sobota, 8 marca 2014

Rozdział 1



         To pierwszy rozdział mojego pierwszego bloga ( yaoi, fantasty ) , trochę nudny rozdział  i długi a to dlatego, bo nie chciałam przynudzać przez trzy krótkie rozdziały tylko wolałam zlepić to w jeden. Proszę o komentarze. Piszcie szczerze co wam się nie podobało, to wezmę sobie to do siebie i postaram się później nie popełniać takich błędów, a i nie umiem zrobić tak żeby wyświetlić obok zdjęcia postaci, ale dodałam stronę "bohaterowie" po lewej stronie i tam będą zdjęcia, które będą dodawane jak pojawi się nowa postać w rozdziałach...

                                                                                                                      Kira
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



     Była prawie północ, kiedy w całym salonie rozniósł się dźwięk otwieranych drzwi, w których po chwili stanął mały blondynek drobnej postury na oko jakieś czternaście może piętnaście lat, jeszcze dzieciak. Miał przepiękne niebieskie oczy. Można by powiedzieć sama słodycz, gdyby nie jego charakterek. Po chwili wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o niebieskich włosach i tego samego koloru oczach. Podszedł do niego wpatrując się w młodzieńca ze zdenerwowaniem na co ten powiedział sucho:

        - Na co się tak patrzysz Zadkiel ?

        - Na co ?- zapytał pól szeptem po czym zaczął krzyczeć - coś ty sobie wyobrażał Isaac ? Znikasz bez słowa i to jeszcze w nocy ? Dobrze wiesz, że masz się stąd nigdzie nie ruszać! Ale nie ty musisz pokazać jaki to ty nie jesteś... Nie wiesz? Zasady są po to żeby...- nie mógł dokończyć bo chłopak mu przerwał

        - Żeby je łamać ! Jestem tu odkąd pamiętam... od urodzenia nie pozwalacie mi wychodzić za teren posiadłości. Jedyne twarze jakie widuje to twoja -" bo jesteś moim opiekunem" dodała w myślach - i ojca. Możesz to sobie wyobrazić? Nigdy nie widziałem ani nie rozmawiałem z braćmi i z matką! Mam tego dość! - mały nie miał już siły krzyczeć, oparł ręce o swoje kolana pochylając się przy tym. Dyszał ze zmęczenia. Z Zadkiela uszła cała złość po usłyszeniu słów chłopaka, poczuł jedynie wielki ból w sercu, bo po mimo zachowania Isaaca nie umiał go nie kochać. Wiedział jednak, że nie może mu popuścić, bo miał swoje zadanie w jego wychowaniu. Nie mógł zawieść. Stali chwilę w ciszy po czym ciemnowłosy rzekł zimno:

       - Do siebie...- Isaac uniósł głowę i zapytał ze zdziwieniem.

       - Że co ?

       - Nie słyszysz, masz iść do swojego pokoju- dzieciak w oka mgnieniu ze smutnego zrobił się wściekły, zmienił ton na mniej przyjazny i powiedział.

       - Nie ma mowy, koniec z tym.....Nie będziesz mi rozkazywał - prawie zaczął krzyczeć.

       - Hym. Myślisz, że po co tu jestem ? - nie dostał oczekiwanej odpowiedzi więc kontynuował - Jestem po to żeby cię chronić, rozumiesz..? - powiedział bardzo spokojnym i kojącym głosem po czym przyciągną Isaaca do siebie i objął go ramionami na co ten poczuł się odprężony. Lecz po chwili otrząsną się i powiedział swoim naturalnie bezuczuciowym tonem.

       - W takim razie pozwól mi stąd wyjść - po tych słowach dorosły mężczyzna odsuną go od siebie i powiedział spokojnie.

      - Nie... Jesteś jeszcze za młody, więc.. - mały wtrącił się.

      - Przecież tu są same anioły, więc co mi niby grozi?

      - To prawda.. nie mniej jednak zawsze istnieje możliwość, że jakiś demon przejdzie przez jeden z naszych portali i cię zabije, więc do chwili do której nie skończysz siedemnastu lat nie będziesz się uczył walki i takim to sposobem nie wyjdziesz poza mury zamku...- mały wpadł w szał, po czym wykrzyczał.

