czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 4

     Wiem, że kazałam długo czekać i za to przepraszam. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Na temat notki nie mam już nic do dodania, ale zapraszam do komentowania, lajkowania i udostępniania postów i zdjęć na Facebook " Fundacja Tara - Ratujemy Konie" tu macie link    
                  https://www.facebook.com/taraschroniskodlakoni
Zapraszam również do udostępniania linka fundacji
                  http://www.fundacjatara.info/
Nie wiem czy to prawda, ale na stronie fundacji napisali, że tak można pomóc więc pomagam i uwierzcie mi te konie naprawdę mają przykrą przeszłość. Sama mam zamiar na wakacje zgłosić się jako wolontariuszka chociaż 15 lat kończę dopiero w sierpniu i nie wiem czy mnie przyjmą, ale mam taką nadzieję.
Miłego czytania i prosiłabym jakieś komentarze, no wiecie co się podobało a co nie
                 
                                                                                                                   Kira
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Zadkiel ubrał chłopaka, który zaczął drżeć w jego jego ramionach. Isaac za wszelką cenę próbował schować swoją twarz w dłoniach, a najchętniej to chciałby stąd już zniknąć. Opiekun wstał i próbował pociągnąć za sobą chłopaka, który skulił się i usiadł w oddalonym rogu kanapy. Niebieskowłosy wziął go na ręce i usadził tak, że mały miał opartą głowę na ramieniu i nogi owinięte wokół jego ciała. Chłopak wyglądał bardzo źle zupełnie jakby umierał, był osłabiony, odwodniony miał podkrążone oczy i był blady jak ściana, po  prostu chodzący trup. Blondynek objął Zadkiela kurcząc przy tym brzuch, wydając z siebie ciche jęki bólu. W końcu nie miał już siły, ogarnęła go całkowita bezwładność. Teraz już patrzył w jakiś odległy punkt gdzieś na ziemi, był pozbawiony jakiejkolwiek myśli. Na jego twarzy mieszał się smutek ze strachem i bólem, który już dawno przestał czuć. Niby patrzył i słuchał, ale nie widział i nie słyszał. Po chwili zasnął, a opiekun szybkim ruchem znalazł się obok Gabriela.

       -Panie, nie jest z nim najlepiej - powiedział ze smutkiem i spojrzał na chłopca ocierając lekko swoją twarz o jego, a później zlustrował demona posykując i ukazując przy tym kły.

       - Zabierz go - przerwał białowłosy -Kira, Seilah - Gabriel spojrzał na nich i gestem głowy wskazał im co mają zrobić. Jeden miał błękitne, a drugi czerwone włosy i chociaż byli braćmi to jedyne co było w niech podobne to wyraz twarzy, obojętny i tajemniczy. Bez najmniejszych sprzeciwów ruszyli za Zadkielem.

       - Co to, to nie - powiedział Luna i szybkim ruchem znalazł się przed niebieskowłosym aniołem ze śpiącym chłopcem na ręku - On należy do mnie - spojrzał na blondyna - więc nie pozwolę ci go zabrać

       - On należy do nieba, demonie - wykrzyczał Zadkiel - prędzej umrę niż pozwolę mu tu dłużej zostać

       - Ha, to się da załatwić - powiedział z lekkim uśmiechem demon i zbliżył się do anioła kierując w jego stronę długie ostrze. Kira i Seilah, którzy stali po obu stronach Zadkiela wyminęły go i skierowali swoje miecze w kierunku demona.

       - Nie był bym tego taki pewny, a ty jak myślisz Sei? - zapytał się czerwonowłosy stojącego obok brata rzucając mu ironiczny uśmiech

       - Popieram braciszku… popieram - powiedział błękitnooki odwzajemniając uśmiech. Nienawidzili demonów, uwielbiali za to je zabijać i z nimi walczyć. Co ja gadam lubili? Oni to kochali. Luna próbował przez nich przejść i zabrać blondynka, ale nie sądził, że będzie to trudniejsze niż mu się zdawało. Po chwili już wszystkie demony i anioły były zajęte walką, a w powietrzu unosił się zapach krwi. Minęło już jakieś dwadzieścia minut od zaczęcia tej walki, ale wszyscy wyglądali jakby to był dopiero początek i toczyliby ten spór dalej gdyby nie to, że chłopak zaczął się budzić. Wiercił się na wszystkie strony w ramionach opiekuna pomrukując jak mały kociak, aż w końcu otworzyło oczy.

