poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 3

     Sorki wiem, że obiecałam do końca tygodnia, ale troch zabrakło czasu wiecie szkoła, sprawdzianu i takie tam, ale za to rozdział jest dość długi chociaż na początku szedł trochę opornie. Poprawiałam go chyba z pól godziny i nawet nie wiecie jak mi się śmiać chciało kiedy zobaczyłam tak banalne błędy ortograficzne. Jest parę nowych postaci, których fotki dodam za chwile, ale bez opisów (tylko z imionami) lub po południu bo teraz jest 2:50. Nie będę już przynudzać i życzę miłego czytania....

                                                                                                                     Kira
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


    Isaac zaczął się wiercić na łóżku we wszystkie strony. Strasznie bolała go głowa. Nie miał siły otworzyć oczu, a co dopiero wstać. Zaczął wsłuchiwać się w cudowną ciszę, która ogarniała całe pomieszczenie. Jakiś czas leżał nieruchomo, ale gdy wziął głębszy oddech napłyną do niego nieznany do tond zapach. Pełen nienawiści, gniewu i przelanej krwi. Wzdrygną lekko i otworzył swoje przepiękne oczęta, które po krótkiej wędrówce napotkały na swojej drodze pełne pożądania, szkarłatne źrenice należące do Luny, które wpatrywały się w blondyna niczym w najpiękniejszy obraz świat. Mały bał się patrzeć na demona, jednak nie mógł się powstrzymać. Nie wiedział czemu, ale nie bał się go, czuł się przy nim bezpieczny. Chciał być bliżej, chciał go dotknąć, ale wiedział że nie może. Przecież sam był aniołem, a tamten demonem. Żyli w dwóch odległych od siebie krainach oddalonych od siebie o kilkaset tysięcy kilometrów. Byli jak noc i dzień, potrzebowali siebie nawzajem, ale mieli całkowicie inne cele. Isaac chciał coś powiedzieć jednak wiedział, że ten go nie zrozumie więc wolał milczeć i czekać na to co ma być.
       Po chwil Luna leżący po lewej stronie szybkim ruchem zawisł na nim. Anioł poczuł szybkie bicie serca, które przyspieszyło kiedy demon musną delikatnie zewnętrzną stroną dłoni po jego policzku i zatrzymał się na delikatnych ustach chłopca. Isaac wpatrywał się w spokojne, pełne smutku oczy, które przynosiły mu ukojenie. Spiął się lekko kiedy Luna wsuną mu jeden z palców do ust sunąc po jego zębach, ale mimo to pozwalał mu na to. Ten nie widząc żadnych sprzeciwów za strony chłopca pozbył się palców, zbliżył swoją twarz do niego i pocałował na początku delikatnie, ale po chwili językiem zaczął trącać język blondyna. Na co ten otworzył szerzej oczy i próbował się od niego odsunąć, jednak demon nie pozwolił na to łapiąc go za podbródek. Isaac poczuł napływającą przyjemność, której tak bardzo gdzieś tam w głębi pragną, ale nadal próbował walczyć z tym uczuciem. Luna zaczął pieścić szyję chłopca, który mu to nieświadomie ułatwił odchylając głowę do tyłu. Czerwonooki jedną ręką przycisną nadgarstki chłopaka, który próbował się wyrwać ale przez rzucone wcześniej zaklęcie i miejsce, w którym się znajdował spowodowały, że był senny i bezsilny. Drugą ręką demon zaczął rozpinać jego koszulę składając przy tym setki pocałunków na całym jego ciele, demon był tak podniecony jak nigdy do tond i nie wiedział czy jest to związane z tym, że leży pod nim jeden z synów Gabriela, którego nienawidził i nakręcała go myśl, że odebrał mu coś ważnego czy też pociągała go tylko i wyłącznie osoba, którą był anioł. Nie był pewny tego uczucia, ale wiedział jedno, że teraz chłopak należy do niego i może z nim zrobić co tylko chce i nikt, ale to nikt mu nie przeszkodzi.
       Luna puścił nadgarstki chłopaka, a swoimi dłońmi jeździł w górę i w duł najpierw po jego obojczyku, później po torsie. Zaczął przygryzać jeden z sutków chłopaka na co ten jękną z bólu. Mały poczuł jak bardzo niechciane łzy zaczęły płynąć jedna po drugiej po policzkach kiedy demon zjechał ręką na jego męskość - Nie proszę przestań. Ja nie chce. Proszę zostaw mnie. Błagam dość... - takie oto myśli górowały w głowie chłopaka. Demon lizał go coraz niżej napotykając na swojej drodze pępek chłopca i wsunął w niego język. Powoli zaczął tracić kontrolę, szybkim ruchem zdjął z anioła spodnie do, których po chwili dołączyła bielizna. Teraz już niebieskooki leżał nagi pod jego ciałem trzęsąc się ze strachu. Ten widok jeszcze bardziej go podniecał, ale mu nie wystarczał chciał widzieć jego twarz. Złapał ręce, którymi Isaac zasłaniał płaczące oczy o czym demon nie miał pojęcia i przycisną je po obu stronach łóżka. Po tym co zobaczył całe podniecenie ulotniło się, a w jego oczach na nowo zawitał smutek, żal i ból. Chłopak miał czerwone od płaczu oczy i rozpaczliwy wyraz twarz, ale widać było że chciał zachować obojętność. Luna wstał i nakrył Isaaca kocem po czym wyszedł, a raczej zniknął z pokoju.



