wszyscy inni popadają w panikę. Dlatego też Shusei zawsze przychodził do niego po radę. Co ja pisze nie przychodził do niego w końcu oni zawsze byli razem, łączyła ich silna przyjaźń. Oboje lubili w wszystkie swoje zalety jak i wady. Jednym słowem po prost dobrze się dobrali

       - Co ty wyprawiasz Shusei, to tylko dzieciak.- powiedział spokojnie na co ten od razu się uspokoił.

       - Yoshiro... ty to zawsze musisz się wcinać - wymruczał pod nosem i wyswobodził swoje ramię spod lekkiego już uścisku przyjaciela

       - Taaa.... w końcu taka już maja wada - powiedział z lekkim uśmiechem, który lubił Shusei bo wiedział, że  nie jest on wymuszony, który gościł bardzo często na twarzy Yoshiro, a szczery który był tylko dla kilku osób miedzy innymi oczywiście też dl niego. Po chwili przypomniał sobie o Isaac'u

       - Ty... młody radze ci się stąd zwijać, albo obije Ci...- chciał dokończyć ale się opamiętał kiedy poczuł szturchnięcie, wiadomo oczywiście czyje

       - Ja się nim zajmę - wyszeptał Yoshiro przyjacielowi po czym zawołał chłopaka - chodź mały na   chwilę - Isaac zrobił to co kazał i tylko mijając Shuseia powiedział tak cicho, że tylko ten to usłyszał

       - Nie oceniaj książki po okładce, bo możesz się nieźle pomylić - po tych słowach mały wyszedł z lokalu, a Shusei stał tak dalej. Zamurowały go słowa chłopaka, chociaż nie było w nich nic niezwykłego. Ale sposób w jaki to powiedział sprawił wprawiał człowieka w osłupienie ...

       - Słuchaj Isaac nie mam nic do ciebie, ale lepiej będzie jak już sobie pójdziesz. Nieźle wkurzyłeś Shusei'a... Nie zaczynaj z nim, bo ma on wiele sprzymierzeńców na dzielnicy jaki i dalej. Wystarczy jedno jego słowo i nie będziesz miał tu normalnego i spokojnego życia. Dlatego radze ci...- nie dokończył, bo Isaac mu się wtrącił. Nienawidził kiedy ktoś go poucza, a było tego sporo w jego życiu.

       - Skończyłeś ? - zapytał ze złością Isaac, którą jak na razie starał się hamować.

       - Co? - tylko na tyle było stać czarnowłosego, który był zdziwiony postawą chłopaka

       - Nie obchodzi mnie to co ty sobie tam myślisz. Jak będę chciał coś zrobić to to zrobię nie zważając, czy ci się to podoba czy nie. Więc wracaj do reszty i daj mi święty spokój. - wysyczał z arogancją. Yoshiro był pod coraz większym zdziwieniem, że taki dzieciak może być taki bezpośredni i tym samym zimny jak lód, kiedy wcześniej miał na twarzy ciepły i szczery uśmiech.

       - Dobra ja będę się zmywał i sorry, że tak na ciebie naskoczyłem. Trochę mnie poniosło - powiedział jakby nic się nie stało, miło i sympatycznie. Nawet na końcu się uśmiechną. Do Yoshiro dotarło, że w ogóle nie rozumie chłopaka i że nie jest on taki zwykły i niewinny za jakiego go uważał. Mały obrócił się i poszedł w stronę lasu, aż w końcu zniknął gdzieś w jego głębi. Czarnowłosy oparł się o drzewo, które stało obok i zsuną się na ziemię. Siedział tak i wpatrywał się w miejsce, w którym znikną chłopak. Nagle usłyszał jakieś słowa

       - Dziwny z niego chłopak. Nie sądzisz Yoshiro?- ten podniósł głowę do góry i zobaczył Shuseia. Nie zastanawiając się długo odpowiedział.