       - Zadkiel, co się dzieje? - po tych słowach wszyscy zaprzestali walkę i wpatrywali się w chłopaka - postaw mnie - powiedział Isaac, który był wystraszony i zestresowany kiedy zobaczył jak wszyscy są ubrudzeni krwią. To był dla niego horror, nigdy by nie przypuszczał że tak wygląda walka. Do tej pory myślał, że śmierć nadchodzi szybko, że był to tylko cios w serce i koniec, a krew widniała jedynie na ostrzu. Spuścił głowę i patrzył na ziemię pustym wzrokiem. W pewnej chwili zaczął nerwowo zaciskać dłonie, trzęsąc się ze strachu - Spokojnie Isaac, tylko spokojnie - pomyślał chłopak, zamknął oczy i zaczął robić głębokie, ale ciche oddechy. Podniósł głowę i otworzył oczy. Wystarczyła niemal chwila, żeby cały strach zniknął, a w jego miejsce pojawiła się złość, arogancja i obojętność.

       - Isaac, wszystko w porządku? - zapytał Zadkiel

       - Tak - spojrzał na niego z uśmiechem, a Zadkiel aż zamarł po tym co zobaczył to był ten uśmiech, którego nienawidził. Wolał kiedy chłopak uśmiechał się radośnie, a ten uśmiech był całkiem inny. Kiedy chłopak miał taki wyraz twarzy wtedy zmieniał się całkowicie, miał napady szału i roznosił wszystko w pył. Ten wyraz twarzy był częścią jego pochodzenia i oznaczał, że chłopak pragnie walki. Jedna z wielu cech, która pokazywała czyim jest synem i po co się urodził. Tak jak jego bracia miał walczyć z demonami, a zabicie jakiegokolwiek z nich nie wzbudzało w nim strachu, tylko radości - Coś nie tak? - wciąż się uśmiechał. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi opuścił twarz i westchnął. Widział już, że znowu zmartwił swojego opiekuna i wkurzył się za to na siebie. Po chwili już wrócił do swojego naturalnego nastroju, złapał Zadkiela za koszulę i przyciągną do siebie. Teraz już ich twarze znajdowały się od siebie jakieś dziesięć centymetrów, a Isaac patrzył na niego ze smutkiem w oczach - Już dobrze, więc nie patrz tak na mnie - puścił go i wyprostował po czym spojrzał na czarnowłosego demona. Ich oczy przyciągały się i prosiły o zetknięcie, a kiedy już na siebie natrafiły to pragnęły zostać tak na zawsze, jednak…

       - Musimy już iść - …. jednak zawsze przerywano im tą magiczną więź. Westchnął z niezadowolenia chłopak.

       - Dobrze - ruszyli w stronę drzwi, a za nimi dwa anioły. Luna patrzył jak chłopak odchodzi i chciał za nim ruszyć, ale Gabriel dostrzegł jego zamiary i zareagował od razu. Stanął przed nim i wymierzył w niego ostrze. Blondyn akurat w tej samej chwili obrócił się i poczuł jak jego serce przyspiesza, a oddech staje się cięższy. Stał jak wryty, a jego opiekun próbował go zabrać, ale chłopak nie reagował, nie słyszał nawet co ten do niego mówi.

       - Nie uda ci się, bo ktoś ma zamiar ci przeszkodzić - oznajmił Mamon i wpatrywał się w białowłosego anioła.

       - Chcesz ze mną walczyć? - zapytał Gabriel i zaśmiał się.