                                                                             ***


     Szedł po długim i ciemnym korytarzy napotykając służbę, która na jego widok opuszczała głowę i kłaniała się do pasa na co on w ogóle nie zwrócił uwagi i szedł dalej - Kurde Luna musiałeś no musiałeś to zrobić. Jego oczy.... cholera - uderzył z pięści w ścianę - o czym ja myślę, przecież to tylko jakiś tam anioł. Luna do cholery uspokój się - wszedł do wielkiej sali z około piętnastu metrowym stołem przy, którym sześć książąt piekielny siedziało wraz ze swoimi sługami i towarzyszami. Luna usiadł obok miejsca, które czekało na gościa honorowego, króla piekieł Lucyfera. Oparł o stół lewą rękę masując palcami skroń.
     
       - Hym... Luna co się dzieje, twój aniołek cię nie zadowolił? - spytał szydzącym głosem szaro włosy demon o czerwonych oczach, który siedział po jego lewej stronie jakieś trzy miejsca dalej. Miał znamię pod lewym okiem. Był to siódmy książę piekła, Leviathan. Luna nic nie odpowiedział tylko zmierzył go wściekłym wzrokiem.
     
       - Dobra, nic nie mówiłem - odpowiedział białowłosy i uniósł dwie ręce do góry. Wiedział, że w tej chwili lepiej nie denerwować trzeciego księcia piekieł i ulubieńca samego króla, bo widział już nie raz do czego był on zdolny pod wpływem gniewu.
     
       - Ira - powiedział do służącej o czarnych włosach i tego samego koloru oczach, która stała jakieś trzy metry za nim.
     
       - Tak panie - odparła posłusznie podchodząc do niego. Ukłoniła się w oczekiwaniu na rozkaz.
     
       - Zobacz co z nim i przyprowadź go kiedy się obudzi - powiedział zimnym i stanowczym głosem. Splótł swoje dłonie i oparł na nich podbródek.
     
       - Jak sobie życzysz panie - powiedziała grzecznie i ruszyła w stronę drzwi. Kiedy wyszła demony zaczęły zasypywać Lunę pytaniami.
     
       - Czyś ty oszalał...? - zapytał zdenerwowany Leviathan, który oparł się dłońmi o stół i podniósł się - wiesz co będzie jak król go zobaczy, przecież.... - nie dokończył, bo wtrącił mu się demon o fioletowych oczach i długich brązowych włosach. Siedział wdzięcznie w fotelu, która stała w rogu na przeciwko drzwi. Miał na imię Zamdat i był pierwszym księciem piekła.
     
       - Co będzie jak król go zobaczy? Za pewne nie szczególnego. Odeśle go do nieba i tyle. Przecież wiesz, że nie lubi niepotrzebnego rozlewu krwi, a do tego jeszcze sporu z Gabrielem. - powiedział nadzwyczaj spokojnym głosem popijając czerwone wino. - Mimo to nie rozumiem do czego zmierzasz Luna. Nie żebym się bał walki z aniołami, a w tej sytuacji to by było raczej całe niebo, ale nie wiem czy warto ponosić takie straty jak wiesz o czym mówię - powiedział jakby z lekką krytyką i zmierzył czarnowłosego.
     
       - Wiem o czym mowa, ale - zrobił głośny wdech i wydech, co mu się raczej nie zdarzało i popatrzył na niebieskookiego. - ale on ma coś w sobie, coś co mnie do niego przyciąga. Na początku myślałem, że to przez to, że jest jego synem, ale teraz nie wiem co mam o tym myśleć. Mam dziwnie uczucie kiedy on jest obok i wyprowadza mnie ono z równowagi, ale jest jeszcze gorzej kiedy go tu nie ma. - powiedział ze smutkiem i wplątał swoje dłonie we włosy opierając się o stół. Po krótkiej ciszy siedzący po drugiej stronie stołu jakieś siedem miejsc, demon o czarnych, długich włosach i żółtych oczach, który miał na imię Mamon i był drugim księciem piekła zabrał głos.
     