      - Ja ucieknę i już nigdy mnie nie zobaczysz - po tych słowach zaczął atakować swojego opiekuna, nieudolnie oczywiście. Ten złapał go za nadgarstki, skrzyżował jego ręce i pociągną do tyłu tak żeby blondyn nie mógł się ruszyć, ale jednocześnie nie skrzywdzić go, czego malec się domyślił i skorzystał z okazji.

      - Ała, to boli... proszę puść - ciemnowłosy drgnął i poczuł kłucie w sercu na myśl o tym że chłopak przez niego cierpi i puścił go.

      - Wybacz, wybacz mi. Przesadziłem... - nagle poczuł mocne kopnięcie, po czym upadł na podłogę. To był Isaac, który podszedł do chwilowo obolałego Zadkiela trzymając w ręce zaczarowany sznur, którego nie da się tak łatwo rozerwać i związał nim swojego opiekuna. Przyniósł jeszcze z sypialni dużą poduszkę na której położył głowę ciemnowłosego

       - Isaac co ty wyprawiasz? Nie wygłupiaj się i mnie rozwiąż... - powiedział spanikowany na co ten przybliżył swoją twarz i pocałował czoło Zadkiela

       - Przepraszam, ale nie zostawiasz mi wyboru. Nie chce już tu siedzieć sam... Zawsze miałem tylko ciebie. Chociaż wiem, że ci na mnie nigdy nie zależał, w końcu to tylko rozkazy.....

       - Mi nie zależy... rozkaz - mamrotał pod nosem- Co ty wygadujesz? Rozkaz może i tak, ale ja od zawsze traktowałem cię jak członka rodziny. Nie mogłem patrzeć na twój ból każdego dnia, no twoją samotność. Ale dobrze wiem, że tu nic ci nie grozi, a twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze...

       - Ha - zaśmiał się cicho ze zdziwienia - Naprawdę nie sądziłem, że ci na mnie zależy... zaskoczenie. Ale to nie zmienia mojej decyzji. - Mówiąc to zaczął się ubierać, podszedł do drzwi i powiedział - Ty też byłeś dla mnie jak rodzina.

       - Isaac... proszę zostań - powiedział błagalnie.

       - Nie martw się, wrócę.. - uśmiechnął się i wyszedł.


                                                                          ***

      "Kurcze gdzie ja jestem" zadawał sobie to pytanie. Po prawej było słychać muzykę i jakieś okrzyki bawiących się aniołów. Isaac po chwili namysłu postanowił wejść do środka gdzie zobaczył mnóstwo gotów, emo, luzaków, słodkich dziewczynek, był to zbiór wielu osobowości i sprzeczności. Nie wspomniałam wcześniej, ale Bóg pozwalał aniołom na wszystko. Mogli się lubić, kochać , nienawidzić. Mogli mieć własny styl i charakter. Mogli robić wszystko co im się żywnie podobał jeżeli trzymali się trzech zasad:

*Pierwsza i najważniejsza- nie mogli współżyć ze sobą, z ludźmi, a zwłaszcza z demonami.
*Druga- nie mogli zabić ludzi ani aniołów chyba, że za zgodą Boga lub w obronie własnej.
*Trzecia- nie mogli się sprzeciwić Bogu, mieli wykonywać wszystkie Jego rozkazy.

Wracając do Isaaca.
Kiedy otworzyły się drzwi wszyscy spojrzeli na chłopca i wzięli go pod swoje " skrzydła ". Rozmawiali, śmiali się i dobrze bawili tak samo jak blondyn, no początku był trochę nieśmiały, co nie było u niego codziennością i tak było by dalej, gdyby nie pewien młodzieniec.

       - Ale mnie wkurzają ci synowie Gabriela - Powiedział chłopak o włosach których koloru nie dało się do końca określić. Jak dla mnie były koloru różu fioletu podchodzącego pod róż lub na odwrót, także będę pisać fioletowo włosy, albo różowo włosy. Miał on czerwone oczy. Na jednym z nich miał opaskę. Miał na imię Shusei. Mały od razu stracił uśmiech po jego słowach, zresztą tak samo jak reszta towarzystwa, a cały gwar razem z muzyką nieco ucichł.