       - Może, chociaż nie przepadam za zabijaniem. Miałem kogoś innego na myśli - uśmiechnął się i zjechał wzrokiem na blondyna, a Gabriel jak i wszyscy w sali zrobili to samo. Chłopak jednak dalej nie zwracał na nikogo uwagi po za oczywiście demonem, był jak zahipnotyzowany. Zaczął iść w stronę Luny, ale w pewnej chwili poczuł jak ktoś łapie go za ramię co spowodowało, że zszedł na ’’ziemię’’

       - Co ty ro….? – chłopak nie dał dokończyć Gabrielowi

       - Raczej co ty masz zamiar zrobić? – powiedział szybko, a w jego głosie dominowała wściekłaść. Gabriel zmarszczył brwi i kątem oka spojrzał na Zadkiela, który tak samo jak wszyscy zdziwił się i to bardzo. Opiekun wiedział, że chłopak bywa bezpośredni, pogardliwy, egoistyczny, arogancki i nie okazuje szacunku, ale teraz to przeszedł samego siebie, bo końcu to był jego ojciec. Gabriel znowu popatrzył na chłopaka.

       - Zabić – powiedział bez okazania jakiejkolwiek emocji.

       - Że co chcesz zrobić? – zapytał chłopak. Sama nie wiem kto był bardziej zaskoczony Isaac tym co chciał zrobić ojciec, czy Gabriel, że jego syn jest tak zszokowany jego zamiarem pomimo tego co demon mu zrobił. Po chwili obok blondyna pojawił się błękitno włosy, złapał go za ramiona i popchnął na ścianę.

       - Co jest z tobą nie tak? To jest demon, a my jesteśmy od tego żeby go zabić. Jesteś jeszcze dzieckiem i niczego nie rozu…. – Seilah krzyczałby dalej na dzieciaka, który spuścił głowę w dół ale ktoś mu przerwał

       - Sei już wystarczy – powiedział z zaniepokojeniem Kira i próbował położyć mu rękę na ramieniu, ale ten odwrócił głowę, ukazał kły i zaryczał niczym tygrys. Kira zrezygnował z próby odciągnięcia brata, ale nie odsunął się bowiem wiedział, że w tym stanie może zrobić coś jeszcze głupszego, czego będzie żałował do końca życia.

       - A więc młody – uspokoił się trochę, pochylił nad nim i zasyczał  mu do ucha, na co chłopak zadrżał lekko – Dobrze ci radze nie wtrącaj się, tylko idź grzecznie do domu – odsunął się od Isaac, który nie wiadomo od kiedy, ale cały aż kipiał ze złości – Co on sobie wyobraża? Myśli, że kim on niby jest? Aaaaaaa cholera, ale mnie wkurzył. Zaraz go chyba zabije

       - Radzisz tak? – Seilah zmrużył lekko oczy i przeraził się kiedy zobaczył wzrok chłopaka można by powiedzieć, że płonął  w nich ogień - Naprawdę przepraszam Zadkiel, tym razem nad sobą nie zapanuję - uśmiechnął się i wysunął kły na co Seilah odsunął się od niego - Co to ma być? Ten dzieciak… No właśnie to dzieciak, ale te kły… i jeszcze to spojrzenie, bez najmniejszego uczucia. Jesteś stworzony do zabijania demonów, ale nie wyglądasz jakbyś chciał to zrobić. Czym ty jesteś? - pomyślał Seilah stojący już obok Kiry. Isaac podszedł do Zadkiela i szybkim ruchem zabrał mu miecz, który wisiał przy jego boku i stanął przed ojcem zasłaniając mu demona. Rzucił Gabrielowi lekki uśmiech.

       - Odważny jesteś mój synu, ale nie mam czasu na zabawy więc zejdź mi z drogi - powiedział z drwiną. Przecież chłopak w końcu nie umiał walczyć, a dzisiaj pierwszy raz trzyma miecz w ręku więc nie ma najmniejszej szansy na wygranie walki z ojce, po za tym gdyby do niej jakimś cudem do niej doszło to nie można by było tego nazwać walką. Tak przynajmniej myślał Gabriel.