       - Hym... Luna słonko, wyczuwam tu nutkę... pożądania z twojej strony, czyżbyś znalazł swoją malutką omegę? - powiedział z wielkim uśmiechem na ustach. Luna cały czas się mu przyglądał - jeśli tak to chcę poznać tego malca jak najszybciej - powiedział już w pełni ponętnym głosem.
     
       - Oszalałeś ? Ty nic tylko o jednym, po za tym on jest aniołem - powiedział, a może raczej wykrzyczał podkreślając ostatnie słowo.
     
       - Jestem demonem pożądania, pragnienia, seksu. Nie ważnie co mówisz ja i tak wiem swoje i powiem więcej. W tych sprawach nigdy się nie mylę, nie ma znaczenia kim on jest. Wkrótce dla ciebie, a nawet już teraz - tylko, że sobie z tego sprawy nie zdajesz, będzie się liczyła sama jego obecność. Będziesz pragnął jego bliskości, która cię uspokoi. Liczyć się będzie to, że on jest obok. Chociaż bardziej od bliskości będziesz pragnął jego szczęścia i zrobisz wszystko żeby mu je zapewnić, ale jak to mówią dopóki czegoś nie stracisz to tego nie docenisz - powiedział spokojnie cały czas spoglądając na Lunę, który po chwili spuścił głowę w duł wciąż opierając ją o dłonie. Potrzebował chwile odetchnąć, ale niestety jak na razie wszystko zmierzało w całkowicie innym kierunku. Nie chciało mu się już dłużej spierać wiedział, że tamten w tej sprawie nigdy nie przyzna mu racji więc nie ma sensu strzępić języka. Po jakichś dziesięciu minutach ciszy wielkie, dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się. Ich oczom ukazała się najpierw służka, a za nią mały aniołek.



                                                                             ***


       Ira szła przez korytarz, aż dotarła do komnaty chłopca, popchnęła lekko drzwi i weszła do pokoju. Niemal zamarła na widok chłopca, to prawda była demonem, ale to nie znaczyło, że nie miała serca. W dodatku jako kobieta miała w sobie jakieś instynkty macierzyński, których rzecz jasna nie pokazywała. Mały już spał. Miał lekko podkrążone oczy, mokrą od łez twarz i w dodatku cały się trząsł. Nie wiedziała tylko czy powodem był strach czy też zimno, a może to i to. Podeszła do niego bliżej i dotknęła jego policzka. Wzdrygnęła lekko kiedy poczuła okropny chłód, mały był lodowaty jak poranne, wiosenne powietrze nic dziwnego, był przykryty tylko kocem i w dodatku nie miał na sobie ubrań. Pomyślała chwile co ma zrobić nie chciała bowiem iść do pana i żalić mu się o stanie chłopca. Uważała, że tamtego to nic nie obchodzi i że on odpowie jej tak jak kiedyś po podobnym pytaniu " Zabij go, a nie będziesz miała takiego problemu". Na samą myśl przeszły ją ciarki. W końcu przemogła się, podeszła do szafy i szybko wyciągając z niej czyste ubrania, które z taką samą szybkością jak i zwinnością znalazły się na chłopaku tak, aby go nie obudzić. Przykryła go kołdrą, pozbierała ubrania i poszła do kuchni po jakieś jedzenie i środki przeciw bólowe, które zamierzała podać chłopcu jak ten się obudzi. Dlaczego bowiem środki przeciw bólowe? Przecież nic chłopaka nie bolało, ale ona o tym nie wiedziała. Znała swojego pana i uważała, że wykorzystał tego chłopca jak w paru innych przypadkach. Jak mogłaby się mylić przecież jej pan to bezwzględna, bezduszna i zła osoba, która nigdy nie zaznała niebo. Luna był bowiem synem dwóch już nie żyjących upadłych aniołów. Kiedy wróciła do pokoju minęło może jakieś dziesięć minut. Zobaczyła jak mały siedzi na łóżku ze splecionymi na nogach rękami. Podeszła do niego po woli, aby go nie przestraszyć lecz zdziwił ją brak jakichkolwiek reakcji na jej obecność ze strony chłopca. Położyła tace na łóżku i popatrzyła na niego zatroskanym wzrokiem - Coś ty mu bydlaku zrobił ?- takie i podobne myśli zawitały w jej głowie.
     