       - Tak masz rację Shusei... - powiedział uśmiechając się przy tym po czym dodał -...nawet nie wiesz jak bardzo
                                                       
                                                                       ***

     Okolica była spokojna praktycznie same drzewa, łąki a nawet małe jeziorko. Isaac usiadł pod wielką płaczącą wierzbą, był zmęczony ponieważ zazwyczaj już dawno byłby pogrążony snem. Oczy same mu się zamykały. W pewnej chwili poczuł mrok, przeszły mu ciarki po plecach i poczuł na twarzy czyjąś dłoń. Słyszał jak ktoś do niego mówił, ale nie rozumiał ani jednego słowa. W końcu zasną.
    Powoli chłopak zaczął się budzić. Wszystko było niewyraźne, a to co słyszał czuł jakby przeszywało jego głowę na wylot. Czuł się tak źle jak jeszcze nigdy. Nie mógł się ruszyć, a co do dopiero wstać. Musiała minąć dłuższa chwila zanim dzieciak zorientował się, że nie jest już w niebie.

       - Gdzie ja jestem? - wymamrotał i poczuł na sobie ciepło czyjejś dłoni, któremu towarzyszyła znajoma aura, podniósł się gwałtownym ruchem, ale zabrakło mu siły po czym opadłby na ziemie gdyby nie to, że złapał go tajemniczy mężczyzna, którego widział coraz wyraźniej. Miał on białe jak śnieg włosy i żółte oczy, które wyglądały tak kojąco, dawały uczucie bezpieczeństwa, że Isaac poczuł odprężenie i beztroskę.

       - Spokojnie, spokojnie mały. Widzę, że mówisz w prastarym języku aniołów...- powiedział spokojnie po czym uśmiechnął się

       - Gdzie jestem? - ponowił pytanie

       - A no tak, zapomniałem ci odpowiedzieć. Jesteś yyyeeeee......jakby ci to ..... w piekle a dokładniej w Auri- powiedział smutno

       - Co to takiego jest Auri?- zapytał niemrawie. Kay nie wiedział co ma powiedzieć chłopakowi, było mu go żal ponieważ był młody i miał zostać dzisiaj sprzedany na aukcji. Postanowił powiedzieć mu prawdę, bo w końcu i tak by ją poznał.

       - Jest to aukcja... a dokładniej aukcja żywym towarem - powiedział z jeszcze większym smutkiem. Chłopak zaraz po tych słowach jakby się obudził. Wstał szybko z łóżka, ale nagle zaczął czuć, że traci panowanie nad swoim ciałem i upadł na podłogę z wielkim hukiem. Białowłosy podszedł do niego szybko, podniósł i położył z powrotem na łóżku.

       - Kim jesteś? - tylko na tyle go było jak na razie stać, bo po tym co usłyszał nie mógł logicznie myśleć

       - Jestem Kay - odpowiedział spokojnie i podszedł do okna po czym otworzył je żeby wpuścić trochę zimnego powietrza, bo w pokoju panował straszny gorąc.

       - Kay a może coś więcej powiesz o sobie?- powiedział arogancko po czym usiadł tym razem z powodzeniem i spoglądał na Kaya

       - A dokładniej to jestem aniołem, który został sprzedany swojemu "właścicielowi"  prawie czterdzieści lat temu. Dzisiaj jestem sługą właściciela tego lokalu. Mam prawie dziewięćset lat. Coś jeszcze ?

       - yyyyy  tak , to znaczy nie..... albo tak. Co mi jest ? Nie mam w ogóle siły, chce mi się pić i nie mogę logicznie myśleć - powiedział znowu tonem zwykłego, przeciętnego nastolatka.

       - Dostałeś silting, a i poprzedzając twoje następne pytanie, są to środki po których czujesz się senny i zmęczony. No wiesz żebyś tak nie protestował. Ale nie martw się nic ci nie będzie - powiedział ze spokojnym a jednocześnie trochę zatroskanym wyrazem twarzy.

       - Aha... dobrze wiedzieć - powiedział sarkastycznie. Kay uśmiechną się po czym spojrzał na zegarek. Podniósł się z fotela i podszedł do chłopca

       - Dobrze... teraz poczekaj tu, a ja za chwilę o ciebie przyjdę -powiedział i znikną za wielkimi drzwiami.