       - Przykro mi, ale nie mam zamiaru - uniósł ostrze w kierunku ojca wprawiając wszystkich w jeszcze większe zdziwienie. Chłopak był spokojny i śmiertelnie poważny.

       - Wiesz, że łamanie rozkazów uznaje się za zdradę? - Zapytał chłopak o włosach białych z jasno niebieskimi pasemkami na większej części głowy, jednak włosy z tyłu miały czarny kolor. Fioletowooki miał na imię Mikael i był dziesiątym synem Gabriela.

       - Wybacz, ale jeśli o zasady chodzi to wy tu popełniacie błąd - powiedział i opuścił broń. Mikael popatrzył na niego  z ciekawością wypisaną na twarzy.

       - Żartujesz sobie prawda? - powiedział Mikael

       - A tak to wygląda? - przerwał i uśmiechnął się tym razem trochę bardziej sympatycznie - Nie jestem jakimś tam znawcą, ale z tego co się orientuję to ja mam prawo wybrać karę.... Czyżbym się mylił?

       - Nie - odpowiedział już białowłosy anioł

       - Ale ojcze.... - zaczął Mikael

       - Mikael on ma rację i my z tym już nic nie możemy zrobić - powiedział Gabriel i popatrzył z powrotem na syna - A więc, co postanowiłeś w związku z tym Isaac?

       - Nic... na dzień dzisiejszy on ma być żywy, a kiedy ..... - nie mógł dokończyć, bo wtrąciła się cała grupa aniołów

       - To są chyba jakieś żarty ojcze, przecież to demon - wykrzyknął Kira

       - Tak, przecież my nie przepuszczamy żadnej okazji do pozbycia się tych bestii - krzyczał ktoś z grupy

       - Isaac, przemyśl to jeszcze, przecież on cię.... - zwrócił się do chłopaka opiekun, ale on przerwał mu wrzaskiem po czym wszyscy zamilkli.

       - Nie powiedziałem, że ma przeżyć tylko, że nie umrze dzisiaj - złapał się za głowę robiąc głęboki wdech

       - Jak to? - zapytał Zadkiel

       - Boże... Ja chce go zabić. Ale nie dzisiaj czy jutro kiedy on jest poraniony i związany. Ma być w pełni sił, a nie leżeć jedną nogą w grobie. Chce go zabić, SAM bez jakiejkolwiek pomocy, chce żeby płaszczył się przede mną i błagał o szybką śmierć, ale najpierw muszę stać się silniejszy dlatego dzisiaj pozwalam mu żyć - po tej przemowie na twarzach wszystkich aniołów z rodu Gabriela pojawił się ten sam uśmiech i każdy chyba wie co on oznaczał. Sam Gabriel jednak nie wiedział co ma o tym myśleć. Taki młody, a taki żądny walki i zemst to było bardzo rzadkie wręcz niespotykanie wśród jakiejkolwiek rangi aniołów, ale postanowił się w to już dzisiaj nie zagłębiać i zostawić wszystko takim jakim jest i wracać do nieba, bowiem wiedział co jest dzisiaj za dzień i wiedział kto ma się na nim pojawić, a mimo iż jego najmłodszy potomek jest odważny to wolał jeszcze nie dopuścić do ich poznania, ale niestety nie wszystko musi się dziać po jego myśli.

       - Skoro tak postanowiłeś... Zadkiel zabierz..... - nie dokończył, bo poczuł niesamowitą siłę i po chwili już wiedział, że jego największe obawy się sprawdziły. Kiedy dzięki teleportacji przed jego synem stanęła ciemna postać która miała czarne oczy jak i włosy, pazury i jakieś trzy pary rogów. Do tego jeszcze całe ciało mrocznej postaci było pokryte prawie w całości również ciemnym włosem. Był to we własnej osobie władca wszystkich demonów jak i pierwszy upadły anioł Lucyfer i dawny przyjaciel Gabriela. Na jego widok demony padły na kolana i skierowały głowę w kierunku ziemi, każdy bowiem bał się natrafić na jego spojrzenie. Nawet anioły starały się go unikać i nie patrzeć. Demon uniósł twarz Isaaca, który patrzył na niego zimnym wzrokiem.