       - Proszę jedz - powiedziała lekko zasmucona, ale chłopak tylko popatrzył na nią obojętnie. Nie wiedziała bowiem, że chłopak w ogóle nie rozumie co ona do niego mówi - nie bój się, jedz to pomoże - chłopak znowu na nią popatrzył i znowu nie domyślił się o co jej chodzi. Ta pochwyciła małego rogalika leżącego na tacy i przysunęła go przed twarz chłopca chwytając tym samym jego dłoń podała mu smakołyk. Chłopak wtedy już zrozumiał co miała na myśli. Uśmiechną się tylko i zaczął jeść wszystko z tacy. Kiedy skończył popatrzył na nią i skiną głową w ramach podziękowania.
     
       - Nie ma za co - uśmiechnęła się lekko i sympatycznie - Nazywam się Ira - powiedziała i wystawiła dłoń. Mały w tej kwestii akurat wiedział o co jej chodzi, ponieważ Zadkiel uczył go o zachowaniu innych aniołów jak i demonów. Uścisnął jej dłoń trochę nieśmiało co sprawiło, że był naprawdę słodki.
     
       - Isaac - powiedział niepewnie, bo nie był pewny czy taka odpowiedź jej wystarczy, na szczęście wystarczyła. Kobieta wstała, wzięła tacę i podeszła do drzwi gdy usłyszała wołanie chłopca

       - Ira - odwróciła się i ujrzała te błagalne niebieskie oczęta. Nie wiedziała co zrobić pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna poczuła narastające ciepło w sercu. Pokazała na tacę i wyszła z pokoju zostawiając chłopca dosłownie na minutkę samego.
     
       - Już jestem - powiedziała energicznie kiedy weszła do pokoju. Zobaczyła, że mały stoi przy oknie i wpatruje się w las - Wybacz, ale rozkaz to rozkaz. Muszę cię do niego zabrać - pomyślała i zawołała
     
       - Isaac - chłopak od razu odwrócił się - musimy iść - wystawiła do niego rękę, a on bez żadnych sprzeciwów chwycił ją i szedł tam gdzie ona go prowadziła. Nie wiedział czemu, ale czuł się przy niej swobodnie tak jak przy Zadkielu. Szli przez długi korytarz, aż w końcu dotarli na miejsce. Ira ucałowała go w czoło i pchnęła wrota.
     
       - Panie chłopiec się obudził - jak zawsze spokojna i pokorna.
     
       - Dobrze więc wpuść go - powiedział zimno, ale jego serce aż mocniej zabiło na myśl, że chłopca zobaczą teraz inne demony, nie chciał by inni go dotykali - Posadź go przede mną - tak jak powiedział tak też uczyniła Ira i wróciła grzecznie już bez żadnego rozkazu tylko z przyzwyczajenia za swojego pana. Mały siedząc po turecku na krześle przez chwilę śledził ją wzrokiem, ale w końcu jego oczy spotkały znane mu już z wcześniej szkarłatne źrenice, które były jak narkotyk uzależniający od pierwszego spróbowania. Luna czuł jak jego serce uspokajało się i wtedy przypomniało mu się co mówił Mamon "Będziesz pragną jego bliskości, która cię uspokoi. Liczyć się będzie to, że on jest obok. Chociaż bardziej od bliskości zapragniesz jego szczęścia..." . Spojrzał w jego stronę a ten tylko uśmiechną się triumfalnie, wiedział bowiem co chodziło mu po głowie.
       Po chwili do Isaaca podszedł z prawej strony brązowowłosy demon o niebieskich oczach, który był kuzynem Leviathana miał na imię Riju. Złapał blondyna za podbródek i przyciągną jego twarz do swojej.
     
       - Piękny jesteś skarbie - powiedział z dziwnym zadowoleniem na twarzy. Z drugiej strony pojawiła blondynka o niebieskich oczach, była córką brata Luny miała na imię Inori. Przejechała palcem po szyi Isaaca zjeżdżając pod bluzkę, zaczęła lizać go po tatuażu na jego ciele.
     