                                                                        ***

       - Panie - ukłonił się do pasa

       - Kay... miałem już po ciebie iść. Co z nim?- Powiedział mężczyzna o ciemnoczerwonych włosach podchodzących pod bordowy kolor. Jego oczy były niezwykłe nawet jak na demona jego białka były czarne, a źrenica była czerwona i nie posiadała tęczówki. Miał na szyi znamię, które wyglądała jak szwy po zszyciu głowy i tułowia. Miał na imię Darknees.

       - Jest już gotowy - powiedział jak zwykle ze spokojem i pełnym posłuszeństwem Kay

       - Więc masz dziesięć minut - powiedział czerwonowłosy i uśmiechną się cynicznie. Białowłosy wyprostował się i pokiwał głową na potwierdzenie rozkazu. Nienawidził Darkneesa, marzył o tym żeby w końcu został on zabity za swoje zdrady "niby przyjaciół", kłamstwa i przekręty. Sam jednak nie mógł nic zrobić, bo miał on za słaby charakter, żeby mógł utrzymać swoje światło i moc przy życiu. Musiał więc być posłuszny.

       - Dobrze, zaraz będzie gotowy - odwrócił  się i ruszył w stronę pokoju gdzie siedział chłopiec. Otworzył drzwi i podszedł do szafy, wyciągną koszulę, która pasowała by na dorosłego, dobrze zbudowanego mężczyznę.

       - Proszę, masz i załóż to a ja poczekam na ciebie pod drzwiami. Zawołaj jak skończysz - wyszedł za drzwi,
a Isaac ubrał się. Podszedł do drzwi i zawołał Kaya, który wszedł jak błyskawica do pokoju.

       - Wyglądasz śli.... - nie dokończył, bo chłopak zmierzył go wzrokiem - ... co ja to... a tak świetnie ,
wyglądasz świetnie - uśmiechnął się . Po chwil byli już na korytarzu, a Kayowi zrobiło się żal chłopaka. Znowu zobaczył czerwonowłosego.

       - Panie ot on - powiedział a chłopak przestraszył się tej mrocznej postaci, ale udawał odważnego i nieugiętego co było super słodkie.

       - Dobrze a więc ja go zapowiem, a ty w tym czasie wytłumacz mu co i jak - odwrócił się i wyszedł na scenę, która znajdowała się za wielką zasłoną. Kay przyklękną przed chłopakiem i złapał go za ramiona.

        - Słuchaj mały, jak tam wejdziesz i Darknees będzie coś do ciebie mówił to patrz na mnie, a ja  pokaże ci co masz robić. Ale zazwyczaj jest tak, że musisz się rozebrać i pokazać swoje przepiękne skrzydełka. Rozumiesz?

       - Że co ? Rozebrać? Nie ma mowy....ja na pewno nie..- zaczął protestować. Był wzburzony słowami białowłosego i tego z jakim spokojem to powiedział

       - Spokojnie będzie dobrze, a i nie odmawiaj ... masz zawsze się słuchać pana - przerwał mu pospiesznie, bo wiedział że nie ma już dużo czasu.

       - CO? Pana? - na myśl że ma zostać jakimś tam zwierzątkiem, zaczął się wyrywać i chciał uciekać. Kay wstał i złapał go mocniej tym razem za nadgarstki. Po chwili zza kurtyny wyszedł Darknees. Mały już wiedział, że to koniec.

       - Kay daj go no tu - powiedział niemiłym i rozkazującym tonem czerwonowłosy. Kay wykonał polecenie swojego właściciela, popchnął malca w stronę mężczyzny, po czym ten zaciągną go na scenę. Kay tylko wyszeptał z wielkim smutkiem - wybacz mały - po czym ruszył za nimi..
 

                                                                       ***


       - Wychodzimy Zomael - powiedział znudzony ciemnowłosy, który siedział przy stole w Auri

       - Jak sobie życzysz panie - powiedział posłusznie białowłosy demon, który był jego sługą. Wstali i ruszyli w stronę drzwi, kiedy czarnowłosy poczuł bardzo jasną aurę, która była jego całkowitym przeciwieństwem była taka słodka i niewinna, że jego najdziksze instynkty zaczęły się budzić. Nie czekając długo odwrócił się i oparł o ścianę

       - Jednak jeszcze trochę zostaniemy - powiedział mroczny chłopak na co jego sługa tylko przytakną i stanął obok niego, a mężczyzna który wyszedł na środek sali, który wyglądał jak scena w małym barze, a dookoła niej było pełno stolików i siedzących przy nich demonów.