       - Nie wiem czy to twój gniew czy twoje spojrzenie, ale podniecasz mnie potomku Gabriela - powiedział zmysłowo demon i włożył po chwili chłopakowi palec do ust rozcinając go specjalnie o jego kieł. Isaac wyrwał się kiedy poczuł krew, otarł ust i po chwili zbliżył się do twarzy Lucyfera. Plunął krwią prosto w twarz króla podziemi o czym jeszcze nie wiedział, a wszyscy świadkowie byli już pewni śmierci chłopaka. Jednak tak się nie stało, bo demon tylko otarł twarz i uśmiechnął się do niego.

        - Widzę, że chętnie dzielisz się śliną - złapał za policzki chłopaka i trzymał mocno wdzierając się do jego ust, zaczął oddawać mu swoją krew nakłuwając swój język i wciskając go dosłownie do gardła chłopaka, któremu zaczęło brakować powietrza. Demon oderwał od niego twarz i przycisnął Isaaca do ziemi - Synu czemu musisz mieć takiego pecha?...Przepraszam, ale tym razem musisz przez to przejść sam...bez względu na wszystko- pomyślał ze smutkiem Gabriel. Demon zaczął ściągać z chłopaka bluzkę co prawda próbował walczyć, ale był słabszy. Po chwili Lucyfer powoli wsunął ręce pod ciało anioła, mniej więcej w okolicach łopatek i naciął skórę w dwóch miejscach obok siebie, na co mały odchylił głowę i syknął z bólu. Demon jednak na tym nie poprzestał i zaczął wkładać obie dłonie do ran na plecach po czym gwałtownie wyciągnął parę zakrwawionych skrzydeł. Isaac przeraźliwie zaryczał wyginając się w łuk. Nigdy nie czuł czegoś takiego, ten ból był jakby ktoś wyrwał mu mostek razem z żebrami zahaczając przy tym o płuca. Isaac był rozpalony i tak wyczerpany,że z trudem łapał wdech. Przez cały ten czas spoglądał na demony jak i anioły, które nawet nie kiwnęły palcem żeby mu pomóc tylko przyglądały się całemu zajściu.
       Demon wstał jak gdyby nigdy nic i ruszył w stronę stołu zasiadając na zarezerwowanym dla niego miejscu. Isaac zamknął oczy i wsłuchał się w bicie swojego serca, kiedy poczuł jak ktoś idzie w jego kierunku ułożył się w pozycji embrionalnej - Każdego można złamać - pomyślał Zadkiel był na siebie zły, ale wiedział że nie mógł mu pomóc. Nie dlatego, że się bał ale dlatego, że takie są zasady "Królowi upadłych każdy stawia czoła sam". Nie usprawiedliwiał chłopaka, że nie przeszedł szkoleń lub fakt, że był młody - Nienawidzę demonów... to potwory...trzeba je zabić...wyrwać im serce....spalić - po chwili myślenia Isaac wstał i znowu to samo spojrzenie, po za małym wyjątkiem jego prawe oko przybrało żółtą barwę co oznaczało, że chłopak ma w sobie dwie różne dusze, jedna zimna,bez jakichkolwiek uczuć, kochająca zabijać, a druga ciepła, uległa, potrafiąca kochać. Chłopak pod wpływem strach, gniewu i bólu budził w sobie drugą duszę, która się w nim znajdowała. Wziął ostrze leżącą obok na ziemi i szybkim ruchem podleciał przed Lucyfera łapiąc za gardło i przyciskając do ściany. Miecz zbliżył do ręki spoczywającej na szyi demona.




       - Isaac! - krzyknął Gabriel. W tej chwil bał się o syna, wiedział iż nie wygra on z demonem, który może go teraz zabić. Po za tym nie wierzył, że chłopak jest zdolny do wymierzenia ciosu. W  tej chwili chłopak był przepełniony zemstą, chciał oddać ten ból który mu zadano. Na jego twarzy pojawił się gniew, ale w tedy jego ojciec znowu krzyknął jego imię więc chłopak musiał się odsunąć.