       - I słodziutki - zaśmiali się oboje. W tedy też Riju przez nieuwagę puścił go, a ten jak szybko mógł odepchnął od siebie dziewczynę i pod wpływem adrenaliny spowodowanej zaskoczeniem jak i strachem odepchną się od stołu wysuwając prawie nieświadomie swoje długie skrzydła, które uniosły go do góry. Wylądował na jednym z kamiennych podestów umieszczonych dwa metry pod sufitem. Siedział jak małe dzikie zwierze zamknięte w klatce i wystawione na pokaz w cyrku. Obnażył swoje anielskie kły. Nie wspomniałam wcześniej z braku okazji, ale u aniołów pod wpływem silnych emocji wydłużały się kły tak samo jak u demonów, ale nie służyły do picia krwi tylko do odstraszania przeciwnika. Dziękował Bogu za to, że nikt nie podleciał teraz do niego i nie widział go w takim stanie w jakim nie widział go nawet opiekun.
     
       - Wy - pokazał na dwójkę demonów, które wtargnęły do tego pomieszczenia bez pozwolenia. Luna aż wrzał ze wściekłości, ale przez obecność anioła próbował nad sobą panować - wynoście się z tond zanim was pozabijam! - próbował, ale mu się nie udało. Demony zniknęły jeszcze szybciej niż przyszły. Luna podążył wzrokiem w miejsce pobytu swojego aniołka i podniósł się z myślą sprowadzenia go na dół.
     
       - Zostaw - powiedział ze spokojem Mamon, którego słowa powstrzymały Lunę przed wysunięciem się czarnych skrzydeł. Ponownie nabrał i wypuścił głośno powietrze po czym usiadł na miejsce - Dlaczego ? - zapytał z irytacją czerwonooki
     
       - Bo pogorszysz tym swoją sytuację. Przed chwilą on nie panował nad sobą, kierował nim instynkt, który przysłania logikę. Dlatego daj mu ochłonąć, niech odzyska wolną wolę - Luna nic nie odpowiedział, ale przyznał mu w głowię rację - Niby taki flirciarz, a jednak umie powiedzieć coś mądrego od czasu do czasu - śmiał się do siebie w duchu. Siedzieli i rozmawiali może przez jakieś dziesięć minut, gdy do sali wszedł czarnowłosy mężczyzna z zielonymi oczami. Nie miał na sobie koszuli przez co było widać tatuaż znajdujący się pod żebrami po jego prawej stronie ciała. Był to najwyższy sługa Lucyfera nazywany Tubalem lub Kainem. Szedł szybkim krokiem w stronę Luny z raczej obojętną miną.
     
       - Co cię tu sprowadza kochanie? - zapytał z uśmiechem siedzący na krześle Mamon zasłaniając mu przy tym drogę ręką.
     
       - Oh zamknij się - wysyczał na niego ze skrzywioną miną na co ten od razu zabrał rękę. Kiedy ten go mijał Mamon przejechał palcem po całej długości jego kręgosłupa. Kain drgną lekko, odwrócił się i zobaczył jak demon pożądania oblizuje palec wskazujący, ukazując przy tym swoje kły i już czerwone oczy nie z okrągłymi, ale z podłużnymi źrenicami.
     
       - Jesteś pyszny mój malutki - powiedział zmysłowym i kojącym głosem, na końcu dodając zabójczo seksowny uśmiech. Zielonooki pociągał go od dawna, ale dzisiaj szczególnie i to nie dlatego, że nie miał górnej części garderoby, bo to było już u niego normą tłumacząc się przy tym, że zbyt często używa swoich skrzydeł więc koszula by mu tylko przeszkadzała. Bowiem już za parę dni miał nastać Mrok Światła, o którym wspomnę w późniejszych rozdziałach... chyba. Kain nic nie powiedział tylko westchną cicho i znów ruszył w stronę Luny.
     
       - Co cię tu sprowadza i to w dodatku bez Lucyfera? Niech zgadnę nie raczy się dzisiaj pojawić - powiedział poirytowany Luna. Był zły, bo kolejny raz król nie pojawił się na Radzie Najwyższych. Mimo to wszystkich zaskoczyło jego zachowanie i patrzyli na niego z niedowierzaniem. Przecież jak mógł powiedzieć coś takiego o swoim władcy. Poczuł jak do policzka zbliża się ręka Kaina, jednak nie odsunął się. Wiedział, że za obrazę Lucyfera należy mu się. Po uderzeniu siedział ze spuszczoną w dół głową skierowaną w prawo
- Wybacz, lekko się zapędziłem - popatrzył pokornie na demona. Nie bał się go wiedział iż Tubal jest od niego słabszy, ale póki stał po stronie najwyższego ten darzył go szacunkiem za jego wierność - Więc, co chciałeś powiedzieć?
     