       - A teraz nasz główny nabytek... - wyszedł na chwilę za kurtyną, aby po chwili przyprowadzić ze sobą Isaaca, Kay pojawił się za nimi i staną zaraz obok sceny gdzie stały jeszcze trzy inne anioły - oto młody aniołek, przepiękny, przesłodki i oczywiście nie skalany, teraz możecie go przez chwilę pooglądać i zaczniemy licytacje... - serce chłopca waliło jak opętane, rozglądał się po wszystkich stronach i przyglądał się tym potworom, zaciekawiła go jednak postać, z którą po chwil złapał kontakt wzrokowy, był to nasz ciemnowłosy, tajemniczy chłopak. Jednak przerwał swoje spojrzenie kiedy usłyszał

       - Myślę, że już wystarczy... - Powiedział z uśmiechem na twarzy po czym zwrócił się do blondynka

       - Teraz się rozbierz i pokaż skrzydła - co prawda ten nic nie rozumiał, ale domyślał się o co mu chodzi "rozbierz się i pokaż skrzydła" to było pierwsze co przyszło mu do głowy i oczywiście nie mylił się. Jednak stał tak dalej i udawał, że nie słyszał na co stojący obok mężczyzna zdenerwował się i powtórzył. Isaac jednak nie reagował. Mężczyzna zamachną się i uderzył o z całej siły w policzek. Chłopak upadł na kolana, podparł się jedną ręką pomiędzy nogi, a drugą złapał w miejsce uderzenia. Szef Auri podniósł go szybkim ruchem za ramiona, ścisną mocno i powiał

       - Słuchaj gówniarzu, albo sam się rozbierzesz, albo ja ci w tym pomogę - ten popatrzył na niego, a po chwili na Kaya, a ten swoimi ruchami tylko potwierdził swoje podejrzenia, opuścił głowę, lecz po chwili uniósł ją i pokiwał głową na znak spełnienia rozkazu. Złapał za pierwszego guzika, ale tak bardzo drżał, że nie mógł go rozpiąć. Mężczyzna obok widząc to zawołam Kaya, aby mu pomógł. Anioł znalazł się już na scenie obok Isaaca, obrócił go do siebie tak, że chłopak miał "widownię" po prawej stronie. Kay uniósł podbródek chłopca, popatrzył mu w oczy i wiedząc, że ten ma na sobie tylko koszulę patrzył na ścianę przed sobą i na dotyk rozpiął wszystkie guziki, jednak nie rozebrał go tylko wyszeptał mu na ucho

       - Isaac teraz staniesz na wprost demonów, ściągniesz koszulę i rozwiniesz skrzydła. Rozumiesz?- powiedział Kay, ale teraz był w bezdennej studni rozpaczy, nie mógł znieść myśli co będzie z tym chłopcem.

       - Rozumiem - wyszeptał smutno, odwrócił się w kierunku demonów, podniósł głowę i szybkim ruchem zsuną z siebie koszulę. Wszystkim ukazały się jego piękne skrzydła, Które były niewyobrażalnie duże jak na takiego malca, ale pierwszą rzeczą było znamię na jego lewej stronie tułowia.



                                                 (nie zwracajcie uwagi na nic poza tatuażem)


        - Te runy.... Nie możliwe, on jest synem...-wszystkie demony zaczęły powtarzać z niedowierzaniem, który po chwili zmienił się w starach przed konsekwencjami. Kay i cała reszta aniołów na sali padła na kolana. Isaac miał głowę skierowaną w lewo i zamknął oczy. Po chwili zaś otworzył je i popatrzył na mrocznego chłopaka z pod ściany, który się mu przyglądał.  Właściciel Auri popatrzył na chłopaka i powiedział

       - Ty .. ty jesteś synem Gabriela.....