       - Słuchaj ojca szczeniaku dwóch dusz - Isaac zatrzymał się, spojrzał jeszcze na anioły po czym nie wytrzymał i obracając się wbił miecz dwiema rękami pomiędzy piersi demona, po chwili docisnął ostrze tak, że przebiło ciało na wylot. Lucyfer nie wierzył własnym oczom, taki dzieciak a posiada tyle siły. Wiedział, że posiadanie dwóch dusz dodaje siły, ale nie sądził że aż tyle. Isaac pociągnął miecz w dół rozcinając cały brzuch demona na pół. Odsunął się od niego i skierował broń w stronę serca,  zbliżał się do zadania rany kiedy poczuł jak ktoś łapie go za nadgarstek. Sykną na tego kogoś, ale kiedy zobaczył, że to właśnie Luna uspokoił się od razu, rozluźnił napięte do tej pory mięśnie, nie czuł gniewu, strachu tylko spokój. Patrzyli sobie w oczy, kiedy anioł poczuł jak ręką demon zaczyna zabierać mu miecz spojrzał na rękojeść i można by powiedzieć, że sam oddał ostrze w jego ręce. Wpatrywał się w podłogę do chwili, w której Luna odgarnął mu włosy z twarzy zatrzymując się na jego lewym policzku. Chłopak zamknął oczy i pozwalał przez dotyk wprowadzać się w przepiękny stan błogości, który umiał wywołać u niego tylko Luna. Odchylił głowę i lekko otworzył usta wciągając do nozdrzy zapach ciała stojącego przed nim. Złapał rękę demona i zaczął ocierać o nią swoją twarz, podniósł głowę. Jego prawe oko zaczęło przybierać swój naturalny, błękitny kolor. Czarnowłosy poczuł, że chłopak nie ma już siły więc postanowił nie męczyć go więcej - Dzisiaj się rozstaniemy, ale mam nadzieje że do mnie wrócisz mój mały aniołeczku - pomyślał Luna i rzucając troskliwy uśmiech blondynowi wyszeptał jakieś zaklęcie po którym chłopak zasnął i wpadł prosto w ramiona demona, który korzystając z okazji przegryzł sobie palec i kapnął kilka kropel na ciało Isaaca mówiąc kolejną formułkę. Na ciele aniołka pojawił się jakiś malutki znaczek, który po chwil zniknął. Czerwonooki ułożył sobie chłopca w takiej samej pozycji w jakiej trzymał go wcześniej Zadkiel i wyszeptał do niego.

       - Mówiłem Ci, jesteś mój...

9 komentarzy:

  1. Pierwsza, pierwsza! ^___^

    Ajhagsdajhdfajfhagfda! UMARŁAM.
    Kurczę. Nie wiem od czego zacząć. Jest to mój pierwszy komentarz na tym blogu. Uff. Z jednej strony jestem dumna z tego, że wreszcie zabrałam się za jego pisanie, a z drugiej strony trochę mi głupio, że nie zabrałam się za niego trochę wcześniej. Ale wierzę w to, że jesteś wyrozumiała i nie pobijesz mnie zbyt boleśnie. W końcu ważne jest to, że jednak w ogóle wyszłam z cienia, a nie biernie czytałam twoje opowiadanie nie dając nic od siebie. Jeszcze raz przepraszam. Mamy dopiero cztery rozdziały. CZTERY ROZDZIAŁY, a to opowiadanie już przypadło mi do gustu. Co ja gadam, CHOLERNIE MI SIĘ PODOBA. Cieszę się, że akcja tak szybko się rozkręca i nie przynudzasz jakimiś pobocznymi, mało interesującymi wątkami. Wiesz jak mnie zainteresować. Ale, O BOŻE! Isaac wreszcie pokazuję pazurki! Mrauu.~ Bardzo polubiłam jego osobę. Już na początku sama ułożyłam sobie piękną charakterystykę bohaterów, a tym rozdziałem została ona zmieciona i pozostała zwykła pusta. Wszystko się wyzerowało. KURDE. Byłam pewna, że Isaac będzie takim typowym uke. Poza tym zawsze myślałam, że anioł w porównaniu do demona powinien być taki milusi, nieśmiały i trochę ciapowaty, a Isaac jest taki...bojowy i odważny. I to jest świetne. Pomysł posiadania dwóch duszy jest naprawdę dobry. W końcu coś nowego nowego. Strasznie wkurzyłam się, kiedy nikt nawet nie spróbował pomóc Issac'owi (można tak odmieniać? Jeśli jest nieprawidłowo, przepraszam. Ale według mnie tak lepiej wygląda...), gdy ten cholerny Lucek go zaatakował i potraktował w tak bestialski sposób. Biedactwo. Całe szczęście, że jednak później zebrał się w sobie i pokazał, że jest silny i nie powinno się z nim zadzierać. Choć z drugiej strony...Nie oszukujmy się. Co taki mały Isaac może zrobić takiemu wielkiemu Lucyferowi? No chyba, że znowu mnie zaskoczysz i okaże się, że Isaac jest dużo potężniejszy niż myślę. Luna. Hmm. [Swoją drogą jest to całkiem ciekawe imię] Coraz bardziej go lubię. Podobało mi się to, że tak łatwo nie chciał oddać Isaac'a i starał się go odzyskać. To było takie..sfsgdsgd...urocze. Trochę zaborczości nikomu nie zaszkodzi, a ja bardzo ją lubię. Mam nadzieję, że Isaac szybko wróci do demona, ponieważ lubię momenty, w których są razem. Ta więź, która zaczyna ich łączyć staje się już prawie namacalna. Cóż, czekam na następny rozdział. Nie pozostaje mi nic, jak życzenie Ci dużo weny i nowych pomysłów. ♥

    Pozdrawiam, Chou.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał rozpisałaś się. Nawet nie wiesz jak minie to cieszy, że są ludzie którym się to podoba. Także ten komentarz jest dla mnie miłym zaskoczeniem. Co do Isaaca to się jeszcze zobaczy, niby jakiś tam zarys jest co ma być dalej, ale przy pisaniu dużo zabieram, dodaje czy tam lekko zmieniam wątek. Nie lubię przynudzania, ale mam lekki dylemat bo nie wiem czy połączyć dwa następne rozdziały i ominąć parę rzeczy, które mają trochę do rzeczy( a nie wiem czy będzie okazja żeby o nich znowu wspomnieć) czy rozdzielić i trochę posmęcić. Ale tak po przemyśleniu to chyba rozdzielę, bo jednak nie mogę ominąć tych rzeczy. Chociaż sama już nie wiem, postaram się żeby cię nie zanudzić na śmierć, ale nic nie obiecuję i jeszcze raz dzięki za kom.
      :) Kira :)

      Usuń
    2. Nie liczyłam na jakąkolwiek odpowiedź na mój komentarz. Dziękuję, że poświęciłaś dla mnie trochę swojego cennego czasu. To miłe. Oczywiście, że są ludzie, którym twoje odpowiadanie się podoba. Z pewnością jest ich wielu, tylko się gdzieś czają i nie dają znaku życia. Zupełnie jak ja, do dnia dzisiejszego. To bardzo dobrze, że masz jakieś pomysły, nawet jeśli jest ich wiele i nie do końca wiesz, w jaki sposób rozwinąć dalej całą te historie. W każdym razie, natłok pomysłów jest lepszy od ich braku, prawda? Osobiście jestem za tym, abyś jednak rozdzieliła to, o czym myślisz na dwa rozdziały. Sama przecież mówisz, że to, o czym chciałaś napisać jest istotne. A skoro jest istotne, z pewnością nie jest nudne. Najważniejsze jest to, żeby całe opowiadanie było jasno opisanie i żeby podczas czytania nie pojawiały się jakieś wątpliwości bądź niewiadome. Ma być czytelnie. Więc takie "wyjaśniające" wątki są jak najbardziej potrzebne. Poza tym, im więcej ciekawych informacji, tym lepiej. Lubię przyswajać sobie nowe ciekawostki i domyślać się, jak opowiadanie pociągnie się dalej. Rozdziel, rozdziel. Zapewniam Cię, że będzie to pozytywne smęcenie. Nie ma za co dziękować. Dodawanie komentarzy powinno być moim obowiązkiem, jako czytelnika. Postaram się komentować systematycznie, bo wiem, że komentarze sprawiają przyjemność autorom. A ja lubię robić autorom dobrze, więc spróbuję się zawziąć w sobie i przy każdym następnym rozdziale dodać kilka słów od siebie. ;33