       - No mnie też ... i mnie .... ta nienawidzę ich - mówili wszyscy między sobą, a ich miny z beztroskich zmieniły się na złe, wkurzone, poirytowane.

       - Dlaczego? - odruchowo zapytał Isaac, po czym opuścił głowę i siedział cicho lekko przestraszony swoim głupim pytaniem. Nie ma się co dziwić nie znał tu nikogo. W dodatku nie wiedział za co go tak nienawidzą, chociaż go nie znają. Po dłuższej ciszy zaczął się bać, że jeżeli wyjdzie na jaw kim jest to może mu się coś stać.

       - Dlaczego? Żartujesz sobie? Wszyscy ich wielbią za czyny ich ojca i to ma mi się podobać? Prędzej umrę... Czternaście braci. Przez siedemnaście lat są trzymani w zamku po czym idą na ciężki trening i już po dwóch latach należą do najlepszych wojsk i to ma być równość. Kiedy oni kończą naukę w wieku dziewiętnastu lat, to inni z tego rocznika  mają przed sobą jeszcze jeden rok szkoleń. W dodatku są aroganckimi, zapatrzonymi w siebie dupkami. Uważają się za lepszych od nas.... A ty po czyjej jesteś stronie - po tym pytaniu wszyscy siedzieli cicho i wpatrywali się w blondyna. Isaac siedział dalej z głową w duł nie wiedząc co ma powiedzieć, ani jak się dalej zachować.

       - Ja...ja - jąkał się nie wiedząc co ma powiedzieć. Jednak w porę się opanował. Co ty wyprawiasz, ogarnij się i powiedz coś Isaac - mówił do siebie w myślach po czym uspokoił się, zrobił parę oddechów uniósł głowę i w końcu odezwał się.

       - Co do tego ja nie mam żadnej strony - powiedział już spokojnie. Nie siedział już tak sztywno i prosto jak wcześniej tylko rozłożył się wygodnie na fotelu. Po tych słowach spoglądał na wszystkich oczekując odpowiedzi.

       - Że co ? Nie masz strony. To po cholerę tu przylazłeś - powiedział zdenerwowany Shusei.

       - Bo nikt mi nie zabroni tu być - powiedział bezczelnie jak się tylko dało i dodał jeszcze swój cyniczny uśmieszek, no co ten wpadł w szał. Podniósł się, szybkim ruchem podszedł do chłopaka, złapał za bluzkę po czym przycisną go do ściany jedną ręką. Drugą zaś zacisną w pięść i chciał uderzyć w chłopca, który nawet nie zareagował i miał wręcz znudzoną minę. Pięść Shuseia już prawie uderzyła piękną twarz chłopca kiedy fioletowo włosy poczuł jak ktoś łapie jego pięść i odciąga od Isaaca. Kiedy już Shusei znalazł się jakieś półtora metra od blondyna odwrócił się i zobaczył czarnowłosego chłopaka o czerwonych, dziko wyglądających oczach. To był jego najlepszy przyjaciel, nazywał się Yoshiro, który zawsze w takich lub podobnych sytuacjach  powstrzymywał go przed rękoczynami i niepotrzebnymi słowami, przynajmniej starał się. Zawsze myślał logicznie i emanował od niego spokój nawet jak wszyscy inni popadają w panikę. Dlatego też Shusei zawsze przychodził do niego po radę. Co ja pisze nie przychodził do niego w końcu oni zawsze byli razem, łączyła ich silna przyjaźń. Oboje lubili w wszystkie swoje zalety jak i wady. Jednym słowem po prost dobrze się dobrali

       - Co ty wyprawiasz Shusei, to tylko dzieciak.- powiedział spokojnie na co ten od razu się uspokoił.