       - Nasz pan i władca pojawi się dzisiaj na spotkaniu. Tylko trochę później. Musiał się zająć sprawami Piątej Bramy. Tak więc to tyle co chciałem przekazać. Do zobaczenia później - powiedział z lekkim uśmiechem na ostatnim zdaniu. Nie zdążył zrobić kroku kiedy z podestu zleciał chłopak, który staną po jego prawej
     
       - Daemonis filius Divinum - tak nazywano niegdyś Kaina w niebie " Anielski syn demona". Dlaczego tak? Bo jego matka współżyła z demonem jednak udało się jej to ukryć przed Bogiem do czasu aż się narodził, ponieważ miał czarne skrzydła. Matka zostawiła go i uciekła do piekł, a Pan zlitował się nad dzieckiem i dał mu moc anioła, ale nie zabrał jego czarnych ja noc skrzydeł, które miały mu przypominać o grzechu jego matki. Chłopak wpatrywał się w demona nie uświadamiając sobie co przed chwilą powiedział. Kaina zamurowało jak zobaczył chłopca i jeszcze powiedział te słowa których nikt dawno nie używał.
     
       - Co, kto cię tego nauczył? - spojrzał na dzieciaka, który odwrócił wzrok od upadłego - Chwila... czyżbyś mnie nie rozumiał ? Zaraz sprawdzimy - pomyślał i wprowadził swój plan w życie - Isaac, wiesz kim jestem - mały popatrzył na niego ze zdziwieniem, ale dotarło do niego, że w końcu do niedawna sam był aniołem więc może dlatego jeszcze nie zapomniał tego języka.
     
       -O ile się nie mylę to jesteś synem upadłych Cylli i Lamecha zwany Kainem - powiedział jakby to były najobrzydliwsze słowa na świecie i popatrzył zarozumiale na demona.
     
       - Nie mylisz się mały - zaśmiał się po czym wrócił do poważnego wyrazu twarzy - i tak dla jasności. Jeszcze raz mnie tak nazwiesz a zginiesz - patrzył cały czas na chłopca, który najwyraźniej nic sobie nie zrobił z jego słów tylko wpatrywał się w niego pustym wzrokiem.
     
       - Ha... tylko spróbuj, a zginiesz nieprawdaż Luna? - powiedział Mamon. Kain popatrzył za siebie i zobaczył kilka śmiejących się demonów i Lunę, który nie wiedział o co chodzi więc zapytał - Że co? Mógłby ktoś wyjaśnić o co tutaj chodzi. I to niby ja miałbym go zabić?
     
       - Oj Luna, Luna. Ty jak zawsze nie rozumiesz. - zaśmiał się po czym dodał stanowczo - Ira... powiedz mu jak się sprawy mają - Chwila ona mnie rozumie, a ja zamiast zapytać to jak głupi czekałem na zaproszenie. Jasna cholera... - pomyślał Isaac zaciskają dłonie w pięści i machnął odruchowo skrzydłami co spowodowało, że wszystkie oczy skierowane były w jego stronę podziwiając jego wdzięki. Na ten widok mały nieco się speszył i przeniósł swój wzrok na ścianę.
     
       - A więc Ira.... - Luna nie dokończył tylko gestem dłoni kazał jaj podejść, nie musiał bowiem mówić co ma robić dalej sama świetnie była tego świadoma.
     
       - Panie ten chłopak mówi w języku mało znanym tu w piekła... My upadli uczyliśmy się go dawniej w niebie od dziecka, ale teraz poznają go młodzi tylko w najlepszych szkołach mających na celu przygotowanie ich do wstępu do armii najwyższej. Oczywiście są też wyjątki takie jak on, które uczą się od pierwszych dni tylko i wyłącznie tego języka - Luna popatrzył z niedowierzaniem na chłopca, który przez całe przemówienie służącej, które tłumaczył mu Kain wpatrywał się w demona czekając na jego reakcje, która była całkiem inna niż się spodziewał. Sądził, że ten zacznie wrzeszczeć i będzie chciał się go pozbyć, ale tak się nie stało.
     