      "...lubię robić autorom dobrze". BOŻE! Jak to głupio zabrzmiało.

      Usuń
  2. No nareszcie się doczekałem. No i jak zawsze zaskoczyłaś mnie i na szczęście pozytywnie. Isaac uwielbiam go i jaram się jak sobie wyobrażam to jego złowieszcze spojrzenie, a kiedy Luna go tak uspokaja to aż się robi cieplej na sercu. Także weny, weny i jeszcze raz weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze . Blog mi się podoba , dawno nie czytałam o aniołach,diabłach,demonach bo rzadko piszą yaoi lub shounen ai z takiej tematyki. Przeczytałam wszystkie obecne 6 rozdziałów i to co mi się nie podoba, to pogmatwanie w postaciach . Najpierw robi to potem tamto, takie bezuczuciowe lalki , historia jest pogmatwana : Issack , Luna, Lucyfer , Luna , Issack , Lucyfer i tym podobni. Nie wiem czego ,ale czegoś mi brakuje :D Odczuć ? Po za tym plusami jest twoja ortografia ,na pewno o wiele lepsza niż moja xD i sam pomysł np . dwie dusze czy odłączanie się skrzydeł jest przyjemne w czytaniu .Czekam na kolejne notki ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezuczuciowe lalki? Może i tak, ale to miał być zamierzony efekt, bo ja nie lubię za dużo słodzenia...pogmatwane? Nie wiem, nie widzę tego... ale to pewnie dlatego, bo ja jestem autorem tej historii i wiem o co chodzi. Na te ODCZUCIA ( jak wiem co masz na myśli ) to będziesz musiała trochę poczekać. Nie lubię nadmiernego okazywania uczuć, jak w każdych opowiadaniach....znaczy,,,wole z tym poczekać, no nie wiem jak mam to napisać. Zresztą jak ci się nie znudzi opowiadania to sama zobaczysz co mam na myśli....

      Usuń
  4. Witam,
    biedny Issack, zawsze musi wpadać w kłopty, Luna oznaczył go jako swojego
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. zmieniam zeznania! Isaac - jednak Cię lubię!
    Za to znielubiłam Gabriela :/
    Błędów jest mniej, niż w pierwszym rozdziale. Aż się zdziwiłam :) Jestem pozytywnie zaskoczona.
    Lubię i Lunę, i Lucka. Jakoś zawsze darzę sympatią psycholi, gwałcicieli i tych zUych :/
    Wenyy :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak szybko toczy się ta akcja, ale zarazem się tak bardzo wciągająca.
    Co do tej hierarchii i tak dalej to trochę głupie, że Gabriel nawet swemu synowi nie mógł pomóc, bo znieważył Lucyfera. Nie lubię go, beznadziejny ojciec, a no i naszego króla piekieł też nie, za dużą krzywdę zrobił naszemu głównemu bohaterowi ;-;
    Co zaś do Luny to pewnie łączy go z aniołkiem jakiś nadprzyrodzony i niewypowiedziany kontrakt.
    Miłość od pierwszego spojrzenia, przeznaczenie z góry itd. i u ciebie to jest naprawdę przyjemne w czytaniu.

    OdpowiedzUsuń