       - Yoshiro... ty to zawsze musisz się wcinać - wymruczał pod nosem i wyswobodził swoje ramię spod lekkiego już uścisku przyjaciela

       - Taaa.... w końcu taka już maja wada - powiedział z lekkim uśmiechem, który lubił Shusei bo wiedział, że  nie jest on wymuszony, który gościł bardzo często na twarzy Yoshiro, a szczery który był tylko dla kilku osób miedzy innymi oczywiście też dl niego. Po chwili przypomniał sobie o Isaac'u

       - Ty... młody radze ci się stąd zwijać, albo obije Ci...- chciał dokończyć ale się opamiętał kiedy poczuł szturchnięcie, wiadomo oczywiście czyje

       - Ja się nim zajmę - wyszeptał Yoshiro przyjacielowi po czym zawołał chłopaka - chodź mały na   chwilę - Isaac zrobił to co kazał i tylko mijając Shuseia powiedział tak cicho, że tylko ten to usłyszał

       - Nie oceniaj książki po okładce, bo możesz się nieźle pomylić - po tych słowach mały wyszedł z lokalu, a Shusei stał tak dalej. Zamurowały go słowa chłopaka, chociaż nie było w nich nic niezwykłego. Ale sposób w jaki to powiedział sprawił wprawiał człowieka w osłupienie ...

       - Słuchaj Isaac nie mam nic do ciebie, ale lepiej będzie jak już sobie pójdziesz. Nieźle wkurzyłeś Shusei'a... Nie zaczynaj z nim, bo ma on wiele sprzymierzeńców na dzielnicy jaki i dalej. Wystarczy jedno jego słowo i nie będziesz miał tu normalnego i spokojnego życia. Dlatego radze ci...- nie dokończył, bo Isaac mu się wtrącił. Nienawidził kiedy ktoś go poucza, a było tego sporo w jego życiu.

       - Skończyłeś ? - zapytał ze złością Isaac, którą jak na razie starał się hamować.

       - Co? - tylko na tyle było stać czarnowłosego, który był zdziwiony postawą chłopaka

       - Nie obchodzi mnie to co ty sobie tam myślisz. Jak będę chciał coś zrobić to to zrobię nie zważając, czy ci się to podoba czy nie. Więc wracaj do reszty i daj mi święty spokój. - wysyczał z arogancją. Yoshiro był pod coraz większym zdziwieniem, że taki dzieciak może być taki bezpośredni i tym samym zimny jak lód, kiedy wcześniej miał na twarzy ciepły i szczery uśmiech.

       - Dobra ja będę się zmywał i sorry, że tak na ciebie naskoczyłem. Trochę mnie poniosło - powiedział jakby nic się nie stało, miło i sympatycznie. Nawet na końcu się uśmiechną. Do Yoshiro dotarło, że w ogóle nie rozumie chłopaka i że nie jest on taki zwykły i niewinny za jakiego go uważał. Mały obrócił się i poszedł w stronę lasu, aż w końcu zniknął gdzieś w jego głębi. Czarnowłosy oparł się o drzewo, które stało obok i zsuną się na ziemię. Siedział tak i wpatrywał się w miejsce, w którym znikną chłopak. Nagle usłyszał jakieś słowa

       - Dziwny z niego chłopak. Nie sądzisz Yoshiro?- ten podniósł głowę do góry i zobaczył Shuseia. Nie zastanawiając się długo odpowiedział.

       - Tak masz rację Shusei... - powiedział uśmiechając się przy tym po czym dodał -...nawet nie wiesz jak bardzo
                                                       
                                                                       ***

     Okolica była spokojna praktycznie same drzewa, łąki a nawet małe jeziorko. Isaac usiadł pod wielką płaczącą wierzbą, był zmęczony ponieważ zazwyczaj już dawno byłby pogrążony snem. Oczy same mu się zamykały. W pewnej chwili poczuł mrok, przeszły mu ciarki po plecach i poczuł na twarzy czyjąś dłoń. Słyszał jak ktoś do niego mówił, ale nie rozumiał ani jednego słowa. W końcu zasną.
    Powoli chłopak zaczął się budzić. Wszystko było niewyraźne, a to co słyszał czuł jakby przeszywało jego głowę na wylot. Czuł się tak źle jak jeszcze nigdy. Nie mógł się ruszyć, a co do dopiero wstać. Musiała minąć dłuższa chwila zanim dzieciak zorientował się, że nie jest już w niebie.