       - To prawda? - zapytał bezmyślnie - Kurwa co jest, przecież skoro nie rozumie to jak mi odpowie. Pff - pomyślał po czym zwrócił się do Iry nie spuszczając jednak wzroku z chłopaka. - Masz tłumaczyć - zwrócił się do czarnowłosej nie dając jej możliwości na odpowiedź - Siadaj Isaac - powiedział i pokazał na miejsce naprzeciw siebie. Ira posłusznie tłumaczyła. Chłopak rzucił okiem na miejsce, podszedł do niego i chciał usiąść, ale myśli mu na to nie pozwalały - Ha chyba śnisz, że będę posłuszny demonowi. Przykro mi, ale wole umrzeć niż usłuchać cię choćby raz - po tej myśli rzucił demonowi złowrogie spojrzenie, oparł głowę o oparcie i odpowiedział
     
       - A jak nie to co - na nowo narodził się arogancki i bezczelny Isaac. To zachowanie jak zawsze powodowało zaskoczenie. Nawet jego opiekun nie był przyzwyczajony do tak szybkich zmian nastroju z bardzo błahych powodów jak na przykład spytanie się go jak się czuje, bywało nawet że ten zaczął rzucać wszystkim dookoła. Jednym słowem wpadał w furie, której nikt nie potrafił do tej pory zatrzymać, bo po prostu się nie dało. Jedyną rzeczą jaką robiono w takich momentach to usuwanie mu się z drogi i czekanie, aż jego temperament zgaśnie.
     
       - Jak nie to nic - Luna wyczuł, że chłopak szukał zaczepki, ale nie miał zamiaru dawać mu do tego powodów. O dziwo poskutkowało, chłopak wyprostował się chciał usiąść, ale nie tam gdzie ten mu kazał. Szybkim ruchem stanął na stole i usiadł na nim przed Luną opierają nogi po dwóch stronach krzesła na którym siedział - Ha i co teraz robisz, rzucisz się na mnie. No dalej, w końcu jesteś demonem zrób to na co masz ochotę. Zabaw się.. - przez wcześniejsze pohamowanie chłopak chciał się wyładować, ale nie wiedział czemu zaczął prowokować w taki to sposób demona i do tego jeszcze te myśli... - Czyżby piekło zaczynało dawać o sobie znać, czy to właśnie zwą... pożądaniem. Muszę się uspokoić, ale nie mogę za bardzo się nakręciłem. Gorąco, ja chyba płonę i jeszcze te szkarłatne oczy które się na mnie nie patrzą. Niech ktoś mnie powstrzyma, bo nie chce żałować dnia dzisiejszego... Pomocy - chłopak nie miał już siły się opierać pomyślał również, że może się na nim zemścić podniecając go i odpychając. Oparł swoją głowę o ramię czerwonookiego i wypuszczał gorące powietrze na jego szyję co go podnieciło do granic wytrzymałości. Luna wysuną kły jak i wydłużył ostre szpony i źrenice. - Taaakk... o to właśnie chodziło, ale to jeszcze za mało ja dla mnie. Chce więcej - uśmiechną się lekko i polizał go po całej długości szyi co było najgorszym możliwym posunięciem ze strony anioła, który uśmiechnął się tajemniczo po reakcji demona.
     
       - Wyjdźcie stąd - powiedział rzucając złowrogi wzrok na pozostałych, którzy chcieli jeszcze pożyć więc nie protestując wyszli z sali rzucając lubieżne lub poirytowane uśmiech. Wiedzieli bowiem, że przerywać demonowi w chwili kiedy jest podniecony doprowadza do szału i prowadzi do przelewu krwi. Szkoda tylko, że o tym to nikt nie wspomniał blondynowi. Po wyjściu ostatniej osoby i zamknięci drzwi Luna błyskawicznie położył dzieciaka na kanapie stojącej obok fotela na, którym wcześniej siedział Zamdat. Gwałtownie wsunął język do ust Isaaca, który chciał mu przeszkodzić. Zaczął odpychać leżącego na nim demona, który jednak nic sobie nie zrobił tylko zaczął wkładać rękę pod jego górną część ubrania masując przy tym tors chłopaka. Wszystko działo się tak szybko, że mały nie wiedział nawet kiedy znalazł się bez bluzki. Chłopak już w ogóle nie był podniecony tylko wkurzony, że demon śmie go w ten sposób dotykać - Może troszkę przesadziłem, ale ty to już przeginasz. Odsuń się, bo nie ręczę za siebie - pomyślał był już wściekł miał wrażenie, że zaraz wybuchnie i tak też się stało kiedy poczuł ja demon wsuną rękę do jego spodni trącając jego męskość liżąc go po sutku. Mały nie wytrzymał, wysuną kły i zaczął syczeć. Demon spojrzał na niego i pomyślał z uśmiechem
     