       - Gdzie ja jestem? - wymamrotał i poczuł na sobie ciepło czyjejś dłoni, któremu towarzyszyła znajoma aura, podniósł się gwałtownym ruchem, ale zabrakło mu siły po czym opadłby na ziemie gdyby nie to, że złapał go tajemniczy mężczyzna, którego widział coraz wyraźniej. Miał on białe jak śnieg włosy i żółte oczy, które wyglądały tak kojąco, dawały uczucie bezpieczeństwa, że Isaac poczuł odprężenie i beztroskę.

       - Spokojnie, spokojnie mały. Widzę, że mówisz w prastarym języku aniołów...- powiedział spokojnie po czym uśmiechnął się

       - Gdzie jestem? - ponowił pytanie

       - A no tak, zapomniałem ci odpowiedzieć. Jesteś yyyeeeee......jakby ci to ..... w piekle a dokładniej w Auri- powiedział smutno

       - Co to takiego jest Auri?- zapytał niemrawie. Kay nie wiedział co ma powiedzieć chłopakowi, było mu go żal ponieważ był młody i miał zostać dzisiaj sprzedany na aukcji. Postanowił powiedzieć mu prawdę, bo w końcu i tak by ją poznał.

       - Jest to aukcja... a dokładniej aukcja żywym towarem - powiedział z jeszcze większym smutkiem. Chłopak zaraz po tych słowach jakby się obudził. Wstał szybko z łóżka, ale nagle zaczął czuć, że traci panowanie nad swoim ciałem i upadł na podłogę z wielkim hukiem. Białowłosy podszedł do niego szybko, podniósł i położył z powrotem na łóżku.

       - Kim jesteś? - tylko na tyle go było jak na razie stać, bo po tym co usłyszał nie mógł logicznie myśleć

       - Jestem Kay - odpowiedział spokojnie i podszedł do okna po czym otworzył je żeby wpuścić trochę zimnego powietrza, bo w pokoju panował straszny gorąc.

       - Kay a może coś więcej powiesz o sobie?- powiedział arogancko po czym usiadł tym razem z powodzeniem i spoglądał na Kaya

       - A dokładniej to jestem aniołem, który został sprzedany swojemu "właścicielowi"  prawie czterdzieści lat temu. Dzisiaj jestem sługą właściciela tego lokalu. Mam prawie dziewięćset lat. Coś jeszcze ?

       - yyyyy  tak , to znaczy nie..... albo tak. Co mi jest ? Nie mam w ogóle siły, chce mi się pić i nie mogę logicznie myśleć - powiedział znowu tonem zwykłego, przeciętnego nastolatka.

       - Dostałeś silting, a i poprzedzając twoje następne pytanie, są to środki po których czujesz się senny i zmęczony. No wiesz żebyś tak nie protestował. Ale nie martw się nic ci nie będzie - powiedział ze spokojnym a jednocześnie trochę zatroskanym wyrazem twarzy.

       - Aha... dobrze wiedzieć - powiedział sarkastycznie. Kay uśmiechną się po czym spojrzał na zegarek. Podniósł się z fotela i podszedł do chłopca

       - Dobrze... teraz poczekaj tu, a ja za chwilę o ciebie przyjdę -powiedział i znikną za wielkimi drzwiami.


                                                                        ***

       - Panie - ukłonił się do pasa

       - Kay... miałem już po ciebie iść. Co z nim?- Powiedział mężczyzna o ciemnoczerwonych włosach podchodzących pod bordowy kolor. Jego oczy były niezwykłe nawet jak na demona jego białka były czarne, a źrenica była czerwona i nie posiadała tęczówki. Miał na szyi znamię, które wyglądała jak szwy po zszyciu głowy i tułowia. Miał na imię Darknees.

       - Jest już gotowy - powiedział jak zwykle ze spokojem i pełnym posłuszeństwem Kay

       - Więc masz dziesięć minut - powiedział czerwonowłosy i uśmiechną się cynicznie. Białowłosy wyprostował się i pokiwał głową na potwierdzenie rozkazu. Nienawidził Darkneesa, marzył o tym żeby w końcu został on zabity za swoje zdrady "niby przyjaciół", kłamstwa i przekręty. Sam jednak nie mógł nic zrobić, bo miał on za słaby charakter, żeby mógł utrzymać swoje światło i moc przy życiu. Musiał więc być posłuszny.

       - Dobrze, zaraz będzie gotowy - odwrócił  się i ruszył w stronę pokoju gdzie siedział chłopiec. Otworzył drzwi i podszedł do szafy, wyciągną koszulę, która pasowała by na dorosłego, dobrze zbudowanego mężczyznę.

       - Proszę, masz i załóż to a ja poczekam na ciebie pod drzwiami. Zawołaj jak skończysz - wyszedł za drzwi,
a Isaac ubrał się. Podszedł do drzwi i zawołał Kaya, który wszedł jak błyskawica do pokoju.

       - Wyglądasz śli.... - nie dokończył, bo chłopak zmierzył go wzrokiem - ... co ja to... a tak świetnie ,
wyglądasz świetnie - uśmiechnął się . Po chwil byli już na korytarzu, a Kayowi zrobiło się żal chłopaka. Znowu zobaczył czerwonowłosego.

       - Panie ot on - powiedział a chłopak przestraszył się tej mrocznej postaci, ale udawał odważnego i nieugiętego co było super słodkie.

       - Dobrze a więc ja go zapowiem, a ty w tym czasie wytłumacz mu co i jak - odwrócił się i wyszedł na scenę, która znajdowała się za wielką zasłoną. Kay przyklękną przed chłopakiem i złapał go za ramiona.

        - Słuchaj mały, jak tam wejdziesz i Darknees będzie coś do ciebie mówił to patrz na mnie, a ja  pokaże ci co masz robić. Ale zazwyczaj jest tak, że musisz się rozebrać i pokazać swoje przepiękne skrzydełka. Rozumiesz?

       - Że co ? Rozebrać? Nie ma mowy....ja na pewno nie..- zaczął protestować. Był wzburzony słowami białowłosego i tego z jakim spokojem to powiedział

       - Spokojnie będzie dobrze, a i nie odmawiaj ... masz zawsze się słuchać pana - przerwał mu pospiesznie, bo wiedział że nie ma już dużo czasu.

       - CO? Pana? - na myśl że ma zostać jakimś tam zwierzątkiem, zaczął się wyrywać i chciał uciekać. Kay wstał i złapał go mocniej tym razem za nadgarstki. Po chwili zza kurtyny wyszedł Darknees. Mały już wiedział, że to koniec.

       - Kay daj go no tu - powiedział niemiłym i rozkazującym tonem czerwonowłosy. Kay wykonał polecenie swojego właściciela, popchnął malca w stronę mężczyzny, po czym ten zaciągną go na scenę. Kay tylko wyszeptał z wielkim smutkiem - wybacz mały - po czym ruszył za nimi..
 

                                                                       ***


       - Wychodzimy Zomael - powiedział znudzony ciemnowłosy, który siedział przy stole w Auri

       - Jak sobie życzysz panie - powiedział posłusznie białowłosy demon, który był jego sługą. Wstali i ruszyli w stronę drzwi, kiedy czarnowłosy poczuł bardzo jasną aurę, która była jego całkowitym przeciwieństwem była taka słodka i niewinna, że jego najdziksze instynkty zaczęły się budzić. Nie czekając długo odwrócił się i oparł o ścianę

       - Jednak jeszcze trochę zostaniemy - powiedział mroczny chłopak na co jego sługa tylko przytakną i stanął obok niego, a mężczyzna który wyszedł na środek sali, który wyglądał jak scena w małym barze, a dookoła niej było pełno stolików i siedzących przy nich demonów.

       - A teraz nasz główny nabytek... - wyszedł na chwilę za kurtyną, aby po chwili przyprowadzić ze sobą Isaaca, Kay pojawił się za nimi i staną zaraz obok sceny gdzie stały jeszcze trzy inne anioły - oto młody aniołek, przepiękny, przesłodki i oczywiście nie skalany, teraz możecie go przez chwilę pooglądać i zaczniemy licytacje... - serce chłopca waliło jak opętane, rozglądał się po wszystkich stronach i przyglądał się tym potworom, zaciekawiła go jednak postać, z którą po chwil złapał kontakt wzrokowy, był to nasz ciemnowłosy, tajemniczy chłopak. Jednak przerwał swoje spojrzenie kiedy usłyszał