       - Hym... niby taki słodziak, ale jednak też ma ząbki. Teraz to już na pewno cię nie wypuszczę - przysuną się do chłopaka i zaczął penetrować wnętrze jego ust, które aż się prosiły o więcej. Po chwili poczuł krew, odsuną się od niego uchylając swoje wargi i wkładając w nie palec, który po chwili wyją. Zobaczył, że była na nich krew co go lekko rozbawiło - Ugryzł mnie. On na prawdę mnie ugryzł. Trzeba przyznać odważny jesteś, a może raczej głupiutki - znowu zbliżył się do niego i pocałował, był jeszcze bardziej podniecony. Chciał w niego wejść już w tej chwili. Zsuną z chłopaka spodnie i zaczął rozpinać rozporek swoich - Nie dobrze...muszę coś zrobić. Isaac myśl, myśl kurwa - nie miał żadnego pomysłu demon zaś był coraz bliżej, lecz kiedy chciał zdjąć z chłopca ostatnią część garderoby poczuł mocne uderzenie w policzek. Tak jak myślicie to był Isaac i jak zawsze jeden z jego genialnych odruchów, który doprowadził demona do szaleństwa - O nie mój mały, tak to się bawić nie będziemy. Jesteś mój czy tego chcesz czy nie - machną i w tym momencie ręce chłopaka zostały związane nad głową jakimś sznurem, który był elementem dekoracyjnym sali. Na widok dzikich oczu demona przeszły go ciarki. Wiedział, że to było złe zagranie bez, którego by się obeszło ale co miał zrobić taka była już jego natura. Luna natomiast przestał zwracać na chłopca uwagę chciał dać mu nauczkę. Chciał żeby zapamiętał, że z nim nie ma takiej zabawy. Rozebrał chłopaka do naga i bez najmniejszego przygotowania wszedł w niego cały. Chłopak zaryczał jak dzika bestia kiedy poczuł ten niemiłosierny ból z oczu leciały grube jak ziarna grochu łzy. Czuł bowiem, że czerwonooki rozrywa go od środka. Demon nawet na niego nie patrząc zaczął przyspieszać, żeby sprawić chłopcu jak najwięcej bólu. Nie obchodziło go nawet, że z miejsca w którym się poruszał zaczęła wypływać krew. Chciał widzieć jego zapłakaną twarz. Sięgną ręką w jego kierunku, kiedy usłyszał otwieranie drzwi, w których stało kilkanaście aniołów. Odsuną się od chłopaka, stanął im na przeciw kiedy poczuł mocne uderzenie w żebra po, którym padł na kolana. Anioł minął go i podszedł do zapłakanego chłopaka.
       
    
                                                                             ***


       - Jasna cholera co on sobie myśli jak chce go bzykać to niech go zabierze do sypialni, a nie będzie tu sceny odstawiał! - wrzasnął Leviathan. Był wkurzony, że musi słuchać każdego rozkazu Luny, który stał od niego " wyżej"
     
       - Uspokój się młody. Jest taka zasada " Wystąp albo na wieki zamilknij ". Nie muszę ci chyba tłumaczyć co oznacza? - odpowiedział ze spokojem Mamon, któremu jak zawsze wszyscy się przyglądali. Leviathan nic już nie odpowiedział.
   
       Siedzieli tak może jakieś pięć może dziesięć minut, kiedy usłyszeli przeraźliwy wrzask. Byli pewni, że demon trochę przesadził skoro mały wydał taki odgłos bólu. Nagle poczuli dziwny przypływ światła kiedy ich oczom ukazał się we własnej osobie Gabriel w towarzystwie jeszcze kilku aniołów. Wszyscy wstali, wiedzieli już po co on przybył i co się teraz stanie. Nie mieli jednak zamiaru go powstrzymać, wręcz usuwali mu się z drogi. Kiedy ten ich mijał rzucił im zimne spojrzenie, był wściekły. Z sali dobiegł kolejny jęk i w tym samym momencie niebieskowłosy anioł wyminął Gabriela i otworzył drzwi. Wszedł do sali po czym uderzył z całej siły demona, który podbiegł do niego i opadł na ziemię. Miną go jednak i z zatroskaną miną podszedł do swojego krwawiącego podopiecznego, nie muszę chyba pisać skąd pochodziła krew. Nakrył go jakąś narzutą, którą ściągną z fotela i przytulił go do siebie.
     
       - Wybacz mój mały, wybacz - przytulił go jeszcze mocniej, gdy poczuł jak mały nie dusi się własnymi łzami. Próbował uspokoić go z całych sił - Wybacz, że cię nie ochroniłem.
     
       - Nie obwiniaj się - już trochę spokojniejszy położył mu dłoń na policzku - Zrobiłeś wszystko co tylko mogłeś, to ja nie posłuchałem. To tylko i wyłącznie moja wina - mówił wpatrując się w jego oczy, delikatnie uśmiechając się i składając pocałunek na jego czole
     
       - Wybacz mi....