       - Myślę, że już wystarczy... - Powiedział z uśmiechem na twarzy po czym zwrócił się do blondynka

       - Teraz się rozbierz i pokaż skrzydła - co prawda ten nic nie rozumiał, ale domyślał się o co mu chodzi "rozbierz się i pokaż skrzydła" to było pierwsze co przyszło mu do głowy i oczywiście nie mylił się. Jednak stał tak dalej i udawał, że nie słyszał na co stojący obok mężczyzna zdenerwował się i powtórzył. Isaac jednak nie reagował. Mężczyzna zamachną się i uderzył o z całej siły w policzek. Chłopak upadł na kolana, podparł się jedną ręką pomiędzy nogi, a drugą złapał w miejsce uderzenia. Szef Auri podniósł go szybkim ruchem za ramiona, ścisną mocno i powiał

       - Słuchaj gówniarzu, albo sam się rozbierzesz, albo ja ci w tym pomogę - ten popatrzył na niego, a po chwili na Kaya, a ten swoimi ruchami tylko potwierdził swoje podejrzenia, opuścił głowę, lecz po chwili uniósł ją i pokiwał głową na znak spełnienia rozkazu. Złapał za pierwszego guzika, ale tak bardzo drżał, że nie mógł go rozpiąć. Mężczyzna obok widząc to zawołam Kaya, aby mu pomógł. Anioł znalazł się już na scenie obok Isaaca, obrócił go do siebie tak, że chłopak miał "widownię" po prawej stronie. Kay uniósł podbródek chłopca, popatrzył mu w oczy i wiedząc, że ten ma na sobie tylko koszulę patrzył na ścianę przed sobą i na dotyk rozpiął wszystkie guziki, jednak nie rozebrał go tylko wyszeptał mu na ucho

       - Isaac teraz staniesz na wprost demonów, ściągniesz koszulę i rozwiniesz skrzydła. Rozumiesz?- powiedział Kay, ale teraz był w bezdennej studni rozpaczy, nie mógł znieść myśli co będzie z tym chłopcem.

       - Rozumiem - wyszeptał smutno, odwrócił się w kierunku demonów, podniósł głowę i szybkim ruchem zsuną z siebie koszulę. Wszystkim ukazały się jego piękne skrzydła, Które były niewyobrażalnie duże jak na takiego malca, ale pierwszą rzeczą było znamię na jego lewej stronie tułowia.



                                                 (nie zwracajcie uwagi na nic poza tatuażem)


        - Te runy.... Nie możliwe, on jest synem...-wszystkie demony zaczęły powtarzać z niedowierzaniem, który po chwili zmienił się w starach przed konsekwencjami. Kay i cała reszta aniołów na sali padła na kolana. Isaac miał głowę skierowaną w lewo i zamknął oczy. Po chwili zaś otworzył je i popatrzył na mrocznego chłopaka z pod ściany, który się mu przyglądał.  Właściciel Auri popatrzył na chłopaka i powiedział

       - Ty .. ty jesteś synem Gabriela.....

8 komentarzy:

  1. Omg... ten wpis jest super. Na serio to jest twój pierwszy blog??? Jak dla mnie to masz talent. Mam nadzieje, że nie zostanie porzucony w połowie tak jak większość fajnych blogów

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram w 100% komentarz z góry... Fajny blog i czekam na więcej. Uwielbiam takie postaci jak Isaac, mam nadzieje że nie zmieni się jego charakter, ale pod tym względem zdaje się na ciebie Jak na razie spadam i zabieram się za czytanie drugiego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Grnialne :) czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    bardzo lubię takie opowiadania, ciekawe co teraz jak już wiedzą czy im jest synem, ciekawe czy Zatkiel go szuka, a przede wszystkim czy się uwolnił..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka :) Rozdział trochę zaplątany. Mnóstwo osób i mózg nie może nadążać...
    Nie cierpię takich postaci, jak Isaac, ale tym razem przymknę oko na tę osobę.
    Wybrałaś dość oklepany temat - jest mnóstwo opowiadań o aniołach i diabłach. Mam nadzieję, że je poprowadzisz w sposób interesujący, abym się nie nudziła podczas czytania - zamierzam tutaj jeszcze wiele razy zajrzeć.
    Druga sprawa, mniej przyjemna. Pojawiło się mnóstwo błędów. Szczególnie w oczy rzucają się błędy interpunkcyjne. Dość często słowa wychodziły niezrozumiałe. Na samym początku dostrzegłam sporo błędów (pewnie dlatego, iż później już myślałam tylko o treści):
    ,,Po chwili wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o niebieskich włosach i tego samego koloru oczach. Podszedł do niego wpatrując się w młodzieńca ze zdenerwowaniem na co ten..." - brak przecinków oraz kropka w złym miejscu;
    ,,- Żeby je łamać !!! Jestem tu od kąt pamiętam... od urodzenia nie pozwalacie mi wychodzić za teren posiadłości. Jedyne twarze jakie widuje to twoja -" bo jesteś moim opiekunem" dodała w myślach - i ojca. Możesz to sobie wyobrazić???? Nigdy nie widziałem... " - ,,odkąd", znów przecinki... to to jest w końcu chłopiec czy dziewczynka?
    Doobra, coby nie było, że tylko siedzę ze słownikiem na kolanach :) Nie mogę stwierdzić, czy opowiadanie mi się podoba, czy nie, gdyż przeczytałam dopiero pierwszy rozdział. Za żadne skarby nie obrażaj się na mnie za te wytykanie błędów, okay? :3 To tylko małe porady ;) Ja sama miszczynią gramatyki nie jestem, więc na moim blogu też zdarzają się błędy. Nie zniechęcaj się i pisz dalej, gdyż z tego naprawdę coś może wyjść!!!
    Weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa....niestety, ale to mój stały problem. Nie tylko tutaj, ale i w rzeczywistości. Jedno zdanie potrafię napisać na pół strony i używam przy tym zaledwie dwóch przecinków. No i w defekcie zdania są dla innych niezrozumiałe, ale kiedy poprawiam to mi nie pasuje. Dla mnie przecinki stawia się wtedy kiedy ma być przerwa na wdech. Więc kiedy jestem wkurzona to jest ich mało, jak nie chce mi się pisać to pisze trzy kropki. Więc moje pisanie zależy od humoru....Jak jestem zmęczona to znowu siedzę nad klawiaturą i nie przez 3 godziny ślęczę nad napisaniem strony. Nie dlatego, że nie wiem co ma być dalej, ale dlatego, że nie umiem ubrać myśli w słowa. Po prostu nie czuje żadnych emocji, nawet jak chce żeby jakaś postać była właśnie taka bezuczuciowa to w chwili zmęczenia nawet tego nie umiem poczuć. A gdyby było tego mało to potem sprawdzam błędy i się załamuje zamiast napisać "ą" napisze "ę". Takie błędy to mnie po prostu powalają na kolana, Ale kiedy złapie rytm i mam dobry dzień to sobie myślę on ma być zły, ten smutny, a tamten wesoły, wtedy puszczam muzykę i jak ja to mówię "nastrajam się" no i zaczyna pisać zazwyczaj koło 23 najlepiej mi się pisze, potem sprawdzam i potrafię tak siedzieć do 4 rano...Nie obrażam się, ja nie z tych. Powiedzmy, że krytykę zapamiętuję najlepiej, a później jakoś tak odruchowo się poprawiam chociaż tego nie chce, ale tak mam...Co zrobić

      Usuń
    2. NO! To teraz czekam na następną notkę :D Pamiętaj, że nigdy nie należy się poddawać :D Trochę pracy, może współpracy z jakąś betą... i będzie dobrze. Ja sama też nie jestem alfą i omegą :D Przecinki nie są najważniejsze - liczy się głównie treść ;)

      Usuń
  6. Ale rozpoczęcie!
    Trafiłam na twojego bloga, bo dużo osób go polecało i już teraz widzę, że warto.
    Historia jest bardzo ciekawa i uniwersalna.
    Demony, anioły, piekło i niebo, uwielbiam takie klimaty <3
    Do tego ta różnorodność postaci i zdjęcia przy każdym z nich.
    Bardzo dobre opisy i nie typowy uke, a którego masz ogromnego plusa na wstępie.
    Na pewno tak szybko się mnie nie pozbędziesz! :3

    OdpowiedzUsuń